Nigdy nie potrafię się zdecydować kim gardzę bardziej: polską sceną polityczną czy polskim YouTube’em. Ale nie wolno generalizować. Tu i tu są też przyzwoici ludzie, no i w przypadku google’owskiego serwisu wideo są to m.in. autorzy kanału G.F. Darwin.
Rok i 300 tys. złotych później - co sukces Gonciarza zmienił na Patronite
Minął rok odkąd Krzysztof Gonciarz rozbił bank i „zamknął usta sceptykom mówiącym o kraju cebuli” zgarniając na Patronite ponad 15 tys. zł. miesięcznie. Ten rok nie był jednak wielkim sukcesem wyłącznie dla popularnego youtubera, ale także dla idei cyfrowego mecenatu.
Gonciarz zrobił youtube'owy materiał, który wyprzedza telewizję
Krzysztofa Gonciarza nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego produkcje już od dawna stoją na o wiele wyższym poziomie, niż większość treści publikowanych na polskim YouTubie, ale to co pojawiło dzisiaj na kanale Krzysztofa sprawiło, że opadła mi szczęka.
Efekt Gonciarza, czyli sezon na „odpaliłem Patronite’a” uważam za otwarty
Krzysztof Gonciarz i jego widzowie pokazali na Patronite, jak powinna wyglądać dobrze przygotowana i przeprowadzona zbiórka pieniędzy. Jak się było można domyślać, naśladowców jest wielu, jednak nie wszystkim udaje się zrobić to dobrze. Powiedzmy wprost: większości się nie udaje.
Udało się. Krzysztof Gonciarz będzie dostawał od widzów 15 tys. zł miesięcznie!
Czysty obłęd. 15 tysięcy złotych od widzów miesięcznie dla youtubera? W Polsce? W tym “kraju cebuli”? A jednak. Krzysiek Gonciarz pokazał nam wszystkim, że musimy zrewidować swoje poglądy.
- Sceptykom, mówiącym o liczeniu na życzliwość w kraju cebuli, zamknęliśmy wczoraj usta - mówi nam Krzysztof Gonciarz
Krzysztofa Gonciarza czytelnikom Spider’s Web przedstawiać nie trzeba. To nie tylko jeden z najpopularniejszych, polskich twórców internetowego wideo, ale też człowiek, który lubi bawić się konwencjami i sporo eksperymentować. I zrobił to znowu, startując z kampanią na Patronite.
Wielka kasa to nie jest, ale czytelnicy zrzucili się na wypłatę dla polskiej blogerki
Co i rusz słyszymy lub jesteśmy świadkami pomysłów polegających na wprowadzeniu płatności za internetowe treści. Wielkie korporacje, wydające popularne tytuły przekonują nas, że warto płacić, jeśli chce się mieć dostęp do wszystkiego, a youtuberzy mniej lub bardziej dyskretnie wypytują swoich widzów o to, czy ci płaciliby za możliwość oglądania ich niektórych filmów.