HTC, kibicuję wam, ale patrzę na premierę i przedsprzedaż U11 i łapię się za głowę
Wystartowała przedsprzedaż HTC U11, który jest już w rękach Karola Kopańko. Karol został zaproszony na premierę tego telefonu na Tajwanie, skąd na bloga oraz na nasz youtube’owy kanał nadsyła pierwsze materiały o U11. Czytam je i oglądam, i bardzo chcę, żeby HTC się udało. Mam jednak pewne obawy.
Do telefonów HTC mam spory sentyment. To właśnie od nich zaczęła się moja przygoda z Androidem. Na początku korzystałem z HTC Dream (Era G1), później z HTC Legend, a następnie z HTC Desire. Wszystkie trzy miło wspominam.
Potem zaliczyłem mały skok w bok i przesiadłem się na Samsunga i inne smartfony. Do HTC wróciłem, gdy na topie był HTC One (M7). Był to dobry smartfon, ale... trochę odstawał na tle konkurencji.
Kolejne topowe telefony HTC nie wzbudziły już mojego zainteresowania. Zawsze czegoś im brakowało. A to odporności na wodę i pył, innym razem dobrego aparatu, a jeszcze innym jakiegokolwiek pomysłu na wyróżnienie się z tłumu.
Z HTC U11 jest inaczej
HTC U11 ma chyba wszystko, na czym zależy mi w smartfonach. Aparat według DxOMark jest najlepszym smartfonowym aparatem, jaki kiedykolwiek powstał. Pierwsze testy Karola pokazują, że U11 produkuje naprawdę ładne obrazki i daje też radę w wideo.
Mamy też świetny design, symetryczną obudową, wytrzymałe szkło i kilka wersji kolorystycznych, z której każda wygląda inaczej, zależnie od otoczenia i źródeł światła. Po pierwszych zdjęciach i pierwszych filmach jestem zakochany w designie U11. Choć nie ukrywam, że obawiam się palcowania szkła i tego… jak zniesie próbę czasu.
Rewelacyjnie rozwiązano też audio - kilka mikrofonów, które wyłapują precyzyjnie dźwięk, do tego poprawione głośniki BoomSound Hi-Fi, dzięki którym rezonuje cały smartfon, a dźwięk jest doskonale słyszalny zarówno z przodu, jak i z tyłu urządzenia. No i do tego świetne słuchawki na USB C w pudełku, które dostosowują dźwięk do ucha osoby, która ich używa. Czego chcieć więcej?
No i te aktywne krawędzie. Nie wiem jeszcze, czy Edge Sense to funkcja, bez której nie będę umiał żyć, ale zapowiada się rewelacyjnie. Swego czasu bardzo przyzwyczaiłem się do różnych gestów w smartfonach Moto i potem bardzo mi ich brakowało. Podejrzewam, że takie urozmaicenie obsługi smartfona o dodanie ściskanych krawędzi może być strzałem w dziesiątkę.
W czym jest problem?
HTC wyceniło model U11 na 3249 zł. Jednak w akcji przedsprzedażowej rozdaje gratisy warte aż 2000 zł.
Z jednej strony to bardzo atrakcyjna oferta, ale z drugiej… wygląda, jakby producent chciał dopłacić klientom, którzy zlitują się i kupią nowy model smartfona.
Topowy HTC kosztuje 3250 zł, jeśli odejmiemy od tego 2000 zł za pakiet prezentów, to w pewnym sensie wychodzi, że sztandarowy smartfon dostajemy za 1250 zł. Super okazja? Czy dziwne zagranie, które podważa jakość i wartość oferowanego sprzętu?
Widzieliście kiedyś, żeby Apple do iPhone’a, który kosztuje 3349 zł, dodawał np. zestaw słuchawek i głośników bezprzewodowych za 2000 zł? No właśnie.
Dlaczego skupiam się na prezentach?
Ano dlatego, że HTC od dawna ma problemy z marketingiem i nie potrafi nawet dobrych smartfonów dobrze zareklamować i dobrze sprzedać.
Wydaje mi się, że przy HTC U11 popełniono już pierwszy błąd - z jednej strony telefon jest drogi (ponad 3200 zł), a z drugiej… wysłano sygnał, że klient dostanie garść prezentów, żeby jakoś osłodzić mu ten zakup.
Przy czym nie widziałem nigdy, aby Apple próbował komuś osłodzić zakup iPhone’a. Sam smartfon powinien być tak dobry, że warto go kupić.
Chciałbym, żeby HTC się udało
Jeszcze nie miałem U11 w rękach, ale z relacji i pierwszych wrażeń Karola wynika, że HTC udało stworzyć się ciekawy produkt, który wpadł mi w oko. Oby ta niespotykanie atrakcyjna oferta przedsprzedażowa nie obróciła się przeciwko HTC i nie została odczytana jako sygnał, że regularna cena U11 jest przestrzelona.