REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Nowa organizacja ruchu na „Zbawixie” jest zupełnie nieszkodliwa. Ale to i tak koszmar

Nowa organizacja ruchu na pl. Zbawiciela w Warszawie to kolejny eksperyment z „odwłaszczaniem miasta z rąk samochodziarzy”. Pokazuje ona, jak da się zrobić wszystko źle, nawet bardzo prostą rzecz.

24.08.2020
12:00
Nowa organizacja ruchu na pl. Zbawiciela to zdrada ideałów aktywistów
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy pojechałem to zobaczyć na własne oczy, przypomniał mi się dowcip o tym, jak to diabeł dał Polakowi siedzącemu w szczelnej, pustej celi dwie szklane kulki i Polak jedną zepsuł, a drugą zgubił. Wróćmy jednak do początku, ponieważ o planach zmiany organizacji ruchu na pl. Zbawiciela już pisałem.

Jest jeden plus: tramwaje dalej jeżdżą

To bardzo dobrze, bo komunikacja zbiorowa jest najważniejszym rodzajem komunikacji w mieście i to ona powinna być promowana, a dopiero później rowerki i samochodziki. W szczególności w centrum. Miałem nadzieję, albo takie marzenie, że całe rondo pl. Zbawiciela zostanie zamknięte dla ruchu samochodowego i stanie się strefą pieszą, wokół wyspy centralnej staną stragany z warzywami, a jedynie tory tramwajowe odgrodzi się betonowymi zaporami, żeby ludzie nie włazili pod tramwaj. Jednak ten pomysł jest za piękny, żeby został zrealizowany. Zamiast tego powstał koszmar.

Zabrano pas ruchu, żeby zrobić tam nic

Jak widać na zdjęciu: po zabraniu pasa ruchu dla samochodów i 3 miejsc parkingowych, przestrzeń ta jest całkowicie niewykorzystana. Po prostu nic tam nie ma, pusty asfalt lub kostka i parę betonowych zapór. Nie wiem w jaki sposób miałoby to komuś służyć, albo sprawiać że miejsce jest ładniejsze. Jeśli to rozwiązanie tymczasowe (tak mówią), to nikt nie zyskuje, jeśli miałoby stać się permanentne, to w tym miejscu należałoby przynajmniej zrobić trawnik, drzewka albo coś. Obecnie to jakiś koszmar. Ale wcale nie największy.

organizacja ruchu pl. zbawiciela
Serio, po co?

Jestem w stanie nawet jeszcze z wielkim trudem zrozumieć, że chodzi o to, żeby było puściej, bo miasto z wielkimi, pustymi placami wygląda bardziej reprezentacyjnie. Jak na przykład Pyongyang.

organizacja ruchu pl. zbawiciela
Pusty plac przed Ministerstwem Tego i Owego w Pyongyangu, foto z Wikipedii

Ale dalej robi się jeszcze gorzej, ponieważ...

...pozostałe dwa odzyskane rogi placu zostały przeznaczone na... ogródki restauracyjno-barowe, służące spożywaniu alkoholu. Czyli zabrano pas ruchu, po którym jeździli wszyscy, na rzecz prywatnych właścicieli barów z alkoholem. Tego już nie rozumiem nawet przy największym wytężeniu mózgu. Przecież to jest jawna zdrada aktywistycznych ideałów. Zamiast ruchu drogowego mamy de facto teren prywatny przeznaczony tylko dla klientów baru, a zyski z niego trafiają do prywatnych rąk. Wydawało mi się, że aktywiści walczą o coś zupełnie innego, np. o dobro mieszkańców, ale tak jak ostatnio wspominałem – narracja się zmieniła, to już nie samochody są najgorszym złem. Teraz największym złem są nierozumiejący konieczności przemian mieszkańcy. Trzeba im dowalić za wszelką cenę, nieważne czy chodzi o zabranie pasa ruchu, czy o urządzenie imprezowni z ich okolicy – ważne, żeby było gdzie się napić. Faktycznie, na trzeźwo tego ogarnąć się nie da.

Może jeśli chcemy coś robić z miastem dla jego mieszkańców, najpierw zapytajmy tych mieszkańców co uważają? Czego chcieliby ludzie mieszkający, czy nawet pracujący przy placu Zbawiciela? Więcej miejsca na wieczorne picie alkoholu? Nie sądzę. Obstawiam natomiast, że największym zainteresowaniem cieszyłby się bazarek na odzyskanym rondzie i więcej sklepów spożywczych oraz lokali usługowych. Zwróćcie uwagę, że ani przez moment nie płaczę za skasowanym ruchem samochodowym, już dawno się z tym pogodziłem, i tak nie jeżdżę do centrum samochodem – bo i po co.

REKLAMA

Na koniec taka sugestia

Może zamiast psuć coś co działa, czyli ruch drogowy, ktoś zająłby się zdewastowaną i opuszczoną kamienicą przy Marszałkowskiej 41? Miejsce wygląda jak ohydny skłot, z oknami zalepionymi dyktą i całe pomazane obrzydliwym graffiti. Jeśli coś zniechęca do odwiedzenia placu Zbawiciela, to nie jeżdżące samochody czy tramwaje, ale właśnie ten syf. Oczywiście to by wymagało, żeby wcześniej jej nie zreprywatyzować, a teraz to już po ptakach – przynajmniej kwestia reprywatyzacji to jedna, w której zgadzam się z tzw. „ruchami miejskimi”. Ale to już nie temat na Autobloga.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA