Dokonała się kolejna wielka rewolucja rynku muzycznego. Na razie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale to symptomatyczne dla całego świata. Nowym największym i najważniejszym formatem sprzedaży muzyki jest… streaming. I tak już (chyba) pozostanie.
Wszyscy wiemy, że gdyby nie piraci, to świat wyglądałby inaczej. Bezrobocie by nie istniało, artyści opływaliby w dostatki, zamiast zarabiać na życie uwłaczającymi koncertami do kotleta, ludzie docenialiby wyroby kultury, a nie traktowali je jako coś, co im się należy, a PKB całego świata byłoby ponad dwa razy wyższe. Świat bez piratów byłby wspaniały, bogaty, dostatni i wszyscy byliby szczęśliwi.
The Pirate Bay niczym Pudelek w Polsce - chce być głosem pokolenia
RIAA, czyli amerykańska organizacja przodująca w pozywaniu na miliardy dolarów wszystkiego dookoła za naruszanie praw autorskich nie daje za wygraną. Od lat toczy boje z The Pirate Bay, największym katalogiem torrentów w sieci. Chociaż udało się jej się wygrać kilka bitew, to wojna wciąż się toczy i nic nie zapowiada, by miała się w najbliższym czasie skończyć. Dwa tygodnie temu The Pirate Bay przeniósł się domenę .org na .se, by uniknąć blokowania przez władze ze Stanów Zjednoczonych. Obie strony zaczęły przerzucać się argumentami, które są naprawdę ciekawe.
Cyfrowych plików nie możesz odsprzedawać nawet, jeśli masz prawo. To piractwo
Każdy w miarę rozgarnięty i świadomy internauta zna RIAA. Ta amerykańska organizacja walcząca o prawa autorskie już nie raz udowodniła, że nie zna pojęcia “absurd” w jedynej słusznej krucjacie przeciwko wszystkim łamiącym prawa autorskie. Były wielomilionowe kary za pojedyncze utwory, były próby przerzucenia odpowiedzialności na dostawców internetu… Teraz dostaje się ReDigi, czyli uruchomionemu tydzień temu w Stanach Zjednoczonych serwisowi do… odsprzedawania używanych plików mp3. Jednak tym razem sprawa ma głębsze dno i porusza kilka bardzo ciekawych, fundamentalych kwestii – czy użytkownik zakupionego utworu staje się jego pełnoprawnym właścicielem? Kto stoi wyżej – licencja czy prawo do zakupionego towaru? Wszystko to dowód na to, jak sprzedaż materiałów cyfrowych różni się od sprzedaży tych fizycznych. I jak prawo jest kulawe i zapoźnione.
RIAA: Amerykańskie przepisy antypirackie trzeba zaostrzyć
Tak jest – zdaniem przedstawicieli organizacji znanej obecnie głównie z masowego pozywania internautów, którzy udostępnili w sieci P2P kilka „empetrójek”, amerykańska ustawa antypiracka DMCA jest zbyt liberalna. A właściwie to nie sama ustawa, ale sposób, w jaki interpretują ją sądy. Tak czy siak, zdaniem RIAA, ustawa powinna zostać zaostrzona. Nowy pomysł otwiera kolejny, trzeci rozdział wielkiej wojny amerykańskich koncernów rozrywkowych z piractwem. Dwa pierwsze „sposoby na piratów” nie wypaliły… Do trzech razy sztuka?
Powinniśmy podziękować wszystkim piratom. My, jako odbiorcy i twórcy jako dostawcy treści. Podziękować z ogromny wkład w rozpowszechnienie sztuki niskiej jak i wysokiej i sprawienie, że w końcu stała się dostępna niemal dla każdego. Za to, że dzięki nim rozpętała się dyskusja na temat dostępności treści i rozpoczęła marginalizacja wielkich firm fonograficznych zjadających większość zysków. W końcu też za uświadomienie twórcom, że to oni są dla nas, a nie odwrotnie. Że relacja twórca – odbiorca to symbioza, a nie monarchia. Dziękujemy.