REKLAMA

Hulajnogą-potworem wjechał na ścieżkę rowerową i pędził 55 km/h. Mandat to żart

Szybkie monstra, którym bliżej do motorów, są plagą polskich ścieżek rowerowych. I patrząc na wlepiane kary ich właściciele mogą się tylko śmiać.

hulajnogi
REKLAMA

O zdarzeniu informuje Komenda Miejskiej Policji w Bydgoszczy. 25-latek po ścieżce rowerowej jechał elektryczną hulajnogą z prędkością 55 km/h. Niestety to nie wyjątek. Jakiś czas temu pisałem, że prawdziwe potwory wyjechały na polskie drogi dla rowerów i chodniki.

REKLAMA

Mam wrażenie, że w tym roku jest prawdziwy wysyp takich pojazdów. Przejdźcie się pod popularną sieciową restaurację, a zobaczycie przed wejściem widok przypominający scenę z filmów o gangach motocyklowych. Rzecz jasna „rowerami” nie poruszają się przestępcy, a ich sprzęty to nie harleye, ale ta zbieranina wygląda groźnie. Dlatego pojawia się inne skojarzenie: świat po apokalipsie, a nieustraszeni dostawcy na swoich modyfikowanych rumakach przemierzają niebezpieczne ulice. W zasadzie tylko dodatkowego uzbrojenia brakuje rowerom – wielkich kolców, aby mogli bronić się przed nieprzyjaciółmi. Sama rama jest solidnym straszakiem.

Do e-rowerów, którym bliżej do motorów, dołączyły też potężne hulajnogi. Wyglądają jak stworzone do jazdy po lesie, w dużym błocie, piachu i innych nierównościach. Ich prędkość zdecydowanie nie jest dostosowana do innych uczestników ruchu.

A ścieżki rowerowe to bardzo specyficzne miejsca

Jeżdżą nimi doświadczeni rowerzyści i ci tzw. niedzielni. Częstym widokiem jest rodzina przemieszczająca się z dziećmi. Jasne, możemy dyskutować, czy to miejsce na takie sielankowe podróże, kiedy młoda osoba dopiero nabiera wprawy, ale tak jest i już. Pędzący ogromnym e-rowerem czy hulajnogą nawet nie zdąży zareagować, gdy ktoś wykona niespodziewany ruch. Prosimy się o tragedię przymykając oko na nowych bandytów drogowych.

Niestety kierujący takimi pojazdami nie mają żadnego argumentu, żeby z tak nieodpowiedzialnego zachowania zrezygnować. Nie spotkałem się z żadnymi kontrolami, więc właściciele molochów czują się na drogach rowerowych czy nawet chodnikach więcej niż pewnie. A jeśli już kara ich spotka to taka, że nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać.

Na Spider's Web pisaliśmy o problemach z hulajnogami na wynajem w polskich miastach:

„Mężczyzna został przez funkcjonariuszy zatrzymany do kontroli, a w konsekwencji ukarany mandatem karnym w kwocie 300 złotych” – relacjonuje bydgoska policja.

300 zł. Za jazdę 55 km/h po ścieżce rowerowej. Aż współczuję funkcjonariuszom, którzy musieli wypisywać kwotę na takim mandacie.

Potrzebujemy nowych przepisów na już

Prawo nie nadąża za zmianami. Potwory ważące mnóstwo kilogramów i potrafiące rozpędzić się do dużych prędkości nie powinny móc wjeżdżać na ścieżki rowerowe. A kary za takie zachowanie powinny być surowe. Sęk w tym, że ustalenia to jedno, a ich egzekwowanie to drugie. Pamiętam, gdy wprowadzano przepisy zakazujące poruszania się hulajnogami więcej niż 20 km/h. Policjanci i strażnicy miejscy wprost mówili, że nie mają jak kontrolować prędkości przy ścieżkach rowerowych. Ba – nie miał kto tego robić.

REKLAMA

W efekcie hulajnogi na wynajem faktycznie zwolniły, ale te prywatne jeżdżą jak chcą, bo przerobienie i zdjęcie blokady jest proste. A modyfikacje są coraz mocniejsze, więc widok kolosa nikogo już na ścieżce nie dziwi. Przykre, że – odpukać – dojść musi do jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia, aby ktoś kwestią się zajął. Póki co śmiejący się w twarz przepisom pozostają bezkarni, bo trudno mówić, aby 300 zł za tego typu przewinienia robiły na kimkolwiek wrażenie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA