Wiadomości

Zakaz wyprzedzania się tirów, to najlepsze co wprowadzono i nawet z tym nie dyskutujcie

Wiadomości 17.07.2023 312 interakcje

Zakaz wyprzedzania się tirów, to najlepsze co wprowadzono i nawet z tym nie dyskutujcie

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski17.07.2023
312 interakcje Dołącz do dyskusji

Zakaz wyprzedzania się tirów ma same pozytywne skutki. To najlepsza rzecz jaką wprowadzono w ciągu ostatnich kilku lat.

Moi redakcyjni koledzy nie zauważyli różnicy po wprowadzeniu zakazu. Krzysiek dostrzegł, że wraz ze zniknięciem tirów z lewego pasa, pojawiły się na nim inne samochody, a w konsekwencji ruch wcale się nie poprawił. Tymon twierdzi, że zakaz wyprzedzania się tirów nie ma żadnego znaczenia, bo sam manewr ich wyprzedzania trwa zbyt krótko, żeby miał realne znaczenie na drodze. Przeczytałem oba te artykuły, dyskutowałem o nich wielokrotnie na służbowym komunikatorze, ale doszedłem do wniosku, że czas podzielić się z czytelnikiem moim punktem widzenia.

Zakaz wyprzedzania się tirów ma same pozytywne skutki

Małe wprowadzenie – oprócz redagowania tekstów w grupie Spider’s Web zajmuję się również inną działalnością, która wymaga ode mnie codziennych dojazdów. Tak się złożyło, że od trzech miesięcy dzień w dzień jeżdżę z Lublina drogą ekspresową S19 w kierunku Rzeszowa. Dystanse są różne od 70 do 90 km w jedną stronę, czyli 140 – 180 km dziennie. Moja trasa jest dosyć ruchliwa – to tędy wiedzie główny szlak na Rzeszów, to tutaj jest pełno tirów z najróżniejszymi ładunkami z najróżniejszych państw, od transportu zwierząt, po lawety pełne uszkodzonych Tesli zmierzających na Ukrainę. Widziałem również wiele transportów wojskowych. Byłem również w dłuższych trasach, za chwilę urlop, podczas którego pyknę kilkaset kilometrów drogami szybkiego ruchu w jedną stronę.

zakaz wyprzedzania się tirów skutki

Konkluzja tego przydługiego wstępu jest prosta – przez trzy miesiące byłem świadkiem najróżniejszych drogowych sytuacji, widziałem całe konwoje tirów, spędzałem długie minuty czekając aż zawodowy kierowca zakończy swój manewr wyprzedzania, dziwnym trafem rozpoczęty pod górkę. Straciłem wiele cennych minut z życia wlekąc się za tirami. I wtedy przyszedł lipiec i zamieszał w moim sercu, zgubiłem cały żal. A nie, sorry, to Varius Manx.

Zakaz wyprzedzania się tirów to miód na moje serce

Nagle okazało się, że da się przejechać tą trasą szybko, przyjemnie i bezpiecznie. Zniknął jakikolwiek problem z gwałtownym zwolnieniem. Niektórzy twierdzą, że wyprzedzanie się tirów na drodze ekspresowej nie ma znaczenia, bo trwa to krótko. Być może w teorii tak jest, ale w życiu niespecjalnie to się sprawdza. Raz, że wcale to nie trwa 30 sekund, bo taki wariant jest możliwy tylko w przypadku znacznej różnicy prędkości, a nie przy różnicy dwóch czy trzech km/h, a druga sprawa – po zwolnieniu trzeba samochód znów rozpędzić. Pomimo tego, że na ekspresówce maksymalna prędkość jest ograniczona do 120 km/h i tyle zazwyczaj mam na liczniku (plus ewentualny błąd pomiarowy), to na koniec moich podróży okazywało się, że średnia z pokonanego odcinka rzadko kiedy przekraczała 100 km/h, Po zmianie przepisów jest znacznie lepiej, a ja sam przyjeżdżam na miejsce bardziej wypoczęty, kilka minut wcześniej. Aż strach pomyśleć, co byłoby gdybym znacząco przekraczał prędkość.

zakaz wyprzedzania się tirów skutki

Zakaz wyprzedzania się tirów w moim przypadku przyniósł wyłącznie pozytywne skutki, potrafię przejechać cały odcinek bez dotykania hamulca, zwalniając poprzez odpuszczenie gazu. W poprzednim porządku prawnym takie coś nie było możliwe. Umieszczam nowy przepis na mojej prywatnej liście najlepszych zmian w prawie ostatnich 10 lat. Jeszcze brakuje mi tylko podniesienia limitu prędkości na drogach szybkiego ruchu i będę całkowicie szczęśliwy. Czy to czyni ze mnie króla lewego pasa? Nie, po prostu nie lubię snuć się 90 km/h po pięknej i równej drodze, bo akurat dwa żółwie postanowiły się wyprzedzić. Co więcej – zauważam, że coraz lepiej korzystamy z dróg wielopasmowych.

zakaz wyprzedzania się tirów skutki

Nie zapraszam do dyskusji o wspaniałości nowego przepisu, bo nie ma o czym

Oczywiście można sobie mówić, że stracę więcej czasu gdy zatrzymam się na tankowanie, albo żeby załatwić potrzebę fizjologiczną. Ludzie, którzy posługują się tym argumentem jakoś skrzętnie pomijają, że w poprzednim reżimie prawnym ludzie też korzystali z toalet i i tankowali, więc tracili jeszcze więcej czasu. W swoje trasy wyjeżdżam zatankowanym samochodem, a 80 czy 90 km to nie jest dystans, którego boi się mój pęcherz. Niedzielni kierowcy mają dziwną tendencję do zakłamywania rzeczywistości, albo tak się stresują jazdą drogą szybkiego ruchu, że muszą stawać wielokrotnie. Z dystansami jest taki problem, że to nie one męczą, tylko czas spędzony za kierownicą. Im jest krócej, tym lepiej, bo dojeżdżając na miejsce kilkadziesiąt minut wcześniej będę bardziej wypoczęty niż człowiek, który kulał się za tirami.  Nauka, plażo.

Czytaj również:

Kierowcy lubią utrudniać sobie życie na autostradach. Boją się węża

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać