O jedno „ha ha” za daleko. Youtuberzy ukarani za pranki więzieniem i grzywną
Śmieszki, heheszki, zgrywy. Internet jest pełen wątpliwej jakości żartów, które dawno przekroczyły granicę śmiechu i są w najlepszym wypadku żenujące. W gorszym niezbezpieczne. W najgorszym zabójcze.
Konsekwencje czynów w rzeczywistym świecie zostają zastąpione przez wirtualny fame i realną kasę. Chrzanić więc konsekwencje. Kogo obchodzi, jak się czuje ten przegryw przede mną, jeśli lud domaga się igrzysk. I jest w stanie za nie zapłacić.
Okrucieństwo jak najbardziej do przyjęcia
To był styczeń 2017 r. Popularny młody youtuber, ReSet miał świetny plan, dzień zapowiadał się pięknie. Kupił paczkę Oreo, wyjął z ciasteczek białe nadzienie i na jego miejsce wycisnął pastę do zębów. Na swoją ofiarę wybrał bezdomnego. Podszedł do niego podarował mu kilka euro i spreparowane przez siebie łakocie. Bezdomny, po zjedzeniu prezentu, zwymiotował.
Ku zaskoczeniu i kompletnemu niezrozumieniu ReSeta, ludzie nie pokładali się ze śmiechu. Na krytykę odpowiedział kolejną perłą dowcipu. Może nieco przesadziłem, ale spojrzecie na dobre strony: To pomoże mu wyczyścić zęby, pewnie nie mył ich, odkąd został ubogi.
Poczucia humoru ReSeta nie doceniała nie tylko niewdzięczna społeczność, ale też sędzia. Kanghua Ren, bo tak się nazywa się ta gwiazdka internetu, ma zapłacić 20 tys. euro zadośćuczynienia ofierze okrutnego żartu. Grozi mu też 15 miesięcy więzienia, choć w tym ostatnim pewnie nie wyląduje, a wszystko skończy się na zawiasach. Jego kanały społecznościowe zostały zamknięte i nie może otwierać nowych przez pięć lat.
To nie sam youtuber wpadł na ten błyskotliwy pomysł. Podsunął mu go jeden z fanów w komentarzach. Nie, my też nie wiemy, jakim trzeba być dzbanem, żeby wpaść na coś takiego lub coś takiego zrealizować. Naukowcy jeszcze badają sprawę.
Swat: Zabójczy żart
28 grudnia 2017 r. policja w Wichita dostała niepokojące zgłoszenie. Młody człowiek informował ich telefonicznie, że właśnie zamordował ojca, a matkę i młodszą siostrę trzyma jako zakładniczki. Gdy oddział dojechał na miejsce wezwania, otworzył im niczego niespodziewający się Andrew Finch. Zginął przed swoim domem zastrzelony przez policję. Jednemu z funkcjonariuszy wydawało się, że mężczyzna sięga po broń.
Tayler R. Barris przyznał się do 51 stawianych mu zarzutów. Bawił się w swatting od dawna, wysyłał uzbrojoną po zęby policję pod cudze adresy i raportował o wyimaginowanych bombach. W tym wypadku poszło o zemstę, takie kreatywne rozwiązanie sporu, który powstał podczas grania w Call of Duty. Swatterzy często jednak za swoje ofiary obierają streamerów, żeby móc oglądać, jak na żywo na ekranie ofiary rozgrywa się mrożący krew w żyłach seansach. Ofiarami padają też celebryci.
Na wymyślenie alternatywnej zabawy Barris będzie miał 20 lat. Przesiedzi je w więzieniu.
Must be funny in the rich man's world
Czy głupie żarty były znane światu już wcześniej? Z pewnością. Czy w związku z tym nic się nie zmieniło? Nie, ale teraz można je lepiej monetyzować.
Dowiodła tego choćby znana sprinterka Kinsey Wolanski. Rosyjska modelka wybiegła na murawę podczas finału Ligi Mistrzów w stroju kąpielowym reklamującym płatną stronę z roznegliżowanymi paniami. Prowadzi ją jej chłopak. Do tego Wolansky stała się sławna i zarobiła kilka tysięcy śledzących na Instagramie (konto jednak zablokowano), a także nagoniła nowych widzów na youtube'owy kanał swojego chłopaka.
I tak, wybryk Wolansky jest stosunkowo niegroźny, ale pokazuje, jak łatwo na łamaniu norm zarobić i nie ponieść niemal żadnych konsekwencji. Granica tego, co można, a czego nie można w internecie, rozmywa się, także z winy obserwujących i komentujących. To my decydujemy, co klikać, do czego namawiać, na co głosować i co krytykować. Kretyński żart ReSeta okazał się całkiem dochodowy, bo ludzie w niego klikali. Za firm dzieciak zgarnął 2,475 dol.
Głupota popłaca
Badania pokazują, że kara, żeby miała swój wymiar odstraszający, musi być nieunikniona. To bezwzględne egzekwowanie prawa powoduje spadek przestępczości, a nie podnoszenie wysokości kary. Swatterzy często pozostają anonimowi. Policja ich nie ściga ze względu na koszty. Tylko czy to nie jest ponury paradoks i właśnie rezygnując ze ścigania, nie dają biernego przyzwolenia na kontynuowanie takiej „zabawy”?
Ludzie będą się wygłupiać, posuwać żarty za daleko, sprawdzać, gdzie leżą granice. Duchowe dzieci Herostrateda nie mają do zaoferowania światu nic ciekawego, ale i tak chcą być sławne i z tej sławy odcinać kupony. Jak długo nie będziemy robić nic, by jasno je zarysować i wskazać palcem (czasami palcem Temidy) te żarty, które je przekraczają, będziemy mieć swatterów, okrutne wyzwania, złośliwe pranki. Trzeba przywrócić konsekwencje, także czynom z wirtualnego świata.