Żyjemy w czasach, gdy świat zalewa symulacja. Algorytmy produkują obrazy ofiar, które nigdy nie istniały. Fabryki trolli karmią nas relacjami z wojen, które się nie wydarzyły. W epoce postprawdy wszystko staje się opowieścią: polityk kłamie w telewizji, a miliony powtarzają jego słowa jak własne. Boty tworzą całe gazety w kilka sekund, a zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję potrafi wzruszyć równie mocno jak prawdziwe, choć przedstawia cyfrową fikcję.
Jest jednak coś, czego nie da się sfingować: doświadczenie przeżytego cierpienia. I właśnie dlatego "Hiroszima" Johna Herseya pozostaje jednym z najważniejszych tekstów XX wieku. To reportaż, który powstał z potrzeby prawdy. Nie tej wygodnej, przefiltrowanej przez rządy czy sztaby wojskowe. Nie tej podanej w statystykach, w których tysiące istnień ludzkich mieszczą się w jednej liczbie. To prawda zapisana w oczach ocalałych, w bólu ich ciał, w codziennych gestach.
31 sierpnia 1946 roku "New Yorker" podjął decyzję bezprecedensową – wydrukował tylko jeden tekst. Żadnych felietonów, żartów ani reklam. Tylko opowieść o sześciorgu ludzi, którzy 6 sierpnia 1945 roku znaleźli się w centrum apokalipsy. Wybór redakcji był aktem odwagi, a reportaż Herseya stał się czymś więcej niż dokumentem. Był głosem, który miał wstrząsnąć światem.
Sześć istnień, jedno miasto, tysiące głosów
Hersey nie napisał książki o polityce, choć to politycy podjęli decyzję o zrzuceniu bomby. Nie napisał też książki o wojnie, choć wojna była przyczyną tragedii. Napisał opowieść o ludziach – i tylko o nich.
"Hiroszima" opowiada o losach sześciu osób: chirurga, pastora, niemieckiego jezuity, wdowy z dziećmi, urzędniczki i zamożnego lekarza. Różnili się od siebie wszystkim – pochodzeniem, statusem, przekonaniami – ale w chwili, gdy o 8.15 nad miastem pojawił się "Little Boy", wszyscy zostali zrównani w bólu i strachu.
John Hersey prowadzi nas przez ich codzienność niemal minuta po minucie. Najpierw ciepły sierpniowy poranek, potem błysk jaśniejszy niż cokolwiek, co widziało ludzkie oko. Chwila ciszy. I nagle – piekło. Budynki, które rozpadają się jak domki z kart. Ciała porwane w powietrze. Cisza, która zamienia się w jęk setek tysięcy ludzi.
Reporter pisze językiem pozbawionym patosu, a jednak wstrząsa bardziej niż najdramatyczniejsze relacje. Kiedy pastor Tanimoto odciąga ciała z łodzi, by uratować rannych, czujemy ciężar każdej decyzji. Gdy ojciec Kleinsorge poi żołnierzy ze źdźbła trawy, widzimy nie abstrakcyjny heroizm, lecz konkret – ludzką dłoń drżącą od zmęczenia.
To jest siła "Hiroszimy": w opowieści o sześciu osobach zawiera się doświadczenie całego miasta. A w doświadczeniu jednego miasta – ostrzeżenie dla całego świata.
Część czytelników oczekiwała od autora jednoznacznej odpowiedzi: czy użycie bomby było moralnie dopuszczalne? Czy wojna usprawiedliwia wszystko? Ale Hersey nie daje nam tej ulgi. Jego książka nie jest umoralniającym kazaniem, lecz świadectwem. Reporter nie ocenia – opisuje. Nie wskazuje winnych – oddaje głos ocalałym.
To, co najbardziej uderza w "Hiroszimie", to brak rozdziału "ostatniego". Nie ma tam katharsis, nie ma pocieszenia. Jest tylko codzienność, która musi toczyć się dalej. Chłopiec, który bawi się pośród ruin, matka, która zbiera siły, by poszukać czegoś do jedzenia. W tym obrazie tkwi gorzka prawda: życie toczy się dalej, ale nigdy tak samo.
Siedemdziesiąt lat później, gdy świat patrzył na płonące Aleppo, Mariupol czy Gazę, reportaż Herseya powracał. Bo jego pytania są uniwersalne: jak wiele zła może wyrządzić człowiek? Jak wiele cierpienia może znieść jednostka? I dlaczego – mimo że znamy odpowiedź – wciąż powtarzamy te same błędy?
Reportaż ważniejszy niż kiedykolwiek
To nie tylko książka historyczna, reportaż z miejsca zdarzenia. To test, czy jeszcze wierzymy w moc prawdy. W świecie, gdzie coraz trudniej odróżnić obrazy realne od wygenerowanych, a każde wydarzenie natychmiast zostaje otoczone mgłą dezinformacji, wartość reporterskiego świadectwa rośnie. Hersey pokazuje, że dziennikarstwo nie jest dodatkiem do rzeczywistości, ale jej strażnikiem.
I tu dochodzimy do sedna: albo nauczymy się słuchać takich głosów jak Hersey, albo skazani jesteśmy na świat, w którym wojny będą wyglądały jak gry komputerowe, a cierpienie – jak memy. Jeśli pozwolimy, by rzeczywistość została zastąpiona przez symulację, wkrótce nie będziemy w stanie odróżnić tragedii od widowiska.
Dlatego “Hiroszima” to lektura obowiązkowa nie tylko dla historyków i miłośników reportażu. To książka, którą powinien przeczytać każdy dziennikarz, polityk czy biznesmen (szczególnie jeśli swój wynalazek porównuje do Projektu Manhattan). Bo przypomina, że reporter ma w rękach coś, co jest silniejsze niż broń – prawdę.
A prawda, choć nie wybucha tak głośno jak bomba atomowa, ma inną moc: potrafi ocalić nas przed powtórzeniem katastrofy. Ale tylko pod jednym warunkiem – że będziemy mieli odwagę ją przyjąć.
Tak jak dziś często nie mamy odwagi słuchać o ludobójstwie – i to najokrutniejszym, bo poprzez powolną śmierć głodową – którego na Palestyńczykach w Gazie dokonuje Izrael. Systemowo, z konsekwencją "godną" nazistów.
Pamiętajmy, idąc nie tyle z Herseyem, ile z Różewiczem: literatura [sama w sobie] nie ocala. To tylko słowa. Ważne, żeby reszta nie była milczeniem.
"Hiroszima" Johna Herseya w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego. Wydawnictowo Znak Literanova
Postscriptum
Publikuję ten tekst właśnie dziś – 1 sierpnia, w 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wydarzenia, którego tragicznym finałem – podobnie jak w przypadku Hiroszimy – było zrównanie z ziemią całego miasta i śmierć setek tysięcy ludzi. Hiroszima dostała reportaż Johna Herseya, Warszawa – przygnieciona po 1945 roku sowieckim butem – nie miała szansy na podobną opowieść. Dopiero po latach tragedia nadwiślańskiej stolicy doczekała się filmów, artykułów, spektakli teatralnych, a nawet komiksów czy popularnych piosenek. Były to jednak narracje późne – opowieści o ranie, która wciąż bolała, choć już dawno się zabliźniła.
Powstanie Warszawskie jest dziś jednym z najlepiej opowiedzianych wydarzeń w historii Polski. Nie znaczy to jednak, że możemy poprzestać na tym, co już wiemy. Hasło tegorocznych obchodów brzmi: "Dziel się pamięcią, bo zniknie" – i odnosi się zapewne do faktu, że odchodzą ostatni świadkowie tamtych dni. To właśnie od dobrych, rzetelnych opowieści zależy, czy pamięć przetrwa. Czy prawda obroni się sama? Wątpię. Wystarczy obserwować, jak w przestrzeni publicznej pojawiają się absurdalne teorie, takie jak zaprzeczanie istnieniu komór gazowych w Auschwitz (tak twierdzi publicznie Grzegorz Braun, na którego głosowało ponad 1,2 miliona Polaków!).
Nietrudno wyobrazić sobie narrację, według której Amerykanie "wyzwolili" Japonię w 1945 roku – historia, która mogłaby być wygodna dla niejednego polityka.
W epoce treści generowanych przez sztuczną inteligencję propaganda zyskuje jeszcze większe pole manewru. Kilka dni temu Izrael wypuścił masowo wyświetlaną reklamę obarczającą winą za głód w Gazie… ONZ.
Pisałem o tym już wielokrotnie, ale dziś – przy okazji wspomnienia najważniejszego reportażu XX wieku – pragnę raz jeszcze podkreślić, jak ogromna jest odpowiedzialność za słowo i jak istotne pozostaje wolne, niezależne dziennikarstwo. Teraz jest moment, aby w zalewie bylejakości, dezinformacji i "śmieci" postawić na jakość.
Parafrazując maksymę Marka Twaina: "Zanim prawda zdąży włożyć buty, AI obiegnie już Ziemię". To od nas zależy, kto wygra tę gonitwę.
Zdjęcie ilustracyjne to fragment okładki oryginalnego wydania "New Yorkera" z 31 sierpnia 1946 roku.
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-08-01T21:47:04+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T20:07:22+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T18:32:08+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T18:09:54+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T17:51:30+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T17:39:44+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T17:34:43+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T17:09:19+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T16:28:54+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T15:43:46+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T15:32:03+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T15:09:15+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T15:08:06+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T13:50:21+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T13:20:10+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T13:05:39+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T12:31:57+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T12:12:55+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:59:11+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:40:34+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:26:21+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T11:05:21+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T10:03:51+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T09:18:53+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T08:58:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T08:15:31+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T07:46:12+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T07:16:32+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:31:37+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-01T06:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T21:12:27+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T21:01:45+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T20:31:34+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T20:21:54+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T19:34:45+02:00