Po MWC: Zwycięzca może być tylko jeden.
Dla Apple'a dziś wszystko mogłoby się wydawać idealne - mimo kryzysu PR przy starcie, iPhone 4 sprzedaje się kapitalnie, iPad wciąż korzysta z prawa pierwszeństwa na rynku, a sprzedaż Maków wreszcie zaskoczyła na tzw. efekcie "halo". Jednak przechadzając się po labiryntach Mobile World Congress w Barcelonie nie mogłem pozbyć się wrażenia, że prawdziwie dobre czasy dla Cupertino wkrótce się skończą. I to w naturalny sposób.
Mimo iż jak zwykle arogancko nieobecny, to Apple dostał najbardziej prestiżowe wyróżnienie podczas Mobile World Congress - iPhone 4 został wybrany najlepszym urządzeniem mobilnym. Jednak prawdziwy zwycięzca tegorocznego MWC był gdzie indziej. W zasadzie to był wszędzie, gdyż rozmach penetracji mobilnego rynku przez Androida może onieśmielać.
Na spektakularnie wyglądającym stanowisku Androida podczas MWC furorę robiła ciekawa instalacja - coś na wzór znanych z polskich kościołów w okresie bożonarodzeniowym szopek - ruchoma szopka z Androidami. Po specjalnym torze jeździły sobie wszystkie urządzenia mobilne z Androidem jedno za drugim. Nie sposób było dotrwać do końca serii by natrafić na to samo urządzenie - tak długa była to kolejka. To symboliczny dowód na to, czym już jest Android i rzut oka czym jeszcze będzie. A przecież stanowisko Androida, mimo że naprawdę duże, było jednym z wielu, które Androida pokazywały na wszystkim możliwym sprzęcie w każdych ilościach. Samsung (chyba z największą powierzchnią), LG, Motorola, HTC, ZTE - żeby tylko wymienić tych największych - oni wszyscy przygotowują zalew nowych urządzeń z systemem Google'a.
Google idzie pełną parą i pełną masą. Może i dziś nie zarabiają, ale przy liczbie użytkowników Androida, która - tego jestem pewien - w ciągu najbliższych 12 miesięcy co najmniej się podwoi, to pewność Erica Schmidta, że spokojnie 10 dol. z nich w ciągu roku zbiorą, brzmi wręcz zachowawczo. Android będzie miał wkrótce status Windowsa na rynku mobilnym - niezbyt kochanym, ale nieodzownym elementem krajobrazu rynkowego. Dlaczego? W najprostszy z możliwych sposób - nie ma alternatywy. Producenci, szczególnie ci z Azji, aż palą się w blokach startowych by zalać rynek swoimi urządzeniami. Oni skazani się na Androida, bo po prostu niczego innego nie ma - Windows Phone jest wciąż nieprzygotowany i na dodatek od poprzedniego tygodnia "zarezerwowany" dla Nokii, webOS należy do HP, który dzielić się nim nie chce (bo i po co skoro sami go kupowali od Palma), BlackBerry to system dostosowany tylko i wyłącznie do sprzętu RIM, a iOS poza myśleniem.
Nie mylił się CEO Nokii Stephen Elop w swojej diagnozie mówiąc, że Nokia z Windows Phone 7 ma być trzecią wielką platformą mobilną po Apple'u i Google'u. Mylił się jednak w ocenie przyszłości platform, bo wygląda na to, że będzie jedna dominująca w podobnym rozmiarze do tego, jak dziś Windows dominuje na rynku PC. Na razie nie ma widoków na to, by był ktoś w stanie zagrozić dominacji ilościowej Androida.
Mimo, iż nie obecny, to o Apple'u w kuluarach MWC mówiło się najwięcej - o iPhonie, o iPadzie, o Steve'ie Jobsie. Wielu osobom rozpala wyobraźnię perspektywa wydania przez Apple'a mniejszego iPhone'a. Rozmawiałem długo z Horace Dediu z robiącego furorę analitycznego bloga Asymco (wkrótce pełen zapis tej niezwykle interesującej rozmowy), który jest przekonany, że Apple wyda mniejszego iPhone'a, że to kwestia nie czy lecz kiedy - kiedy Apple uzna, że timing jest odpowiedni. Tyle, że nawet jeśli Apple zaoferuje rynkowi iPhone'a mini za, powiedzmy 200 dol., to wciąż będzie on jeden i w zalewie coraz to różniejszych modeli z Androidem raczej nie będzie miał takiego oddźwięku na rynku jak duży iPhone.
Zresztą pewne nasycenie tego, ile iPhone może ugrać na rynku mobilnym już można obserwować. iPhone 4 w sieci Verizon, jeszcze do niedawna nazywany "telefonem marzenie" sprzedał się w pierwszym miesiącu dostępności na rynku gorzej niż oczekiwano. Symptomatyczne było także to, że nie było kolejek przy debiucie, na który przygotowywał się Apple.
Pozycja Apple'a na rynku mobilnym - mimo, iż może się to wydać dziś nie do pomyślenia - będzie stopniowo marginalizowana. Z kilku powodów. Po pierwsze - Apple powoli traci miano największego innowatora na rynku mobilnym. Wprawdzie to Steve Jobs pierwszy pokazał światu nowoczesny mobilny system operacyjny i od niego w 2007 r. wszystko się zaczęło, ale konkurenci w swojej całej masie szybko nadganiają, a nawet wyprzedzają Apple'a. Powoli Android Market dogania w liczbie aplikacji do tego, co można znaleźć w AppStore (umówmy się - różnica pomiędzy 150 tys. a 300 tys. dla przeciętnego użytkownika nic nie znaczy; pewna pula najważniejszych aplikacji jest zarówno tu, jak i tam). To produkty konkurencyjne mają lepszy system powiadomień od Apple'a. To konkurenci na rynku mobilnym wdrażają jako pierwsi innowacje sprzętowe takie jak na przykład 3D w smartfonie.
Po drugie - Apple jest coraz bardziej arogancki w tym, co aż nadto unaocznia sprawa subskrypcji wewnątrz aplikacji iOS. Albo może inaczej - jest wciąż tak samo arogancki jak wtedy, kiedy nie było alternatywy. Dzisiaj już są i ci, których arogancja Apple'a uderza w bezpośredni sposób, wcale nie muszą zginać karku, zagryzać zęby i akceptować warunki narzucane przez Apple'a by wyjść na swoje, czyli zarobić. Jest Google Pass, który w bezpośredni sposób odpowiada na horrendalną 30% prowizję Apple'a za każdą subskrypcję od dostawców treści (głównie prasy). Jest OnLive - nowy system gier w chmurze zaprezentowany przez HTC. W końcu są alternatywne wydania magazynów prasowych na konkurencyjne produkty - np. HP pokazał kilka świetnie przygotowanych magazynów na webOS, tj. "Sports Illustrated".
Po trzecie - Steve Jobs, a raczej jego brak. Wprawdzie słyszymy doniesienia, że pokazał się tu i tam (dzisiaj np. u prezydenta Obamy), że nadzoruje w bezpośredni sposób prace nad kluczowymi projektami Apple'a, ale słyszymy też i inne doniesienia. Nieważne, które są bliższe prawdy. Ważne jest to, że Steve Jobs coraz mniej firmuje swoją twarzą to, co pokazuje Apple. Nowego iPhone'a, czy nowego iPada będzie zapewne pokazywał już ktoś inny. Czy przekona do nich miliony użytkowników w taki sposób, jak zawsze robił to Jobs? Co będzie za rok, kiedy trzeba będzie podejmować nowe kluczowe decyzje w obliczu totalnych inwestycji konkurencji?
Na rynku mobilnym Apple'a czeka więc powolna droga ku temu, co stało się z firmą na rynku PC. To Apple wymyślił pierwszy przyjazny użytkownikowi graficzny system operacyjny, to Apple zaoferował pierwszy miły dla oka i kompaktowy (jak na tamte czasy oczywiście) sprzęt komputerowy, który w pierwszym okresie robił furorę. Jednak to zarówno nie system operacyjny Apple'a, jak i sprzęt komputerowy Apple'a stały się na dłuższą metę dominantami na rynku. Był nim Windows - równie mało innowacyjny w stosunku do systemu Apple'a, jak dziś Android; był m.in. HP - z mniej wykwintnym, ale mimo to wciąż całkiem atrakcyjnym i bardziej dostępnym sprzętem.
Teraz będzie chyba tak samo - Android na długie lata zdominuje platformę softwarową, a zastępy azjatyckich producentów zakopią Apple'a swoim sprzętem - tańszym, mniej ekskluzywnym, ale równie innowacyjnym. Apple'a ponownie czeka niszowość - miła i niezwykle dochodowa, ale mimo wszystko tylko niszowość.