Zaczyna się. Tak Facebook będzie walczył w Europie z fałszywymi treściami
Facebook wdroży wkrótce w Niemczech możliwość zgłaszania fałszywych informacji przez użytkowników. Zgłoszenia będą sprawdzane, a w przypadku stwierdzenia, że dana treść jest tzw. fake newsem, zostanie oznaczana jako nierzetelna.
Zgłaszanie fałszywych informacji będzie działało w ten sam sposób, jak w pozostałych przypadkach. Gdy w aplikacji mobilnej klikniemy trójkąt w prawym górnym rogu, widzimy możliwość zgłoszenia postu. Następnie przechodzimy do określenia powodu. Treść może być zatem irytująca lub nieciekawa. Możemy też uznać, że nie powinna znaleźć się na Facebooku. Trzeci powód to spam. Wkrótce użytkownicy z Niemiec otrzymają czwartą opcję: fałszywa informacja.
Mechanizm ma zostać wdrożony w najbliższych tygodniach - podaje niemiecki oddział Facebooka. Co stanie się z postem po zgłoszeniu? Zostanie on zweryfikowany przez zewnętrzne organizacje będące sygnatariuszami kodeksu zasad Poynter’s International Fact Checking Code of Principles. "Wierzymy, że bezpartyjne i przejrzyste sprawdzanie faktów może być potężnym narzędziem dziennikarskiej odpowiedzialności" - możemy przeczytać na jego stronie.
Wyłapane fake newsy mają być oznaczane jako nierzetelne, ale użytkownicy nadal będą mogli je udostępniać. Oczywiście fałszywe informacje stracą swój priorytet w aktualnościach. Będą wyświetlać się mniejszej liczbie odbiorców.
W 2016 roku media i politycy obudzili się w nowej rzeczywistości
W kolejnym roku podejmą walkę rozpoczętą ze znacznym opóźnieniem. O wpływie nieprawdziwych informacji dyskutowano głośno po (i w trakcie) kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Zagrożeniem nazwała je wprost w listopadzie Angela Merkel. Kanclerz Niemiec poruszyła ten temat podczas wystąpienia w Bundestagu.
W kontekście walki z fake newsami dostało się mediom społecznościowym, zwłaszcza Facebookowi. To dlatego Mark Zuckerberg zapowiedział wdrożenie narzędzi, które pozwolą pokonać smoka dezinformacji i manipulacji. Własne mechanizmy pokazał też Google.
To nie koniec. Swój zespół weryfikacji prawdy chce mieć również BBC. "Nie zamierzamy cenzurować internetu, ale prezentować w nim prawdziwy obraz świata, zniekształcany coraz częściej przez ewidentne przypadki zamierzonej dezinformacji" - mówił James Harding, szef redakcji informacyjnych stacji cytowany przez Wirtualne Media.
Wszystko to brzmi pięknie. Niestety trudno uwierzyć, że przyniesie pozytywne skutki.
Dlaczego? Za przykład może posłużyć niedawna publikacja BuzzFeeda na temat Donalda Trumpa. Serwis, który w połowie czerwca ubiegłego roku chwalił się ponad 200 mln unikalnych użytkowników miesięcznie i 7 mld odsłon wypuścił do sieci rzekomy raport wywiadowczy bez weryfikacji jego wiarygodności. Mało tego, twórcy serwisu nie ukrywali tego i uznali, że Amerykanie będą mogli wyrobić sobie własne zdanie na temat oskarżeń wymierzonych w Trumpa. Żeby było mniej zabawnie, za dokumentami miał stać 4chan.
Pod koniec zeszłego roku kolegium Słownika Oksfordzkiego wybrało słowo roku. Wyróżnienie otrzymała postprawda. Publikacja BuzzFeeda, gumkowanie serduszka WOŚP przez "Wiadomości" TVP, ale i - z drugiej strony - próby walki z fałszywymi informacjami podejmowane przez media, polityków i serwisy społecznościowe dowodzą, że w bieżącym roku jeszcze wiele razy usłyszymy to słowo.