Najciekawsze znaleziska na Wykopie - przegląd Spider's Web #1
Bez wątpienia Wykop można określić mianem hitu polskiego Internetu. Mimo mocnej, anglojęzycznej konkurencji w postaci Digga i Reddita Wykop przyciąga olbrzymią liczbę użytkowników, którzy każdego miesiąca dodają tysiące interesujących materiałów. Przygotowałem subiektywny zbiór najciekawszych znalezisk z tego tygodnia.
Wracasz po weekendzie i nadrabiasz newsy. A po co? Żeby być nieszczęśliwym!
Wracasz do domu po długim weekendzie, podczas którego newsy były ci zakazane. W końcu obiecałeś drugiej połówce/dzieciom/sobie, że w końcu odpoczniesz, oderwiesz się od internetu i odpuścisz. „Internet nie zawali się przecież bez ciebie” – pewnie to usłyszałeś, chociaż nie uwierzyłeś. Jak to przecież można tak bez informacji, bez newsów?
Prawdziwe prawa Murphy'ego, czyli złośliwe technologie
Prawa Muphy’ego nie pochodzą od Murphy’ego, ale są trafne – gdy coś może pójść źle, to prawdopodobnie pójdzie! Dotyczy to również technologii, które bywają złośliwe, a kilka rzeczy lubi zdarzać się cyklicznie.
Pamięta ktoś jeszcze czasy, kiedy w Google wystarczyło wpisać tylko jedno lub dwa słowa kluczowe, aby już na pierwszej stronie pojawił się cały zestaw najważniejszych informacji na dany temat?
Bardzo wiele polskich organizacji pozarządowych i grup nieformalnych współpracuje z wolontariuszami przez Internet. E-wolontariusze pomagają im prowadzić fora internetowe i zbierać fundusze, zajmują się dziennikarstwem obywatelskim, tworzeniem cyfrowych archiwów i wieloma innymi aktywnościami. Jednym słowem – bezpłatnie dzielą się swoją wiedzą, doświadczeniem oraz umiejętnościami!
jQuery cd., czyli co tam w JavaScriptowej grze na Androida piszczy.
Jeśli jesteś legendą formatu Kamila Brzezińskiego, gwiazdą front-endu, pracujesz dla Microsoftu czy Google:) nie znajdziesz tu nic ciekawego.Jeśli jesteś „miszczem świata i okolic” w programowaniu , lubisz sie kłócić bez sensu, jesteś znanym forumowym „optymalizatorem kodu”, lubisz dywagować w nieskończoność ile diabłów mieści się na końcu szpilki czyli o oddzieleniu html od stylów i kodu JavaScript lub pisać teksty w stylu ” ten kod to syf”, „nadaje się na zaliczenie w gimnazjum” i inne tego typu głupoty, jesteś notorycznie sfrustrowany lub właśnie pokłóciłeś się z żoną , zdecydowanie nie czytaj dalej! Zawróć! Odpuść sobie i innym.Jeśli jesteś niedzielnym programistą, lubisz Androida, języki webowe i ojca Rydz.. (żartowałem:), chciałbyś w miłej atmosferze wymienić konstruktywne uwagi i zrobić lub nauczyć sie czegoś dobrego to ten artykuł jest dla Ciebie:)A więc do dzieła.Artykuł ten jest ciągiem dalszych opowieści z mchu i paproci o jakże ponętnej bibliotece JavaScript, czyli ucieleśnionym pięknie znanym jako jQuery pozostającej w związku małżeńskim z rogatym bożkiem, któremu pokątnie cześć oddawał sam Steve, znanym jako HTML (5), czyli czymś co zdaniem wielkich i jeszcze większych, jest przyszłością mobilnego programowania.Przechodząc do rzeczy, po wniesieniu drzewa do lasu, czyli napisaniu nikomu niepotrzebnej aplikacji mobilnej do SpidersWeb na Androida (co tam Panie w wersji na iOS? hehe;), nadszedł czas na zrobienie czegoś, jak napisałem powyżej, konstruktywnego i pozytywnego.Padło na edukacyjną grę do nauki języka angielskiego, której idea streszcza się w tym video:db.tt/NZfrp7jBNie skupiałem się na opisie intro, jest ono łatwe do napisania co jest oczywiste i mało ciekawe od strony programistycznej, poniżej staram się objaśnić jak została przekuta w to co najfajniejsze dla każdego programisty, czyli sam kod, owa idea jednej z plansz gry.Do następnego (być może) razu:)
Twórca filmu o Zuckerbergu zmusza do zadania sobie pytań o stan mediów. Serial "The Newsroom"
Aaron Sorkin, choć w branży filmowej jest już 20 lat jako scenarzysta i producent, na szeroką skalę zasłynął dopiero filmem The Social Network. Film ten stał się hitem, bo opowiadał o Marku Zuckerbergu i doskonale wpisał się w rosnący trend zainteresowania Facebookiem. Moim zdaniem film był słaby, ale od tego czasu Sorkin stworzył kilka innych rzeczy. Dodatkowo Sorkin odpowiedzialny jest za przeniesienie na ekran hitowej, zeszłorocznej biografii Steve Jobs Waltera Isaacsona (nie tej, w której Jobsa zagra Ashton Kutcher). Jednak gdzieś w tych słynnych nazwiskach umknął bardzo ciekawy serial, który nie ma szans na sukces, bo pokazuje, że jako społeczeństwo informacyjne, społeczeństwo, które pochłania dziennie setki newsów i informacji, jesteśmy po prostu głupi.
Wszyscy jesteśmy po trosze Kopimistami, czyli wyznawcami szwedzkiej "religii piratów"
Po informacji o zarejestrowaniu w Szwecji Kościoła Kopimistów w Polskim internecie zawrzało, w szczególności z oburzenia. Jak można zarejestrować taką religię, to jakiś żart? No i przecież Kopimiści powstali tylko po to, by piracić pliki i wykręcać się religią! Poza tym “CTR+C” i “CTRL+V” świętymi znakami? Szwecja to barbarzyński kraj piratów, od nich pochodzi The Pirate Bay, oni mają przedstawicieli Partii Piratów w europarlamencie. Jednak warto przyjrzeć się bliżej Kopimistom, bo starają się opierać swoją religię na dosyć niekontrowersyjnym przekazie: informacja to potęga, a wiedza powinna być przekazywana dalej bez ograniczeń. Poza tym w oficjalnych oświadczeniach Kopimiści mówią, że nie popierają niczego, co nielegalne i łamie prawo.
Elektroniczny detoks, czy możesz sobie na niego pozwolić?
Facebook, Google+, Twitter, Nasza Klasa. Czy kiedyś nadejdzie dzień, kiedy przeglądając mój czytnik RSS nie znajdę ani jednej wiadomości na temat mediów społecznościowych? Tego dni niestety chyba się nie doczekam, a szkoda bo jako obserwator mam wrażenie, że ludziom kompletnie poprzewracało się w głowach.
"Curation" na masową skalę to na razie tylko marzenie geeków
RedItLater, Readability, Flipboard czy dziesiątki innych aplikacji i usług służą do segregowania, filtrowania i układania informacji spływających z całego internetu, czyli kanałów RSS, sieci społecznościowych czy wybranej tematyki. Mają odciążać odbiorców i sprawiać, że informacje i treści są przystępniejsze, łatwiej do nich dotrzeć czy zachować na później. Idea jest świetna, a zainteresowani tematem od jakiegoś czasu twierdzą, że takie formy dystrybucji treści będą przyszłością. I wszystko byłoby prawdą, gdyby nie to, że to wciąż usługi dla geeków i pasjonatów technologii, a nie dla przeciętnego użytkownika, który i tak ginie w szumie informacyjnym. I nic obie z tego nie robi.