REKLAMA

Laptop bez klawiatury i piekarnik z kamerą. Takiego szaleństwa mi właśnie brakowało

"Gdy spojrzymy na produkty Apple’a, 2022 r. był umiarkowanie emocjonujący" – pisaliśmy, podsumowując rok w wykonaniu producenta iPhone'ów. Podobnie było u innych gigantów. Microsoft nie miał żadnych "większych rynkowych premier", Google tak samo. Nuda, nic się nie dzieje. Znacie to, prawda? Tymczasem 2023 zaczyna się od prawdziwego wariactwa.

lenovo
REKLAMA

Narzekanie, czy wręcz rozczarowanie technologią, to niestety coś, co przepełnia duszę coraz większej rzeszy użytkowników. Wychodzą solidne sprzęty, dobrze działające, ciekawie wyglądające, ale to tylko kolejne nowe urządzenia. Przydatne, ale niewywołujące wielkich emocji. Chcąc nie chcąc powtarza się, że technologia stała się nudna. Ja sam właśnie z tego powodu coraz częściej wpadałem w ramiona słodkiej nostalgii, zachwycając się starymi urządzeniami, które wyglądały jakby przybyły do nas z przyszłości.

REKLAMA

Jakiś czas temu kupiłem używany odtwarzacz CD z lat 90. Na niewielkim ekraniku wyświetla on liczbę utworów w kolejności. I kiedy dana piosenka się skończy, cyfra z wyświetlacza znika i zostaje np. "5 6 7 8". Głupota, prawda? Kiedy jednak to zobaczyłem, byłem pod wrażeniem, że dawniej producenci chcieli oczarować, dać nawet taki głupi bajer, na którym zawiesza się oko. Brakuje mi tego w dzisiejszej technologii.

Wyjątkiem są składane smartfony, które wreszcie wzbudzają jakieś emocje. Nawet przechadzając się po sklepie z elektroniką mam ochotę zatrzymać się przy nich na chwilę, a gdy jestem z kimś, zaprezentować mu ciekawe i nietypowe rozwiązanie. Mogę doceniać wiele nowych świetnych telefonów, ale po ich premierach szkoda byłoby mi czyjegoś czasu, by powiedzieć mu: "zobacz, to nowy XYZ". No fajnie, ale czym tu się zachwycać: tylko większym ekranem? Super aparatem? Świetnie to mieć, ale trudniej zawiesić na tym oko i się ekscytować.

Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz sprzęt wywołał u mnie podobne emocje i doszedłem do wniosku, że były to gogle VR

Nawet kupiłem takie najtańsze, będące raczej nakładką na smartfona, aby móc rodzicom czy znajomym pokazać, o co w tym wszystkim chodzi. A konkretnie: o co będzie chodzić, bo przy okazji snułem wizje o meczach czy koncertach oglądanych za pomocą tych okularów. Że, jak na razie, nic z tego nie wyszło? Trudno, moja ekscytacja była szczera i uczciwa.

Wczoraj pisałem o laptopie, który będzie miał dwa ekrany. Nie mogę o sprzęcie Lenovo przestać myśleć. Znowu jest to coś intrygującego, nietypowego, co chce się nie tylko samemu sprawdzić, ale mówić o tym innym. "I słuchaj, tam gdzie zwykle jest klawiatura, to oni wstawili drugi ekran! – jak się taką nowiną nie dzielić?

Jak niepodległości broniłem w trakcie redakcyjnej dyskusji pomysłu na inteligentną lodówkę z 32-calowym ekranem, przygotowanej z myślą o korzystaniu w kuchni z social mediów opartych na pionowym formacie wideo. Nic więc dziwnego, że zachwycił mnie pomysł na kamerę wbudowaną we wnętrze piekarnika. Ma zostać wykorzystana do podglądu wnętrza piekarnika bez potrzeby jego otwierania, a także do robienia zdjęć i… livestreamowania wnętrza piekarnika. Czy właśnie tego brakuje mi w kuchni? Pewnie nie, ale spędziłbym sporo czasu oglądając przygotowujące się produkty, wiem to na pewno.

Wprawdzie kuchenne sprzęty z wyświetlaczami to niby żadna nowość, ale akurat zbiegło się to w czasie i te trzy dość szalone produkty – dwuekranowy laptop, piekarnik, lodówka - zostały zapowiedziane i pokazane obok siebie. Poczułem bardzo przyjemną, wzmożoną ekscytację. Nie ze względów na specyfikacje czy inne techniczne kwestie, ale właśnie z powodu podejścia. A to rzadkie uczucie.

Nie obraziłbym się, gdyby była to zapowiedź powrotu do szaleństwa

REKLAMA

Tak, większe, ładniejsze ekrany, lepsza jakość obrazu czy dźwięku – to wszystko się liczy. Chcę jednak więcej momentów, kiedy lodówka, piekarnik czy laptop mogą mnie zaskoczyć. Rozbawić, zaciekawić, być może nawet wkurzyć, że to niepotrzebne. Chcę jednak o takich rzeczach dyskutować, spierać się, a w najlepszym wypadku o nich marzyć i odkładać pieniądze.

Już raz się przejechałem. Po telewizorze do TikToka czy tym wyglądającym jak rama do obrazu naiwnie wierzyłem, że teraz producenci co rusz będą nas i siebie nawzajem zaskakiwać. Nic z tego nie wyszło. Ale piekarnik z funkcją livestreamowania i dwuekranowy laptop sprawiają, że mam nadzieję, że częściej jak dziecko będę cieszył się z nowych produktów. Znowu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA