Język polski nie nadąża, czyli #grammarnazi muszą odejść
Często, czytając w komentarzach pod różnymi materiałami w Internecie rozprawy domorosłych językoznawców, odnoszę wrażenie, że ludzie nie bardzo wiedzą, na jakich zasadach zmienia się język i w efekcie obserwuję swoistą obronę Częstochowy, która w najlepszym wypadku pełni jedynie rolę rozrywki dla broniącego, choć ten sam jest święcie przekonany, że robi coś, co ma znaczenie.
Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Internet mu nie pomaga
Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W związku z tym uruchomiona została kampania „Język polski jest ą-ę”. Patronat objęła Rada Języka Polskiego.
W dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” profesor Jerzy Bralczyk wyartykułował coś, o czym sam często myślę – że nowe formy komunikacji za pośrednictwem urządzeń technologii użytkowej prowadzą w prostej linii do nieuchronnych zmian w języku polskim, który już w nieodległej przyszłości zacznie tracić w pisowni typowo polskie litery, takie jak „ą, ę, ć, ś, ź, ż”. To za sprawą wiadomości SMS oraz e-maili – mówi profesor Bralczyk. Ja bym do tego dorzucił urządzenia mobilne na czele ze smartfonami i tabletami. To tam komunikujemy się najczęściej bez uwzględnienia polskich znaków, a co gorsza, także bez podstawowych zasad polskiej interpunkcji. Niestety zanik polskich liter jest nieuchronny w imię nadrzędnej zasady lingwistycznej – łatwości i szybkości komunikacji.