Wiadomości

Norma Euro 7 nie ma sensu. Polski minister prawie jak Rejtan na wyjeździe

Wiadomości 14.03.2023 88 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 14.03.2023

Norma Euro 7 nie ma sensu. Polski minister prawie jak Rejtan na wyjeździe

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz14.03.2023
88 interakcji Dołącz do dyskusji

Szkoda, że Rejtana już nie ma, widziałbym go jak rozkłada się w Brukseli w obronie samochodów spalinowych. Musiał zastąpić go Minister Infrastruktury – Andrzej Adamczyk, który w Strasburgu powiedział, że norma Euro 7 to nie jest coś dobrego dla nas, i dla mas chyba też.

PAP donosi, że minister Andrzej Adamczyk dał odpór normie Euro 7 w Brukseli Strasburgu, gdzie spotkał się ministrami transportu kilku krajów. Udzielił tam wywiadu, którego najważniejsze punkty brzmią tak:

  • Będziemy robić wszystko, aby ta propozycja nie weszła w życie.
  • Jesteśmy zaniepokojeni propozycją nowej normy Euro 7, która jest pochodną bardzo wysokich ambicji unijnych urzędników i grup w PE, które forsują rozwiązania nieprzystające do rzeczywistości.
  • To my wszyscy będziemy ponosili ciężar działań Komisji Europejskiej. To branża motoryzacyjna, branża transportowa poniesie bardzo negatywne konsekwencje po wprowadzeniu tychże propozycji. To dzisiaj bardzo wyraźnie wybrzmiało. Takie zdanie wyraził minister (transportu) Czech w imieniu swojego rządu. Również formułowałem podobne argumenty w imieniu rządu Polski , podobnie jak ministrowie Niemiec i Włoch.

Mówił jeszcze o tym, że koszt wdrożenia normy Euro 7 zostanie przerzucony na konsumentów. I że nie ma ona sensu, skoro i tak zmierzamy w stronę pojazdów bezemisyjnych. Akcentował również, że kosztem obywateli Polski nie będziemy wypełniali bardzo wygórowanych, niczym nieuzasadnionych ambicji urzędników i części środowisk w PE.

To może wyjaśnijmy, co to ta norma Euro 7, czemu dokładnie przeciwstawiał się minister.

Norma Euro 7 – co to jest?

Norma Euro 7 to nowa norma emisji spalin, która ma sprawić, że z rur wydechowych nowych samochodów będzie wydobywać się mniej szkodliwych substancji. Konkretnie planowany jest do 2035 roku 35 proc. spadek emisji tlenków azotu pochodzących od samochodów osobowych i lekkich aut dostawczych. Przewidziany jest też 56 proc. spadek emisji tlenków azotu z autobusów i samochodów ciężarowych. Z rur wydechowych samochodów osobowych ma wydobywać się też o 13 proc. mniej cząstek stałych, a 27 proc. mniej ma być tych, które pochodzą z tarcia przy hamowaniu.

Samochody są wzięte na cel, bo 39 proc. szkodliwych tlenków azotu w UE pochodzi z transportu drogowego i aż 47 proc. w obszarach miejskich, a także 10 proc. emisji cząstek stałych w UE. Żeby osiągnąć ambitne cele, norma Euro 7 ma:

  • ograniczyć emisję pochodzącą z hamowania,
  • wprowadzić bardziej efektywne testy emisji,
  • i przepisy dotyczące mikroplastiku z opon,
  • samochody mają spełniać normy przez dłuższy okres ich eksploatacji,
  • stworzony ma być cyfrowy monitoring zgodności z normami,
  • i lepszy nadzór nad testami.

Sama norma Euro 7 to kolejna sprawa dzieląca kraje UE.

Spór o samochody spalinowe

Wpisuje się ona w głębszy spór, który właściwie można streści do tego, czy warto się starać. Walka toczy się na kilku podobnych do siebie polach. Niektórym państwom nie podoba się zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, który ma nastąpić w 2035 roku. Przyczyny są różne, bogaci nie chcą być biedni, bo produkcja samochodów to istotna gałąź ich przemysłu. Biedniejsi zaś nie chcą być jeszcze biedniejsi i nie chcą kupować drogich elektrycznych samochodów. Do tego samego koszyczka oporu można wrzucić niechęć do normy Euro 7. Jej wprowadzenie na pewno sprawi, że samochody staną się droższe i jeszcze bardziej skomplikowane w utrzymaniu i naprawie.

Mamy tutaj dwa sprzeczne ze sobą stanowiska. Jedno można opisać tak – róbmy wszystko, żeby powietrze w miastach było czystsze i ograniczmy emisję dwutlenku węgla do atmosfery. A także drugie, mniej więcej takie – nie róbmy nic, bo i tak jest już za późno, wszyscy spłoniemy zanim poprawi się jakość powietrza.

Co ostatecznie wyjdzie z normy Euro 7?

Politycy ze wszystkich krajów muszą między tymi skrajnościami jakoś lawirować, co właśnie odbyło się w Strasburgu. Polski minister przemówił głosem szefów niektórych koncernów motoryzacyjnych – tym głosem, który mówi, że nie ma sensu pracować nad Euro 7, skoro zaraz wszystko będzie elektryczne. Jest to pogląd między innymi Prezesa koncernu Stellantis, który otwarcie mówi o tym, że ta nowa norma nie ma sensu.

Na pewno nie przyspieszy to prac nad normą Euro 7, które i tak idą jak krew z nosa. Pewnie wyjdzie z niej jakiś koślawy kompromis, który będzie polegał na tym, że będzie drożej, ale za to będzie niezbyt czyściej.

Czytaj dalej:

Samochód będzie informował o własnych emisjach, ale jak coś, to zwali na właściciela

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać