STIGA AGS zmienia zasady gry w automatyzacji ogrodów. Ten robot koszący nie potrzebuje już przewodów
Setki metrów przewodów, kopanie w pielęgnowanej od lat trawie czy problemy przy reorganizacji ogrodu – jest masa powodów, przez które sporo osób do tej pory nie zdecydowało się na zakup robota koszącego. Właściwie to te problemy były, bo na rynek wjechała STIGA z systemem AGS i… kompletnie zmieniła zasady tego, jak automatyzujemy koszenie w ogrodzie.
Wpuściłem Stiga do ogrodu. On kosił, ja zajmowałem się swoimi sprawami
Jest podobno grupa ludzi, która uwielbia samodzielne koszenie trawy klasyczną kosiarką. Absolutnie do niej nie należę, więc przeważnie mój trawnik koszony jest w kompletnie losowych odstępach czasu – na przykład dwa razy w tygodniu, a potem dopiero po trzech miesiącach. Na szczęście z odsieczą przybył do mnie STIGA Stig.
Ile trzeba się napracować, żeby mieć pięknie skoszony trawnik? Odpowiedź brzmi: w ogóle
Piątkowy wieczór. Po całym tygodniu pracy dojeżdżasz w końcu do domu. Ten rozpoznaje, że jesteś w pobliżu – automatycznie otwiera się brama, zapalają się światła, w salonie startuje twoja ulubiona playlista, a ty marzysz już tylko o jednym – żeby następny dzień, od samego rana, spędzić spokojnie w ogrodzie z rodziną. I teraz są dwa scenariusze tej wolnej od pracy zawodowej, rekreacyjnej soboty.
Od dawna kusiła mnie ta wizja: rozparta na leżaku z drinkiem w jednej ręce i książką w drugiej, czytam sobie leniwie, gdy mały robot kosi za mnie trawę w ogrodzie. Wizja, choć słodka, budziła jednak obawy – czy to nie jest za drogie? Czy robot nie wymaga ciągłego czyszczenia? Co się dzieje z trawą? Czy moje psy tego nie zjedzą albo, co gorsza, robot nie skosi moich nieco gapowatych psów? Gdy więc redakcja szukała kogoś do przetestowania Gardeny Sileno Life, szybko podniosłam rękę.