REKLAMA

Wiatraki są nieekologiczne, bo trzeba je odmrażać z helikopterów? Ten obrazek robi setne okrążenie

Dodatkiem do siarczystych mrozów okazują się być fałszywe treści kolportowane przez szeroko rozumianych przeciwników ekologii i troski o środowisko. Spadek temperatury przywrócił z otchłani zdjęcie przedstawiające helikopter, który za pomocą ciepłej wody odladza łopatę wiatraka. Obrazek daje do myślenia, ale ciekawsza jest kryjąca się za nim prawda.

Wiatraki są nieekologiczne, bo trzeba je odmrażać z helikopterów? Ten obrazek robi setne okrążenie
REKLAMA

Ulubiona pora roku klimatycznych denialistów i tym podobnych środowisk? Okazuje się, że zima. Wystarczy, że spadnie trochę śniegu, a ci już krzyczą, że o globalnym ociepleniu nie ma żadnej mowy. Kilka dni mrozu i wyciągają obrazek, który rzekomo ma świadczyć o tym, że praca wiatraków wcale nie jest taka ekologiczna. Bo w chłodniejsze dni trzeba je przecież ogrzać! Helikopterem! Co tam prywatne loty miliarderów 700 razy w roku na 15 km, to jest dopiero marnotrawstwo zasobów! A ekolodzy milczą!

REKLAMA

„Odmrażanie łopat wiatraka za pomocą helikoptera i wody podgrzewanej olejem napędowym. Wszystko w celu zmniejszenia produkcji CO2” – napisał jeden z użytkowników Twittera, zyskując niemały poklask. Cóż za absurd! Ekologiczne rozwiązanie, a zobaczcie, ile emisji kosztuje nas jego odmrażanie. To znaczy nie wiadomo ile dokładnie, ale zdjęcie i tak uderza do głowy, jeżeli pomnoży się helikoptery przez liczbę turbin.

Bo przecież tak to działa, prawda?

No nie do końca. W zasadzie to ani trochę.

Autor profilu Doskonale Szare, który nieraz demaskował tego typu historie, uświadamia innych, że fotka ma 9 lat. Ale jak się okazuje od tego czasu powraca – pewnie przy każdym chłodniejszym dniu.

O zdjęciu pisaliśmy już w 2021 r. Wówczas wyjaśnialiśmy, że oryginalną fotografię wykonano w 2014 r. W Szwecji. Warto to podkreślić, bo trzy lata temu mówiono, że przedstawia zdarzenie z Teksasu.

[Zdjęcie] w 2016 r. trafiło do mediów konserwatywnych po tym, jak znalazło się na blogu Watts Up With That, prowadzonym przez miłośników teorii spiskowych przekonanych, że żadne zmiany klimatyczne nie istnieją. 

Załóżmy jednak, że to prawda i helikopter faktycznie w ten sposób odmrażał łopaty wiatraka. I co? I nic. Naprawdę nic wielkiego by się nie stało. Ilość wyemitowanego przez odladzający helikopter dwutlenku węgla mogłaby się zwrócić się przy dobrych wiatrach w ciągu 22 min.

Nie trzeba daleko cofać się, aby znaleźć dowody na to, ile prądu są w stanie dostarczyć wiatraki nawet w Polsce

Święta Bożego Narodzenia były momentem gdy w Polsce padł rekord w produkcji energii elektrycznej z farm wiatrowych. Wszystko przez pogodę. Było ciepło i mocno wiało. Na tyle mocno, że w pierwszy dzień świąt 25 grudnia, wiatraki zaspokajały średnio ok. 44 proc. naszego zapotrzebowania na prąd w ciągu dnia, a w niektórych godzinach nawet ponad 60 proc.

(Owszem, w tym przypadku okazało się, że czasami co za dużo to niezdrowo, ale to temat na inną dyskusję – ważne jest to, że nawet polski przykład pokazuje, że teoretycznie „strata” ekologiczna takiego odladzania byłaby niska).

Tyle że takie dywagacje nie mają sensu, bo wiatraki odmraża się w inny sposób – właśnie z powodu kosztów środowiskowych. Jeśli już to do akcji wysyła się chociażby drony. Inne stosowane rozwiązania to specjalne maty grzewcze czy instalacje, które mają mały pobór energii.

Metody te jednak dotyczą np. państw skandynawskich, ale nie Polski.

U nas do oblodzenia dochodzi rzadko i na dodatek muszą być spełnione wyjątkowe czynniki

Po pierwsze zamrożeniu sprzyja unieruchomienie turbiny np. do serwisowania, a dodatkowo muszą zaistnieć określone warunki atmosferyczne sprzyjające osadzaniu się szronu lub oblodzeniu tj. silny spadek temperatury, wysoka wilgotność czy napływ powietrza z kroplami wody. Takie sytuacje w polskich warunkach mogę mieć miejsce do kilku godzin w skali roku

– komentowała w rozmowie z serwisem globenergia.pl Magdalena Klera-Nowopolska, kierownik działu środowiska i rozwoju inwestycji w PSEW.

Kiedy w Polsce dochodzi do oblodzenia turbiny to ją się po prostu wyłącza. Okres unieruchomienia jest na tyle krótki, komentowała ekspertka, że „wpływ na wydajność produkcji jest pomijalny”. Nie opłaca się stosować żadnych środków, bo „najczęściej dochodzi do samoistnego stopienia się lodu pod wpływem promieni słonecznych w bardzo krótkim czasie”.

Więcej ważnych artykułów o energii w Polsce przeczytasz na Spider`s Web:

REKLAMA

Podsumowując: zdjęcie przedstawiające odmrażanie łopat ma już dziesięć lat i pokazuje metodę, z której się nie korzysta. Jedyny postęp jest taki, że trzy lata temu turbiny spryskiwane były "ciężkimi chemikaliami", a dziś "wodą podgrzewaną olejem napędowym". W tym tempie w ok. 2107 r. przynajmniej część denialistów zgodzi się z faktem, że większość naukowców uznaje winę człowieka za ocieplenie klimatu (ale to rzecz jasna jeszcze nie będzie o niczym świadczyło).

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA