04.12.2019

Euro NCAP rozbiło tuzin aut. O dziwo, to nie stary VW Sharan zdobył najmniej gwiazdek

W ośrodku Euro NCAP rozbito właśnie kolejną grupę samochodów – zarówno spalinowych jak i elektrycznych. Jest kilka niespodzianek.

Pomimo ciągłego zaostrzania kryteriów, według których można przyznać danemu modelowi samochodu maksymalną notę 5 gwiazdek, w świeżo rozbitej grupie aut taką ocenę przyznano aż 9 razy.

Na taką notę zapracowały m.in. pożądane modele elektryczne – Tesla Model X oraz Porsche Taycan.

Nie oznacza to oczywiście identycznego poziomu bezpieczeństwa – choćby dlatego, że mówimy o sportowym sedanie i sporym SUV-ie. Ale jeśli nie będziemy rozważać hipotetycznego zderzenia ze sobą tych 2 aut, to okaże się, że w zderzeniach z przeszkodami stałymi Model X uzyskał lepsze wyniki, w kategorii bezpieczeństwa dorosłych ocierając się o 100 proc. punktów – zabrakło zaledwie 2 pp. Taycan w tej kategorii uzyskał 85 proc. punktów, a jedyne w czym wyprzedził Teslę to bezpieczeństwo dzieci (83 kontra 81 proc.).

Na szczęście nie trzeba wydawać setek tysięcy złotych, by cieszyć się maksymalną notą Euro NCAP.

Do najtańszych aut, które uzyskały taki wynik, należą nowe francuskie crossovery: Renault Captur oraz Peugeot 2008, choć ten ostatni musi być wyposażony w pakiet Safety Pack Plus (bez niego ma 4 gwiazdki).

Oprócz tego najwyższą ocenę otrzymały: nowa Skoda Octavia, nowy Ford Kuga, odświeżone Audi Q7, Subaru Forester oraz – o dziwo – Ford Mondeo po liftingu. Ten ostatni, będąc niezbyt świeżą konstrukcją, uzyskał zresztą godny uznania wynik 96 proc. za ochronę dorosłych – to tyle samo co wspomniane Renault Captur i więcej choćby od Audi Q7 i… Porsche Taycan. Subaru otrzymało w tej kategorii 97 proc.

W kategorii ochrony dzieci wygrał Forester, gromadząc 91 proc. punktów. Dla pieszych najmniej niebezpieczne będzie spotkanie trzeciego stopnia z Fordem Kugą. Tesla Model X nie ma sobie równych w kategorii systemów wspomagających i podnoszących bezpieczeństwo – dostała za nie aż 94 proc. punktów.

Wiekowe bliźniaki, Volkswagen Sharan i Seat Alhambra, zdobyły po 4 gwiazdki. Więcej niż Jeep Renegade.

Jest to dość ciekawe choćby ze względu na fakt, że te minivany w przypadku zderzenia ze ścianą (całą szerokością pojazdu) oferują mierną ochronę klatki piersiowej kierowcy (w Jeepie żadna część ciała nie jest zaznaczona na czerwono). Pudełkowaty Renegade spisał się natomiast nieco lepiej jeśli chodzi o ochronę najmłodszych (84 kontra 78 proc.). Nie można tego samego powiedzieć o ochronie pieszych – co prawda w chwili uderzenia ryzyko odniesienia obrażeń jest tu odrobinę niższe niż w VW i Seacie, ale Jeepa testowano w wersji bez systemu automatycznego hamowania, przez co dostał w tej kategorii 0 punktów.

W ostatecznym rozrachunku nieznacznie niższy wynik ogólny niż w niemiecko-hiszpańskim duecie poskutkował przyznaniem Jeepowi zaledwie 3 gwiazdek. Renegade’a testowano też w Euro NCAP w 2014 r., ale ponieważ wtedy kryteria nie były wtedy tak zaostrzone, samochód otrzymał wtedy maksymalną notę 5 gwiazdek.

Jak zawsze warto też dodać, że nie ma co patrzeć tylko na gwiazdki.

Na bezpieczeństwo składa się wiele czynników. Oceny uzyskiwane w testach zderzeniowych są oczywiście warte uwagi, ale to nie jest żadna wyrocznia – a już na pewno nie w sytuacji, gdy bezpieczniejsze auto po liftingu traci 2 gwiazdki w porównaniu z gorzej wyposażoną i bardziej niebezpieczną dla pieszych wersją przedliftową (vide Jeep).

Z drugiej strony, lepiej takie testy robić niż ich nie robić. Inaczej nadal klienci z niektórych krajów będą mieli do czynienia z takimi przypadkami jak Mitsubishi L200 bez poduszek powietrznych i zeroma gwiazdkami na koncie. Albo z Nissanem NP300 gniotącym się jak puszka.

Rozumiem niechęć wielu osób do Euro NCAP i sam ją częściowo podzielam, ale spójrzmy prawdzie w oczy: gdyby nie pogoń producentów za gwiazdkami, to moglibyśmy pomarzyć o tak bezpiecznych autach jakie są teraz w sprzedaży. Ale raporty warto jednak czytać uważnie, bo gwiazdki to nie wszystko.