"Żaden spotkany chłopak zdawał się nie rozumieć mnie tak, jak Antek". O koszmarze 6-letniego związku przez internet

Takie historie zna każdy, ale na szczęście nie każdy je przeżył. Michalina fantazjowała o spotkaniu na żywo. Tyle tylko, że gdy poruszała z chłopakiem ten temat, wykręcał się nauką, nagłymi sprawami, szlabanem od ojca. Wreszcie postawiła na swoim. Mieli spotkać się w miejscowości przesiadkowej między Poznaniem a miastem Antka. Michalina była przeszczęśliwa.

"Żaden spotkany chłopak zdawał się nie rozumieć mnie tak, jak Antek". O koszmarze 6-letniego związku przez internet

Część 1: zarzucanie sieci 

Napisała pierwsza, choć jego słoneczko było czerwone.

"Cześć, Antek*! Z tej strony Michalina, mam Twój numer GG od Kaśki. Może popiszemy?"

Czekając na odpowiedź, postanowiła zmienić na komunikatorze opis z tekstu piosenki Farben Lehre na bardziej neutralny, niesugerujący nastroju. Zawahała się. Może: „Niedłuuugo weekend!”? Za wcześnie – był poniedziałek. Może: „Super, że świeci słońce!”? Nie, opis brzmiał sucharowo. Stresowała się, sama nie wiedziała dlaczego. 

"Myślę, że przypadniecie sobie do gustu" – powiedziała Kaśce kuzynka. Ona sama miesiąc wcześniej poznała Antka na Naszej Klasie i od tego czasu trochę ze sobą świrowali przez internet. Niby chciała, żeby Michalina oceniła jego intencje wobec niej, ale miała też wyczuć podobieństwo charakterów między nim a właśnie Michaliną.

Kaśka powiedziała, że Antek ma osiemnaście lat, chodzi do klasy mat-fiz w liceum w niewielkiej miejscowości 30 km od Poznania, jest "fajny i zabawny". Niewiele tych informacji. Michalinie samej przed sobą było głupio się przyznać, że z chęcią bliżej by go poznała. 

Michalina skończyła piętnaście lat i chodziła do drugiej klasy gimnazjum. Siedziała w tyle klasy, pragnąc stopić się ze ścianą, byleby nie zostać wyłowioną ani przez nauczycielkę, ani przez rówieśników, którzy codziennie na przerwach ze snajperskim wyczuciem wystrzeliwali w nią najróżniejsze docinki. 

Wszystko zaczęło się rok wcześniej. Całą podstawówkę miała nauczanie indywidualne, wychodziła z miastenii, choroby autoimmunologicznej, która skutecznie ograniczyła siłę jej mięśni i możliwości towarzyskie. Już w gimnazjum któregoś razu powiedziała o słowo za dużo o jednej dziewczynie, czym zgotowała sobie prawdziwe piekło. W odwecie owa dziewczyna, Pani Popularna, napuściła na Michalinę całą szkołę. Podkładano jej nogi, opluwano, kiedy przechodziła obok, a chłopak gnębicielki nawet ją pobił. 

Odstawała. Potrzebowała kogoś bliskiego. Kogoś, kto nie będzie kojarzył jej z gimnazjalnego korytarza. 

Usłyszała charakterystyczny dźwięk wiadomości Gadu-Gadu. "Cześć!:)" – przeczytała. Słoneczko Antka zmieniło się na żółte. Był 2012 rok. Ich znajomość będzie trwać ponad sześć lat.

– Początkowo rozmawialiśmy tylko o Kaśce, bo była w Antku naprawdę zakochana – opowiada Michalina, z którą spotykam się na Zoomie blisko 13 lat po pierwszej wiadomości wysłanej do chłopaka na Gadu-Gadu. 

– Musiało jednak w ich relacji coś nie grać, bo strasznie na nią narzekał… – Michalina milknie i nasłuchuje. Po chwili mówi ściszonym głosem: – Przepraszam, myślałam, że rodzice wrócili. Nie chcę, żeby podsłuchiwali, bo mieliśmy przez tę sytuację już wiele kłótni.  

Pisali ze sobą po szkole, aż do późnych godzin nocnych. Po pierwszych kilku tygodniach temat związku z Kaśką zszedł na dalszy plan, a w pewnym momencie w ogóle znikł. Kuzynka, coraz bardziej zajęta licealnym życiem, przestała wspominać chłopaka z internetu. 

Tymczasem Michalina z Antkiem rozmawiali o filmach ("Lubisz Avengersów?"), muzyce ("Marzę, żeby pojechać kiedyś na Woodstock", "Zabiorę cię"), narzekali na nauczycieli, sprawdziany, pracę domową, gadali o wszystkim tym, co wypełniało ich nastoletnią codzienność.

– Opowiadał mi też o agresywnym ojcu, śmierci matki, o wiecznych kłótniach z macochą i o dobrej relacji z siostrą Patrycją - wspomina Michalina. Rewanżowała się rodzinnymi opowieściami, tyle że jej starzy byli zupełnie zwyczajni, a brat za młody, by brać go na poważnie.

Część 2: uzależnienie 

Znajomość, która miała być mało znaczącym eksperymentem, stawała się coraz ważniejsza. Na lekcji dziewczyna z rozmarzeniem patrzyła w okno, aż nauczyciele zwracali jej uwagę. Na przerwie, jeśli nie uciekała przed prześladowcami, wyobrażała sobie, że przekracza próg domu, włącza komputer i pisze Antkowi, jak bardzo za nim tęskniła. A tęskniła ogromnie.

– Może załatw jego telefon? – mógł zapytać Robert, jedyny rówieśnik, który nie chciał zrobić jej krzywdy. To jemu powiedziała o istnieniu Antka. 

– Czy on na pewno jest prawdziwy? – pytał, ale Michalina myślała, że on wbija jej szpilę. Oczywiście, że istniał! Był "z polecenia". 

W jednym jednak Robert miał rację. Michalina bardzo chciała usłyszeć głos chłopaka z Gadu-Gadu.

"Może się zdzwonimy?" – napisała nieśmiało, dodając zawstydzoną emotkę. Od jakiegoś czas korespondowali w trybie niewidocznym, a ich słoneczka pozostawały czerwone, by nikt im nie przeszkadzał.   

"Pewnie! Daj nr". 

Kiedy Michalina wklepywała cyfry, czuła walenie serca. Wcisnęła enter. Teraz czekała. Po chwili jej stary samsung zawibrował i rozległa się melodyjka.

"Żeby nie był starym dziadem, żeby nie był starym dziadem" – prosiła w duchu. 

– Halo? – zachrypiała do telefonu.

– Cześć, tu Antek. Miło cię słyszeć. – Ulżyło jej. Miał ładny, niski głos.

– Coraz bardziej się sobie zwierzaliśmy – opowiada Michalina na Zoomie. – Do dziś pamiętam, jak w urodziny swojej matki zadzwonił do mnie zapłakany, mówiąc, jak za nią tęskni. Ujął mnie tym, że mi ufa. Zaczęłam się w nim zakochiwać.

Czuła, że Antek odwzajemnia uczucie. Kiedy któregoś razu zadzwonił, ton głosu miał jednak inny, jakby czegoś się bał albo zrobił coś złego. Wyznał, że nie ma osiemnastu lat, tylko piętnaście. Skłamał, żeby zdobyć serce Kaśki. Teraz, skoro zaczynało "coś dziać się" między nim a Michaliną, może powiedzieć prawdę.

– Ucieszyłam się, że jest ze mną szczery – dziewczyna wspomina po latach. 

W tym samym czasie rówieśnicza przemoc w gimnazjum wzmagała się. 

Fantazjowała o tym, że w końcu zobaczą się na żywo.
Fot: shuttestock / Alphavector

– Zadzwoniłam do Antka z płaczem. Zwierzyłam mu się, że mam myśli samobójcze. Zaczął ze mną rozmawiać, wspierać. Najbardziej poruszyły mnie jego słowa o moim młodszym bracie. Miał wtedy sześć lat, a Antek stwierdził, że jest już na tyle duży, by mnie pamiętać. Uświadomił mi, że jeśli rodzice będą mnie opłakiwać, to ten obraz na zawsze pozostanie w głowie Przemka. Mogłabym zrujnować mu życie. Zgodziłam się też pójść po pomoc do pedagożki szkolnej – mówi Michalina tonem, jakby tłumaczyła siebie z przeszłości.

Rozmowy ze specjalistką na niewiele się zdały, wręcz obniżyły moją samoocenę, ale rodzicom moich prześladowców pedagożka zagroziła policją. To ucięło przemoc. Od samobójstwa Michalinę odciągnęła wizja strumatyzowania brata i codzienne rozmowy z Antkiem.

Fantazjowała o tym, że w końcu zobaczą się na żywo. Co prawda nie mieli do siebie bezpośrednich pociągów, ale "zawsze dałoby się coś ogarnąć". To zaledwie 30 km. Tyle tylko, że gdy poruszała z chłopakiem ten temat, wykręcał się nauką, nagłymi sprawami, szlabanem od ojca. Wreszcie postawiła na swoim. Mieli spotkać się w miejscowości przesiadkowej między Poznaniem a miastem Antka. Michalina była przeszczęśliwa.

"Michasia, nie uwierzysz, złamałem nogę. Nici z naszego spotkania:(" 

– Dzień przed przeczytała SMS-a. Uwierzyła. Było jej smutno, ale zawiniła siła wyższa. Prosiła, by wypoczywał. – Kiedy powiedziałam o tym Robertowi, ten wyczuł ściemę. Pojechał do miasteczka Antka, zaczął robić zdjęcia, wysyłał je do mnie, a ja do Antka z podpisem: "Jestem w okolicy. Może się spotkamy?" – opowiada Michalina na Zoomie. 

"Nie chciałem ci nic mówić, ale niedawno przeprowadziłem się na Mazury" – odpisał. 

Ponownie uwierzyła. 

Część 3: kryzys

Dorosła Michalina ma zarchiwizowane niektóre print screeny wiadomości z tamtego okresu. Jeszcze wielokrotnie Antek zasypywał ją obietnicami spotkania w realu. Natomiast ona o większości informowała Roberta, który starał się ją wspierać: "Michalina, już Ci to pisałem wiele razy, że Ty sie cholernie starasz, a on Cię tak trochę z litości trzyma… Nie docenia Ciebie, ciągle przeprasza, obiecuje, wmawia ze kocha wszystko w ogóle takie cudowne i bajeczne… Ale warto się zastanowić, czy takie jest życie…?" [pis. oryg.]

Nie wiedziała, miała 15 lat.

– Może byłam naiwna, ale z nikim nie czułam się tak bezpiecznie i swobodnie jak z Antkiem – zarzeka się Michalina.

– Zresztą Robert był bardzo o niego zazdrosny! Słusznie, bo Antek mi się bardzo podobał. Wiedziałam, że istnieje. Wysyłał mi swoje zdjęcia. Czasami tylko, gdy z różnych powodów nie dochodziło do spotkania w realu, pisał, że tak naprawdę jest brzydszy niż na fotach i dlatego boi się mi pokazać. Wtedy wysłał zdjęcie kogoś innego. Bardzo chciałam wierzyć, że mówi prawdę. Może coś mi tu śmierdziało, ale przecież on gdzieś tam był! Uzależniłam się od tego kontaktu. Nawet jeśli pisałam, że mam dość jego kłamstw, później z płaczem do niego wracałam. Dojrzewaliśmy razem. Nikt nie znał mnie tak dobrze jak on – opowiada.

Po trzech latach znajomości, gdy osiągnęli pełnoletniość, Antek zrobił prawo jazdy. Obiecał Michalinie, że do niej przyjedzie. Zaproponował dzień i godzinę. Mieli spotkać się przy muszli koncertowej parku Wilsona w Poznaniu. "Wychodzę. Nie mogę się doczekać" – Michalina napisała SMS-a. Zadzwoniła jeszcze z tramwaju, ale Antek ani nie odpisał, ani nie odebrał. 

– Może to i lepiej skoro prowadzi – pomyślała. Wzrokiem przeskakiwała po twarzach mijających ją w parku mężczyzn. Panikowała.

"Czy to ten, taki podobny do Antka ze zdjęcia?". Próbowała jeszcze dzwonić. Natrętnie wysyłała SMS-y. Była przekonana, że miał wypadek. Dobijała się do chłopaka przez tydzień. Wreszcie w sobotę telefon zawibrował. 

"Michasia, kiedy wyjeżdżałem, uciekł mi pies. Nie udało mi się go złapać. Później przez tydzień nie mogłem go znaleźć. Przepraszam" – przeczytała.

– Wszystko, co pisał, było totalnie nieprzemyślane – wspomina Michalina. W tamtym czasie zdarzało jej się dzwonić do Antka z płaczem, błagając o spotkanie. Zawsze kończyło się obietnicami, które nigdy nie zostały spełnione. 

– Wreszcie przestałam prosić, bo nie chciałam kłótni, poczucia zawodu. Stresowało mnie jednak to na tyle, że nabawiłam się ataków paniki, które dopiero dwa lata temu zdiagnozowano jako zaburzenia lękowe – mówi.

– Czułam też, że moi znajomi, których wreszcie poznałam w liceum, mają mnie dość. Po latach dotarło do mnie, że ta sytuacja musiała być dla nich zwyczajnie męcząca, a moja relacja z Antkiem po prostu dziwaczna. Broniłam go – przyznaje.

Wreszcie podzieliłam moje życie na dwa: ja w realu, ja dla Antka.

Wtedy, gdy siedziała rozżalona nad absurdalnie brzmiącym SMS-em, mogła przypomnieć sobie wiadomość od Roberta: "To jest smutne, że już Ci tyle razy obiecał że przyjedzie, rzucał Ci datami, a Ty ciągle wierzysz w niego i masz nadzieje, że może jednak tym razem dotrze. ehh (…) Jutro ogólnie będzie Cię jeszcze przepraszał, Ty mu wybaczysz, on Ci da następny termin i tak dalej, błędne koło…".

Część 4: zrozumienie 

Wiedziała, że powinna zerwać kontakt, zablokować go w telefonie i na Facebooku (zdążył zastąpić Gadu-Gadu), na którym Michalina była jedyną Antka znajomą („Nie lubię social mediów” – tłumaczył). Nie zrobiła tego. Chciała odkryć prawdę. 

– Kiedyś zapytałam go: "A może ty jesteś dziewczyną?". Odpowiedział: "A brzmię jak dziewczyna?”.

Nie brzmiał – kontynuuje moja rozmówczyni. – Zaczęłam jednak bawić się w detektywkę.

Wylicza: – Na przykład wysłałam mu trefny link, który po kliknięciu pobierał jego IP. Znajdowało się w obrębie Poznania. Skonfrontowałam to z Antkiem, co skwitował: "Przecież kupiłem tam router i zabrałem go na Mazury. To pewnie przez to". 

Uwierzyłam, ale nadal szperałam. Przeszukiwałam Facebooka w poszukiwaniu ludzi z jego miejscowości. Wysłałam do nich zdjęcie Antka. Pisałam do lokalnej drużyny siatkarskiej, bo mówił, że lubi grać. Nikt o moim chłopaku nie słyszał. Na stronach liceów przeglądałam zdjęcia absolwentów. Bez rezultatów. Prosiłam też znajomych, aby dzwonili do Antka. Odbierał, ale po usłyszeniu pytania: "Kto mówi, bo mam ten numer i nie wiem czyj on jest?", rozłączał się. Wypytywałam go też o różne fakty związane z Mazurami, jak tablice rejestracyjne, kody pocztowe… Na początku zwlekał z odpowiedziami, miałam wrażenie, że szpera w internecie. Potem musiał wyuczyć się całej Wikipedii Mazur, bo odpowiadał bez zająknięcia. 

Hormony nie pozostawały obojętne. Buzowały tak po jednej, jak i drugiej stronie telefonu. Napięcie erotyczne było czytelne w niemal każdej wysłanej wiadomości na Fejsie. Fantazjowali o romantycznych spotkaniach, że całują się w blasku księżyca, uprawiają seks. Jednak Michalinie nie wystarczało efemeryczne paplanie, pragnęła fizycznych konkretów.

– Chciałam związku w realnym życiu. Pewnie, że wolałabym Antka. Jednak wewnątrz musiałam przeczuwać, że nasza relacja nigdy się nie ziści – relacjonuje. 

– Nie wiedziałam też, jak budować związek z innymi facetami. Przecież nigdy w "prawdziwym" nie byłam. Wtedy też byłam introwertyczna i dość nieśmiała. Żaden spotkany chłopak zdawał się nie rozumieć mnie tak, jak Antek. To chyba naturalne – ten znał mnie przecież od tylu lat, był ze mną w najważniejszych momentach mojego życia.

Kolejne lata zwodzenia spowodowały, że w 2018 roku, po 6 latach znajomości, Michalina powiedziała dość. Była już zmęczona. Zdążyła dostać się na pedagogikę, znaleźć grono nowych znajomych. Zainstalowała Tindera. Weszła w kilka relacji. Jedna z nich okazała się trwała. Zaczęła oficjalnie spotykać się z Krzyśkiem. Zepchnięty na margines Antek upominał się o uwagę. Michalina powiedziała mu o nowym związku. Choć próbował ją przekonać, by do niego wróciła, dziewczyna pozostawała nieugięta. 

– W tym samym czasie na moim roku pojawiła się Patrycja Kowalska. Miała na imię tak, jak siostra Antka i podobnie brzmiące nazwisko. Słyszałam, jak mówiła, że skończyła liceum w tym samym mieście, w którym Antek mieszkał przed przeprowadzką na Mazury. Ich klasy miały ten sam profil. Zwróciłam też uwagę na niski głos dziewczyny – opowiada Michalina. 

– "Coś mi tu nie pasuje!" – powiedziałam do koleżanki i poprosiłam, żeby jeszcze raz spróbowała zadzwonić na numer Antka. Tym razem odebrał!

Później zapytałam o to Antka, ale zarzekał się, że taka rozmowa nie miała miejsca. Nie miałam na to dowodu – fakt.

Zaczęły się wakacje. Michalina była nieustępliwa. Z każdą kolejną rozmową Antek stawał się coraz bardziej niespokojny. Denerwował się. Aż pewnego dnia po prostu zapytała: – Antek… Ty jesteś dziewczyną, prawda?

Część 5: prawda

Zapadła cisza.

– Tak – Michalina usłyszała zachrypnięty głos. Zrobiło jej się zimno.

– Nagle wszystko zaczęło układać się w całość. Wspomnienia uderzyły we mnie jak tsunami – przez ten cały czas, a później na zajęciach, w autobusie, na uczelni... Była charakterystyczna. I ten znajomy głos! Przez cały ten czas wiedziała o mnie wszystko – kontynuuje Michalina na Zoomie. 

– Sześć lat życia, sześć lat uczuć, tysiące wiadomości, setki godzin rozmów telefonicznych – wszystko było kłamstwem. Milknie. I kończy: – I jednocześnie była to prawda, bo wierzyłam, że przez te lata na swój pokręcony, toksyczny sposób naprawdę mnie kochała.

Teraz to Patrycja błagała o spotkanie. Michalina zablokowała Antka na Facebooku i jego/jej numer telefonu. 

Choć związek z Krzyśkiem zmierzał ku końcowi, zdecydowali się pojechać razem na Woodstock. Szalała pod sceną na Hunterze, Tabu, Goo Goo Dolls. Ledwie wstała na Snowmana. Jej telefon zalewały SMS-y wysłane z nieznanego numeru. Wiedziała, że to Patrycja. Nie odpisała. Nie zgłosiła nikomu oszustwa. Nie wiedziałaby nawet komu. 

– Nie miałam w sobie złości, tylko żal. Ale też myślałam: "Fajna historia. Za parę lat będę się z niej śmiać!" – przyznaje w rozmowie ze mną. 

Po powrocie z Woodstocku finalnie zerwali z Krzyśkiem. Teraz, leniąc się w sierpniowym słońcu, Michalina miała więcej czasu na rozmyślania. Zaczęła rozumieć, że relacja z Patrycją bardzo dużo jej dała. Może faktycznie uratowała ją od samobójstwa? Na nowo zaczęła czuć sympatię do dziewczyny. Kiedy więc pewnego dnia dostała wiadomość ze zdjęciem swojego bloku, dała za wygraną. "Czekam na ciebie" – przeczytała. 

– W końcu Antek przyjechał pod dawno temu umówiony adres – przemknęło Michalinie przez myśl, gdy schodziła po schodach. Im była bliżej drzwi, tym bardziej się bała. – Nie byłam zła – wspomina.

– Czułam, jakbym spotkała starą przyjaciółkę. Swobodnie rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się z głupot, jak za dawnych czasów. Zaczęłyśmy widywać się regularnie. Ani razu nie zadałam pytania: "Dlaczego to zrobiłaś?". Otworzyłyśmy nowy rozdział, jakby nadrabiając stracony czas, przez który się nie widziałyśmy. 

Część 6: wolność

Stały się nierozłączne. Przez resztę wakacji zwiedzały pociągiem Polskę. Wycieczki stawiała Patrycja, jakby chciała zadośćuczynić za lata oszustwa. Michalina nie umiała odmówić. Z czasem zaczęła czuć do Patrycji coś więcej niż przyjaźń.

– Nie myślałam racjonalnie! Znała mnie na wylot – słyszę. Michalina określała się jednak jako hetero, była pewna swojej orientacji. – Patrycja przyznała** się, że jest transmężczyzną, że myśli o tranzycji. Ścięła włosy na krótko, zmieniła garderobę na stereotypowo chłopacką – kontynuuje moja rozmówczyni. 

Gdy Michalina zobaczyła Patrycję w "męskim wydaniu", zaczęły do niej wracać wspomnienia Antka, ich kłótnie, niedopowiedzenia. Z rozmów wynikało, że Patrycja jest z bardzo dobrego domu. Jego mama żyje i ma się świetnie. Ojciec nie jest przemocowcem. Michalina nie mogła uwierzyć, że ktoś uśmierca własną matkę. Konfrontacja nie przyniosła żadnej odpowiedzi. Przyznał, że na studia zapisał się tylko z powodu Michaliny. 

Moja rozmówczyni krok po kroku wycofywała się z relacji. Gdy Patrycja to wyczuł, wysyłał jej zdjęcia podciętych żył. Michalina miała wyrzuty sumienia za przyjęte wycieczki. Powinna się jakoś odwdzięczyć. Były wiadomości: "Śniłaś mi się, że przyjechałem i się na mnie rzuciłaś i tak mocno zaczęłaś przytulać i stwierdziłaś, że nigdy nie puścisz… Ciągle mówisz o swojej orientacji, że nie wiesz... A ja wtedy w głowie mam tę jedną noc między nami i to, jak się przy mnie ostatnio czułaś, jak cię przytuliłem. Poza tym naprawdę czuję się tym chłopcem i ech... Nie bój się tego uczucia do mnie i tego, co by było, gdybyś chciała ze mną spróbować, proszę. Wiem, że chyba nie powinienem znowu zaczynać tego tematu, ale tylko to chciałem jeszcze powiedzieć, no i to przez to, że mi się śniłaś. Dzień dobry!" [pis. oryg.].

Czarę goryczy przelał fakt, że wypisywały do Patrycji osoby, które jako Antek poznał, tak jak kuzynkę Kaśkę, na Naszej Klasie w 2012 roku. Dowiedziała się o tym, przeglądając jego telefon. – Powinnaś czuć się wyróżniona. Przecież to z tobą jestem fizycznie! – usłyszała.

Para stała się nierozłączna.
Fot: shutterstock / Alphavector



– Powiedziałam dość. Kiedy przyszła pandemia, mogłam się odizolować i wszystko przemyśleć. Odważyłam się zerwać związek. Błagała, bym to jeszcze przemyślała. Zgodziłam się na przyjaźń - opowiada Michalina. – Kiedy jednak zaczęłam spotykać się z nowym chłopakiem, Patrycja powiedziała, że nie może na to patrzeć. To ona fizycznie zakończyła naszą znajomość. Z dnia na dzień – opowiada Michalina. 

– Nie wiem, czy mogę ufać opowieści o transpłciowości. Wielokrotnie widziałam Patrycję na mieście – jej look jest stereotypowo kobiecy, ma długie włosy, wkłada szpilki i sukienki – dodaje. – Wiem, że ma dziewczynę, wystalkowałam ją na Instagramie. Piszą do siebie w rodzaju żeńskim.

Po tej historii Michalina postanowiła, że, choćby to miało być bolesne, nie będzie już się bała kończyć relacji, zwłaszcza tych, które przynoszą jej cierpienie. Mimo postanowienia w przyszłości popełniała podobne błędy. – Dziś, kiedy patrzę na tę historię, wiem jedno – była to trudna lekcja. Ale nauczyła mnie więcej o miłości, granicach i własnej wartości, niż mogłabym się spodziewać. Jestem po dwóch terapiach, planuję rozpocząć kolejną – stwierdza. – Pamiętam też, że Antek faktycznie uratował mnie, gdy miałam 15 lat. Za to będę mu zawsze wdzięczna.

*Imiona i miejsce zamieszkania zostały zmienione na prośbę rozmówczyni

**Moja rozmówczyni używa rodzaju żeńskiego, kiedy mówi o Patrycji. Natomiast, gdy ja piszę o osobie, zdecydowałem się używać rodzaju męskiego.