REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości
  3. Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Land Rover Defender zajął się ogniem, ale nie spłonął. Właściciel: straty wynoszą milion złotych

Nawet nie wiedzieliście, że Defendery już tak podrożały. Jeśli straty w wyniku nadpalenia wyniosły milion złotych, to ciekawe ile był wart cały Land Rover Defender.

13.10.2022
18:51
land rover defender
REKLAMA
REKLAMA

Czytałem kiedyś na off-road.pl opis podobnego wozu, który zbudował sobie pewien Ukrainiec. Auto było naprawdę doinwestowane, ale nie podawano kosztów jego budowy. Obstawiałem jednak, że przeróbki podwoiły wartość auta, czyli pewnie dobiło do jakichś czterech stów. Tym razem mowa o spaleniu wnętrza podobnego Defendera, a strata z tego tytułu to ponoć milion złotych.

W wyniku pożaru doszło do uszkodzenia wnętrza Defendera na drodze S19

Auto zapaliło się z niewiadomych przyczyn, nie pomogło kilkanaście gaśnic, a pożar ugasili w końcu przybyli na miejsce strażacy. Ze zdjęć widać, że ucierpiało głównie wnętrze, nie wiadomo jak tam z komorą silnika. Z zewnątrz auto wydaje się być mało uszkodzone, głównie osmolone szyby. Można więc zaryzykować twierdzenie, że nadaje się ono do odbudowy. Ze zdjęć to ciekawy egzemplarz – krótki (Defender 90), po przeróbkach terenowych, czyli tzw. motaniu. Ma typowo terenowe opony, ciekawe jak sobie radzą na ekspresówce. Widać, że właściciel zainwestował sporo pieniędzy i pracy w modyfikacje, auto zapewne nie raz było topione w błocie. Nadwozie jest mocno poszerzone i podniesione, ale chyba (nie mam pewności) nie ma mostów portalowych ze zwolnicami. W każdym razie z całą pewnością jest to auto, które w razie wklejenia się gdzieś w terenie każe bardzo daleko iść po traktor. Być może dlatego właściciel wiózł z sobą rower – lub może samo koło rowerowe, widać je na zdjęciach z akcji ratowniczej.

Najdroższy Defender w ogłoszeniach kosztuje 420 tys. zł

To przegięty do granic możliwości wóz wyprawowy ze wszystkim, co można byłoby sobie wyobrazić. Chyba nie ma już na świecie tak dzikich terenów, na których przydałby się taki Defender, wszędzie da się jechać na wyprawę zwykłą osobówką. I on kosztuje 420 tys. zł, więc wciąż brakuje jeszcze 580 tys. zł do tego spalonego-zielonego. A przecież auto nie spaliło się w całości, tylko jego wnętrze.

Początkowo sądziłem, że to może coś specjalnego typu Bowler Wildcat albo Tomcat, ale jeśli mnie wzrok nie myli to jest to jednak normalny, krótki Land Rover Defender, tylko po grubej zmocie. Współczuję właścicielowi, bo pożar samochodu to zawsze okropna sprawa – w dodatku wiem, jak błyskawicznie i z niczego potrafi się rozprzestrzenić. Podłączyłem kiedyś źle zegary w VW Polo i nagle spod deski rozdzielczej buchnął płomień, na szczęście szybko udało się go zadusić. Osmaliło się tylko podszybie. Wiem też, ile czasu i wysiłku potrafi zająć zbudowanie auta według własnego pomysłu i jak niekończącym się workiem na pieniądze są wszystkie „projekty tuningowe”.

Nasuwa się więc pytanie, czy spalone wnętrze zmotanego Defendera faktycznie warte jest bańkę? Nie wiem, choć się domyślam.

REKLAMA

O sprawie poinformował Lublin112.pl

Zdjęcia: KM PSP Lublin

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA