Testujemy HTC One. Recenzja Spider's Web, część pierwsza: wykonanie i hardware
HTC One to topowy smartfon w ofercie tajwańskiej firmy, którego od zeszłego piątku używam jako głównego telefonu. Mam nieco spostrzeżeń i zapraszam do zapoznania się z pierwszą częścią jego recenzji. Głównym punktem odniesienia jest naturalnie flagowiec z zeszłego roku, HTC One X. Poprzeczka ustawiona była wysoko, konkurencja też nie śpi. Czy warto wydać na nowy model ponad dwa tysiące złotych?
Pierwsze wrażenia opisałem chwilę po wyjęciu HTC One z pudełka. Nie da się ukryć, że to naprawdę udany telefon i to pod każdym względem. Dzięki aluminiowej obudowie sprawia solidne wrażenie, a mimo nieco większych gabarytów pewniej leży w dłoni od zeszłorocznego modelu. System Android z nową nakładką Sense jest przemyślany, logiczny i działa bardzo płynnie.
Zastosowany ekran o rozdzielczości 1080p jest fenomenalny. Ale nie należy zapominać, że One to znów ogromny telefon z ekranem o przekątnej 4,7 cala, co nie wszystkim będzie odpowiadać. Duże rozmiary to już niestety standard w przypadku telefonów z Androidem z górnej półki. Mam nadzieję, że status quo zmieni nadchodzący HTC One Mini. Dziś jednak zajmuję się tym starszym i większym bratem. A jest czym się zajmować.
Topowy hardware bez kompromisów
Na początku recenzji nie da się nie wspomnieć o użytych w urządzeniu podzespołach. Ale tak naprawdę nie ma co zaglądać do środka telefonu i wpatrywać się w benchmarki - wystarczy napisać, że ma on po prostu wszystko to, co potrzebne dzisiejszym smartfonom. Specyfikacja wystarcza aż nadto do płynnego działania systemu, gdyż sercem jest wydajny układ Qualcomm Snapdragon 600. To w końcu najszybsza obecnie dostępna jednostka w ofercie tego producenta. Czterordzeniowy procesor wspierany przez 2 GB pamięci RAM i 32 GB pamięci wewnętrznej zapewnia płynne działanie w niemal każdych warunkach.
Gry w które grałem, na czele z Modern Combat 4, nie stanowiły dla niego wyzwania. Co mnie miło zaskoczyło, to fakt, że ze względu na sporą ilość pamięci nawet te najbardziej zasobożerne aplikacje nie powodowały zamykania wszystkich pracujących w tle programów. Co prawda od wysiłku smartfon momentami robił się ciepły, ale nigdy nie przekroczył granic przyzwoitości. Wysoką wydajność widać też w codziennym użyciu. Aplikacje ładują i przełączają się po prostu błyskawicznie.
Nie będę zanudzał Was wymienianiem wszystkich danych technicznych, bo z pełną specyfikacją możecie zapoznać się na stronie producenta. Jak w każdym szanującym się androidowym smartfonie, na pokładzie znaleźć można GPS, łączność NFC czy moduły Bluetooth oraz Wi-Fi. Jest nawet czujnik podczerwieni, dzięki któremu HTC One stanie się pilotem do telewizora. Najbardziej wyróżnia się na tle konkurencji aparat z Ultrapikselami, ale jemu poświęcę osobny akapit w drugiej części recenzji.
Ekran Full HD
Sama wydajność urządzenia to jedno, ale przy pierwszym kontakcie użytkownika po prostu oczarować może fenomenalny ekran. Panel LCD o przekątnej 4,7 cala posiada rozdzielczość 1920 na 1080 punktów. To przecież dokładnie tyle samo, co kilkudziesięciocalowe telewizory Full HD! Kąty widzenia są bardzo dobre, widoczność w słońcu niezła. Nie sposób już gołym okiem rozróżnić pojedynczych pikseli, a wyświetlany obraz jest po prostu świetny. Nie jest tak przejaskrawiony jak w przypadku Super AMOLEDów, które stosuje Samsung, ale nie umiem określić, który jest lepszy: w One czy w SGS4. Obie technologie różnią się pod względem nasycenia i odwzorowania kolorów, a ile ludzi, tyle opinii na temat wyższości jednego nad drugim.
Skłamałbym też mówiąc, że nie widać różnicy między zeszłorocznym ekranie 720p w One X, a tegorocznym 1080p w One. Zmianę na plus widać zwłaszcza pod względem odwzorowania kolorów. Są jeszcze żywsze, a zdjęcia i filmy wyglądają po prostu lepiej - ale też nie na tyle, by uznać ekran w One X za kiepski. Jeśli zaś chodzi o szczegółowość obrazu i zagęszczenie pikseli, to tu już jak bym się nie przyglądał, to nie widzę większej różnicy. Wartość PPI (Pixel Per Inch, pikseli na cal) przy rozdzielczości 1280 na 720 punktów jest już moim zdaniem wystarczająca, a rozdzielczość Full HD w smartfonach to tylko efekt niezdrowej konkurencji producentów prześcigających się w numerkach.
Front urządzenia jest idealnie płaski, i można mieć tylko nadzieję, że ekran po kilku miesiącach użytkowania nie złapie rys. Szkoda, bo poprzednie telefony HTC bywały tak wyprofilowane, że telefon leżąc na stole nie dotykał ekranem płaskiego podłoża. Oby zastosowane szkło Gorilla Glass sprostało zadaniu. W przypadku mojego egzemplarza jeszcze żadna się nie pojawiła, a wiem przy tym, że nie byłem pierwszą osobą testującą ten telefon. To dobrze rokuje, ale o ekran dbałem i nie nosiłem telefonu w kieszeni chociażby z kluczami.
Bryła telefonu
Samsung użył w swoim Galaxy S4 większego ekranu niż rok temu, ale jednocześnie zmniejszył całą bryłę urządzenia. W HTC One natomiast ekran pozostał taki sam, ale tegoroczny flagowiec urósł względem poprzednika o kilka milimetrów - de facto o tyle samo, ile wysokości ma dodatkowy głośnik stereo. Ale tak naprawdę wcale tego nie czuć, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ze względu na wyprofilowanie obudowy nawet lepiej leży w dłoni niż poprzednik.
Wszystko za sprawą plecków, które są wyprofilowana w łuk. Dzięki temu zabiegowi smartfon HTC jest wygodniejszy niż mniejsze i cieńsze, ale bardziej przypominające prostopadłościan konstrukcje. Dobrym ruchem było też schowanie w obiektywie obiektywu aparatu, który dzięki temu jest mniej podatny na zarysowania. Sam telefon, ze względu na profilowany tył, po położeniu lekko się trzęsie, ale po dwóch sekundach się uspokaja i leży równo bez przechylania się na boki.
Przedni panel to natomiast już płaska, jednolita tafla szkła, która przykrywa ekran i oba przyciski dotykowe umieszczone pod ekranem: Wstecz i Home (o braku guzika Menu napiszę w części poświęconej oprogramowaniu). Pod i nad szkłem znajduje się aluminiowa obudowa i głośniki Boomsound. W przypadku górnego, po jego lewej stronie znajdują się czujniki (zbliżeniowy i natężenia światła) a po prawej kamerka wideorozmów. Na całe szczęście kamerka przykryta jest szkłem i w przeciwieństwie do One X, nie zbiera w środku kurzu i paprochów pogarszających jakość zdjęć i telekonferencji.
Obudowa i porty
Jeśli chodzi o obudowę urządzenia, to HTC zdecydowało się znów na typ unibody. Znaczy to tyle, że nie da się zdjąć klapki i samodzielnie wymienić akumulatora, a liczbę portów, wejść i przycisków ograniczono do minimum. Na lewej krawędzi w jej górnej części znajduje się teraz slot na kartę microSIM, który otworzyć można za pomocą igły, agrafki, spinacza lub specjalnego kawałeczka metalu znajdującego się w pudełku. Możecie od razu zapomnieć o rozbudowie pamięci i kartach microSD, bo Tajwańczycy pozbyli się tego elementu na dobre.
Na prawym boku znajdują się przyciski głośności. Są one aluminiowe i nie wystają z obudowy. Pod palcem czuć jednak ich delikatną fakturkę i nie ma problemów z ich obsługą nawet z zamkniętymi oczami. Na dole po prawej stronie na boku urządzenia znajduje się, co jest miłym zaskoczeniem, port microUSB. Cieszy, że projektanci HTC w końcu zrozumieli, że podłączanie kabla od ładowania do bocznej krawędzi urządzenia nie należy do wygodnych.
U góry, także z prawej strony znajduje się gniazdo słuchawkowe minijack. To tak naprawdę najlepsze możliwe rozwiązanie, a dzięki takiemu ułożeniu w trybie landscape wystające kable nie przeszkadzają pisać. Szkoda, że nie każdy producent o tym pamięta i niektóre smartfony - nawet w ofercie HTC - mają porty umiejscowione po prostu tragicznie. W końcu kabeł do ładowania podłącza się do telefonu nawet kilka razy dziennie.
Przycisk power i wykonanie
Przycisk power znajduje się u góry urządzenia i stwarza wiele kontrowersji. Użytkownicy Samsunga, gdzie przycisk blokady jest na prawej krawędzi mogą sobie zadać pytanie, jak on się tam znalazł. Po pierwsze, przycisk pełni teraz funkcję diody podczerwieni, dzięki której może stać się pilotem do telewizora, a po drugie HTC umieszcza go tam od zawsze. Ze względu na wielkość ekranu umiejscowienie przycisku nie dość, że na górze to jeszcze po lewej stronie, wydaje się niefortunne. Ale tak naprawdę w codziennym użytkowaniu nie jest to problemem.
Do nieco zmienionego sposobu chwytu bardzo szybko się przyzwyczaiłem i nie sprawia już żadnego problemu, tak samo jak dotarcie kciukiem do każdego miejsca na ekranie. Oczywiście musicie pamiętać, że mówi to osoba, która z ekranem 4,7 cala ma do czynienia już od ponad roku. Użytkownik iPhone’a 4S albo starego Wildfire S pewnie widząc One złapie się za głowę. Trzeba jednak się z tym pogodzić, ponieważ konkurencyjne firmy też nie posiadają mniejszych telefonów o dobrej specyfikacji.
Mam przyjemność testować srebrną wersję kolorystyczną urządzenia i muszę przyznać, że wygląda ona świetnie. Zastosowanie aluminium sprawia, że korzystając z HTC One naprawdę ma się wrażenie, że to produkt klasy premium. W przeciwieństwie do koreańskiego, plastikowego Samsunga, metalowy tajwański smartfon wydaje się znacznie solidniejszy i bardziej elegancki. Testów wytrzymałości nie prowadziłem, ale chociaż jest to telefon dość cienki, to przy tym bardzo sztywny. Nie skrzypi przy uginaniu, a jego waga natomiast wyraźnie zaznacza się w dłoni, ale jest trochę lżejszy niż np. mniejszy od niego iPhone 4S.
Jakość dźwięku i Boomsound
Jeśli chodzi o umieszczone pod i nad ekranem głośniki stereo o kiepskiej nazwie Boomsound, to byłem z początku bardzo sceptyczny. W końcu po co mi taki bajer, jak i tak zawsze mam ze sobą słuchawki? Okazało się jednak, że dźwięk jest z nich na tyle głośny i czysty, że nawet osoba taka jak ja (czyli posiadająca dość spory ubytek słuchu) była w stanie oglądać komfortowo filmiki z YouTube’a. Oczywiście testowałem głośniki w domu, nie w jadącym autobusie. Może i HTC One nie zastąpi mi bezprzewodowego głośnika na Bluetooth, ale do okazjonalnego puszczenia muzyki na ognisku będzie jak znalazł.
Telefon jest też bardzo głośny podczas wibracji. Na tyle, że na niektórych powierzchniach powiadomienie wibracyjne o nowych wiadomościach zagłusza dzwonki. Są one też znacznie bardziej intensywne podczas pracy z telefonem i poprawiają wrażenia z pisania na klawiaturze ekranowej. Jako ciekawostkę dodam, że nie tylko słuchawki, ale też wbudowane głośniki korzystają z technologii Beats Audio. Podbicie dźwięku można wyłączyć, co sprawia, że paradoksalnie stają się one głośniejsze, ale cierpi na tym jakość dźwięku, który bez Beats Audio jest znacznie bardziej zniekształcony.
Sama jakość rozmów przez telefon jest natomiast w pełni zadowalająca, a znajdujący się obok głównego aparatu dodatkowy mikrofon ma za zadanie badać natężenie dźwięków otoczenia i dostosowywać poziom natężenia dźwięku do warunków - co zdaje się działać bardzo dobrze. Moi rózmówcy również nie narzekali, ale też nie zauważyli, aby było mnie samego słychać jakość wyraźnie lepiej. Nie było też żadnych problemów z rozmowami przez zestaw słuchawkowy. Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić, to szybko zdzierające się logo Beats Audio znajdujące się na pleckach urządzenia.
Czas pracy na akumulatorze
Wiele osób pyta mnie od kilku dni o czas pracy HTC One. Oczywiście aby wypowiedzieć się na ten temat kategorycznie, trzeba byłoby z telefonem spędzić co najmniej kilka tygodni. Mocne podzespoły pożerają prąd w zastraszającym tempie, ale użyte ogniwo nie należy wcale do najmniejszych. Obawiałem się, że z tego powodu czas pracy nie będzie zadowalający, ale chciałem, żeby HTC mnie mile zaskoczyło. Jednak po kilku dniach potwierdziły się moje przypuszczenia: nie jest ani dobrze, ani tragicznie.
W zależności od dnia i tego, jak intensywnie z One korzystałem, smartfon potrafił wykrzesać z siebie od 8 do kilkunastu godzin pracy. Mam wrażenie, że w One X jest pod tym względem nieco gorzej. Co ciekawe, bardzo mały wpływ na akumulator mają otwarte w tle aplikacje (mam ich zainstalowane około 100), stałe połączenie z siecią (niezależnie czy 3G lub Wi-Fi) i powiadomienia push (włączam gdzie się da). Wskaźnik leci na łeb na szyję dopiero podczas włączenia ekranu, co widać zresztą na wykresach.
Czy to wada? Jeśli patrzeć na samo urządzenie, to zdecydowanie tak. Jeśli jednak przyjrzeć się sprzętom konkurencji, to w każdym przypadku jest tak samo kiepsko. Niezależnie, czy kupi się HTC One, Galaxy S4, Xperię Z, Nexusa 4 czy nawet iPhone’a 5 - inwestycja w powerbank wydaje się bardzo rozsądnym pomysłem, a gdy tylko się da, najlepiej trzymać telefon podpięty do ładowarki. Warto też poznać opcje służące oszczędzaniu energii. Z paska powiadomień jednym przyciskiem można wykonać dowolną kombinację następujących czynności: zmniejszanie natężenia podświetlenia, wyłączenie wibracji, zwolnienie taktowania procesora i umożliwienie urządzeniu automatycznego rozłączania połączenia danych.
Krótka piłka: czy warto?
Pod względem jakości wykonania, wyglądu i użytych podzespołów HTC One jest zdecydowanie liderem w swojej klasie. Czy jestem w stanie polecić HTC One ze względu na hardware? Z pewnością tak, nic mu nie brakuje. Ale przy wyborze telefonu równie ważny jest użyty software, a wiadomo, że kiepskie oprogramowanie może zepsuć wrażenia z korzystania z nawet najlepszego sprzętowego setupu.
Jednak z oceną Androida z najnowszą wersją nakładki Sense powstrzymam się jeszcze kilka dni.
To dopiero pierwsza część recenzji, w której skupiłem się na fizycznych cechach telefonu. Z oprogramowaniem chcę spędzić nieco więcej czasu, aby dokładnie opisać jego zalety oraz wady. Poniżej znajdziecie jeszcze trochę zdjęć.