REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Latający rower pokazał, dlaczego ważne jest zachowanie odstępu. Ale coś trzeba naprostować

I nie będzie to raczej rower, który w równie efektowny co niebezpieczny sposób wylądował na drodze szybkiego ruchu. Chodzi raczej o domniemaną przyczynę takiej sytuacji. 

04.06.2022
20:26
rower na dachu prędkość
REKLAMA
REKLAMA

A było tak:

Jeśli ktoś nie ma jak obejrzeć nagrania - a, ku przestrodze, polecam - to historia jest tutaj dość prosta. Z samochodu jadącego przed nagrywającym spada nagle jeden z trzech przewożonych na dachu rowerów. Sytuacja ekstremalnie niebezpieczna, bo po pierwsze - kierowca próbując uniknąć zderzenia z rowerem, może wykonać gwałtowny, odruchowy manewr bez sprawdzenia, co dzieje się poza tym dookoła niego. Tutaj na szczęście refleksem i rozwagą wykazał się zarówno nagrywający, jak i kierowca znajdującego się na sąsiednim pasie Renault, dzięki czemu cały manewr obronny zakończył się nawet bez drobnej kolizji.

Duży udział w tym miał też fakt, że nagrywający, mimo początkowej wyższej prędkości od auta wiozącego rowery, nie zdecydował się podjeżdżać pod zderzak i strzelać długimi, tylko odpowiednio wcześniej wyhamował i utrzymał dystans. Może i był krótszy niż zalecany, ale szczęśliwie okazał się wystarczający.

W przeciwnym razie - i to jest to drugie zagrożenie - mógłby skończyć z pewnie kilkunastokilogramowym rowerem przebijającym przednią szybę. Albo może i rower nie przebiłby tej szyby, tylko uszkodził karoserię, ale na pewno przy mniejszych odstępach byłoby mniej czasu na reakcję i dużo większe niebezpieczeństwo.

Dlaczego ten rower przewożony na dachu w ogóle spadł?

W komentarzach pod filmem opublikowanym przez Stop Cham dość szybko pojawiła się seria komentarzy, zgodnie z którymi czarny samochód, z którego spadły rowery, przekroczył dopuszczalną prędkość i to jest przyczyną takiego obrotu spraw. Pojawiły się nawet dość dziwne i zaskakująco konkretne wartości maksymalnej prędkości, z którą - i to teoretycznie według prawa - można się poruszać, mając rower na dachu.

Jak jest jednak faktycznie?

Jeśli chodzi o polskie prawo, to nie ma zapisu, który ograniczałby prędkość poruszania się z takim ładunkiem na dachu, przynajmniej poza ogólnymi ograniczeniami, które dotyczą innych samochodów. Teoretycznie więc kierowca, który zgubił rowery, poruszał się przepisowo - nagrywający dojeżdża do niego z prędkością odrobinę przekraczającą 120 km/h, więc mowy o złamaniu przepisów raczej nie ma.

Osobną kwestią jest natomiast prędkość graniczna podawana przez producenta danego uchwytu i tutaj faktycznie wartości mogą być różne, ale przeważnie jest to 120-130 km/h. W instrukcji mojego TopRide'a jest podana ta druga wartość, ale sprawdziłem też tańsze uchwyty i losowy bagażnik Thule za mniej niż 350 zł również podaje takie ograniczenie. Oczywiście do takich ograniczeń trzeba podchodzić z głową, bo to jest tak jak z ograniczeniami prędkości na drogach (a przynajmniej jak powinno być). To, że w instrukcji jest napisane maksymalnie 130 km/h nie oznacza, że niezależnie od wszystkiego - w tym wiatru - wjeżdżamy na autostradę, włączamy tempomat na 130 km/h i już, święty spokój.

Ale tak czysto teoretycznie, od strony prędkościowej kierowca czarnego auta niespecjalnie zawinił. Przy założeniu, że jego bagażnik dopuszczał jazdę z prędkością do 130 km/h.

To co poszło nie tak?

Możliwe, że coś na etapie samego procesu montażu roweru na dachu. W niektórych uchwytach można źle złapać i kilka razy nam się uda tak dowieźć rower do celu, a raz nie - może to jest właśnie taki przypadek.

Dlatego zresztą jestem fanem uchwytów, przy korzystaniu z których nie trzeba myśleć - w sumie nie wiem, co musiałbym zrobić, żeby zamontować u siebie rower źle. W moim uchwycie są w sumie dwa stany - rower w ogóle nie wpięty i rower wpięty poprawnie.

Czy mogło pójść lepiej?

Tak. Właściwie każdy bagażnik, niezależnie od tego, czy chwytamy rower za koło, ramę czy widelec, ma jeden lub dwa dodatkowe paski mocujące koła. Sprawdziłem, i jest to element nawet uchwytów za 160 zł.

Nie założyłbym się o całą wypłatę, że nie były one w tym przypadku zapięte, ale gdyby były, to rower prawdopodobnie najpierw położyłby się na bok samochodu, a dopiero potem ewentualnie wyłamałyby się zabezpieczenia i całość poleciałaby za samochód. Tutaj natomiast rower wyskakuje właściwie idealnie do tyłu.

Ale ponownie - to tylko moje zgadywanie.

Co zrobić, żeby nie stwarzać dla innych zagrożenia na drodze latającymi rowerami?

Niektórzy w naszej redakcji napisaliby, żeby kupić minivana i wozić rower w środku. Można i tak, ale jeśli nie, to...:

  • warto kupić bagażnik na rower nie według zasady "sortuj od najtańszych". Tak, trzy porządne uchwyty rowerowe mogą być sporym wydatkiem, ale warto w nie zainwestować - nawet jeśli wozimy tak rower sporadycznie;
  • przed każdą jazdą warto sprawdzić to, jak przymocowany jest bagażnik rowerowy i sam bagażnik bazowy. To zajmie minutę albo dwie, wystarczy szarpnąć tu i tam albo spróbować, czy da się coś dokręcić, a ograniczymy ryzyko spowodowania katastrofy na drodze;
  • jeśli dawno nie używaliśmy bagażnika - sprawdźmy najpierw, w jakim jest stanie. Raczej małe szanse na biodegradację, ale kto wie - może przypadkiem czymś zahaczyliśmy o niego w garażu i coś się złamało. Sprawdzenie nie zaszkodzi;
  • dobrym pomysłem jest sprawdzenie w trakcie jazdy (tzn. na postoju, nie przesadzajmy), czy nic się nie poluzowało. Możliwe, że nasze szarpnięcia nic nie dały, ale gigantyczne siły działające na zamontowany rower już tak. Szczególnie w bardzo długich podróżach jest to dobry pomysł;
  • przy krótszych podróżach dobrym zwyczajem jest przejechanie jakiegoś krótkiego odcinka (np. przez osiedle), zatrzymanie się i sprawdzenie, czy na pewno wszystko jest ok;
  • plus oczywiście warto co jakiś czas zerknąć dla przypomnienia do instrukcji, gdzie jest przeważnie narysowany prawidłowy sposób montażu - może się zdarzyć tak, że po 1000 mocowań wydaje nam się, że doskonale to wiemy, a zajrzenie do instrukcji uświadomi nam, że jednak nie do końca.

A co możemy jako kierowca, który jedzie za samochodem z rowerami na dachu?

  • trzymajmy bezpieczny dystans. Nigdy nie wiadomo, czy ten ktoś przed nami przestrzegał któregokolwiek z powyższych punktów. Szczęśliwie zauważyłem po swoich jazdach, że zwyczaj większej odległości od wiozącego rowery zaczyna być w Polsce całkiem powszechnie stosowany. Co w sumie pasuje mi na bardzo wielu poziomach.

No i bonusowo:

REKLAMA

Zdemontujmy wszystko, co nie jest na stałe przymocowane do roweru. Wszystkie foteliki, bidony, lampki, komputery rowerowe i podobne. Tak, prawdopodobnie nie wylecą. Z drugiej strony - mało kto projektuje np. koszyki na bidon tak, żeby utrzymały bidony przy 130 km/h.

Jasne, latający bidon sam w sobie może i nie zrobi gigantycznych strat. Ale już kierowca, który odruchowo próbuje uniknąć zderzenia z nim - już tak.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA