Przegląd rynku

Motozaduszki: oto ile marek zniknęło z Europy w ostatnich latach

Przegląd rynku 02.11.2021 923 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 02.11.2021

Motozaduszki: oto ile marek zniknęło z Europy w ostatnich latach

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski02.11.2021
923 interakcje Dołącz do dyskusji

W ostatnich latach z Europy zniknęło mnóstwo marek samochodów. W dzień zaduszny wspomnijmy je i ich ostatnie warte zakupu modele.

Do napisania tego wpisu zainspirował mnie Mariusz. Jest on też autorem świetnego ebooka o historii marki Holden, którego możecie pobrać sobie za darmo stąd. Na grupie pojawiła się lista „umarłych” marek, czyli tych, które zniknęły z Europy przez ostatnie 15 lat. Postanowiłem trochę to rozwinąć i dodać parę słów od siebie do każdej z tych marek. Jeśli jesteście gotowi na zaduszkowy rajd po mototrupach, to lećmy.

Cadillac

Nic dziwnego, że Europejczycy nie chcieli Cadillaców. Cadillac kojarzy się ze wszystkim, co jest nieeuropejskie. Za wielki, za miękko zawieszony, ogólnie bez sensu. Dużo wyposażenia, ale nędznie poskładanego, a do tego przeważnie bardzo paliwożerny silnik i przeciętne osiągi. Te wszystkie stereotypy owszem były prawdziwe gdzieś tak do lat 80. Te ostatnie oferowane w Europie Cadillaki zupełnie już do nich nie pasowały. Nie da się jednak przekonać Europejczyka, że prestiż może być inny niż niemiecki, więc Cadillac musiał się zwinąć już w roku 2009. Największą patologią był mały model BLS z fantami od Fiata i Opla, a jedynym modelem wartym zakupu z dzisiejszego punktu widzenia – Escalade. Oczywiście o ile umiesz grać w kosza i rapować.

Chevrolet

Do dziś nie rozumiem decyzji o wycofaniu Chevroleta z Europy. Ta marka miała ogromny potencjał, notowała wzrosty na prawie wszystkich rynkach, szło jej naprawdę dobrze i miała fajną, nowoczesną gamę modeli. No może z wyjątkiem Malibu. I Captivy. Ale tak serio, to nie było się do czego przyczepić. Chevrolety były – w moim odczuciu – lepsze niż Ople. Kupowano je chętnie jako flotowe, na taksówki, ale również wybierali je starsi, prywatni klienci. I nagle z dnia na dzień koniec, finisz, nie ma, dziękujemy, Europa nie istnieje – podpisano: General Motors. Gdybym miał sobie kupić jakiegoś używanego Chevroleta, to najbardziej chciałbym Orlando, bo niby jest trochę Oplem Zafirą, ale ma w sobie coś amerykańskiego.

Chevrolet wyniósł się z Europy w 2014 r.

Chrysler

Z Europy zawinął się w 2010 r. Wkrótce zapewne zawinie się też z USA. Marka bez żadnej przyszłości, za to z wielką przeszłością, pełną krążowników szos, przednich kanap, zielonych tapicerek i siedmiolitrowych V8. Później już raczej znana z minivanów. W Europie sprzedawała samochody straszne, takie jak Chrysler PT Cruiser czy Sebring, przeciętne jak Voyager ostatniej generacji i całkiem fajne, jak 300C. I to właśnie 300C, w możliwie bazowej wersji, byłby moim wyborem, gdybym miał sobie kupić współczesnego Chryslera. Bo tak ogólnie, to najbardziej chciałbym Fifth Avenue z wnętrzem w czerwonym pluszu.

Chrysler-300C-SRT8

Daewoo

Aż trudno uwierzyć, że te samochody były tak popularne w Polsce i było to tak niedawno. Po marce Daewoo nie ma już śladu. Było i zniknęło. W Europie trzymała się i tak dłużej niż w Polsce, bo na przykład w Niemczech nasze Chevrolety oferowano pod marką Daewoo jeszcze po 2004 r. – np. Aveo było Kalosem, Chevrolet Lacetti – Daewoo Nubirą II, Daewoo Tacuma nazywało się Chevrolet Rezzo itp. Wszystkie były solidne i raczej nudne. Gdybym miał wybrać sobie jakieś Daewoo, to oczywiście chciałbym Damasa. Tak, sprzedawano go u nas i nie, nie wiem co stało się z Damasem, który jeździł w służbie straży miejskiej w Warszawie (żałuję).

The Damas and the Papas.

Daihatsu

Wykupienie Daihatsu przez Toyotę uniemożliwiło ekspansję na rynku europejskim. Nie miała ona sensu przy skupianiu się na segmencie małych samochodów. Daihatsu miało mocną bazę fanów w Niemczech, Holandii i Wielkiej Brytanii, ale to nie wystarczyło. Choć mechanicznie dopracowane, małe daihatsiaki gniły i były dość niebezpieczne. Poza tym zabrakło odpowiednio nowoczesnych modeli, a ostatni rzut na taśmę z napisem „współczesność” to było dziwnie stylizowane Daihatsu Materia, z paskudnym wnętrzem i mikrobagażnikiem. Wóz niebywale podoba mi się z zewnątrz, ale z punktu widzenia praktyczności stanowi wielkie rozczarowanie. Rozczarowani byli też klienci tej marki i w 2012 r. sprzedano w Europie ostatni egzemplarz z „D” na grillu.

pytanie na niedzielę

Dodge

Kolejna z marek Stellantis, która wyniosła się z Europy w 2010 r. Nie wiem za bardzo, co próbowała tu ugrać, wpychając klientom tak patologiczne modele jak Avenger (i to z 2.0 TDI PD!!!), Journey (od 2011 r. znany jako Fiat Freemont) czy Nitro (wolelibyście o nim nie pamiętać). Dodge idealnie ucieleśniał wszystko to, czego Europejczycy nie cierpią w autach amerykańskich. Są wielkie, wolne, miękkie jak materac bez sprężyn i mają wnętrza z prasowanych kubków ze Starbucksa. Dodajmy do tego koszmarne stylizacje i małe wnętrza przy ogromnych wymiarach zewnętrznych. Jakiego współczesnego Dodge’a bym kupił? To pytanie z gatunku „jaki ząb chciałbym mieć wyrwany”.

FSO

Ahahaha! Nie no dobrze, ta marka tu pasuje. Nie będę się wywnętrzał. Szukajcie ostatnich egzemplarzy FSO Matiza i FSO Lanosa. To ostatnie produkty z polskim logo na masce. Dla niektórych to ważne. Niektóre miały nawet ciekawe kolory – pamiętam Matizy w odcieniu takiego głębokiego turkusu, a może to był kolor morski? Sami oceńcie.

Hummer

Marka ostatnio została wskrzeszona. W Polsce sprzedawała tylko jeden model: H3. Kosztował od 167 do 211 tys. zł. Nie wiem czy sprzedał się chociaż jeden. W ofercie był tylko silnik 3.7, bynajmniej nie V6, tylko 5 w rzędzie. Dlaczego GM robiło rzędową szóstkę 2.0, ale rzędową piątkę 3.7? Nie pytajcie, bo prezesom przegrzeją się zwoje. W 2010 r. spalinowy oddział Hummera sobie zbankrutował i wyłączono go na 10 lat. Nie kupiłbym żadnego Hummera nigdy w życiu, nawet za darmo bym nie chciał.

Infiniti

Trochę żałuję wycofania się Infiniti z Europy, bo w sumie fajnie że Lexus miał jakąś konkurencję. Ale faktycznie, te ich samochody były jakieś pokraczne. Pamiętacie takie coupe o nazwie Q60, pamiętacie co tam się działo z tylnym oknem? Przecież to jest rycie mózgu widelcem.

Szczyty brzydoty pobiło nieoferowane u nas QX80, gdzie przednie lampy nie są zlicowane z grillem i ten efekt „wysokiego grilla” a’la Rolls-Royce stał się swoją własną parodią.

Dobra, w sumie ich nie żałuję. Kij im w oko z tymi paskudami. Ostatnim modelem sprzedawanym w Polsce był wielki SUV QX60. Zapewne sprzedało się zero sztuk. Ciekawostka, na polski rynek auta miały być sprowadzane z Bułgarii. W sumie jedyne czego żałuję to to, że nie upowszechnił się bardzo ciekawy silnik VC-T o zmiennym stopniu sprężania. Nadszedł za późno, w czasach gdy rozwijanie jednostek spalinowych ma tyle samo sensu co inwestowanie w nagrywarki CD-ROM-ów.

Lancia

Nie do końca tu pasuje, bo przecież Lancia nie umarła. Nadal produkuje samochody pod tą marką. Ma w ofercie jeden model (to specjalność koncernu Stellantis), który jest sprzedawany na jednym rynku. Dobra robota. Zamiast rekomendacji co do modelu i wynurzeń na temat utraconej historii, pozwolę sobie po prostu zamemić.

MG

To właściwe, prawilne MG, wywodzące się jeszcze z czasów Rovera i BMC, umarło w 2005 r. Łabędzim śpiewem tej marki były modele ZT, ZS i ZR, czyli po prostu usportowione wersje Roverów serii 25, 45 i 75. Niewiele tam zmieniono, poza tym, że wyglądały jak po fabrycznym tuningu. Nie sprzedawało się to nawet w Wielkiej Brytanii, wymarło ok. 2005 r.

Jest jednak jeden model MG, który zasługuje na szczególną uwagę. To MG ZT 260 z ośmiocylindrowym silnikiem Forda napędzającym tylne koła. Miało 260 KM i było całkowicie odmienną konstrukcją od zwykłego ZT, które miało silnik poprzecznie i napęd na przód. Wykorzystano tu fakt, że platforma MG ZT była spokrewniona z tą z BMW serii 3, więc można było do niej upchać tylny napęd. Auto przygotowała firma Prodrive, ile zbudowano dokładnie – nie wiadomo, zapewne jednak były to okolice 500 sztuk. Niezwykły motoryzacyjny rarytas: nie wygląda, ale ciśnie jak szalony.

MG de facto nie umarło. Nadal jest oferowane w Wielkiej Brytanii, tyle że teraz są to samochody chińskie z koncernu SAIC.

Rover

To samo co powyżej: Rover wjechał w XX w. z całkiem niezłą gamą produktów, tyle że później jej już nigdy nie odświeżył. Nie było na to ani pomysłu, ani pieniędzy. Osobowy Rover rozstał się z terenowym Land Roverem, który przetrwał dzięki ekspansji SUV-ów. Samymi osobówkami, starzejącymi się z roku na rok, się nie wyżyje. Mało kto pamięta, że Rover w ostatnim podrygu, ostatniej przedśmiertnej konwulsji, wypuścił jeszcze na rynek uterenowiony model 25 Streetwise. Był krindżowy na maksa, jak powiedziałaby młodzież, tzn. udawał modnego crossovera, ale w taki skrajnie nieudolny sposób. Dodam, że model na którym bazował, pochodził z 1996 r.

Ostatnim modelem Rovera była towarowa wersja serii 25 – trzydrzwiowa, bez szyb z tyłu, sprzedawana pod nazwą Rover Commercial Delivery Vehicle.

Saab

Saab miał szansę. Została ona jednak brutalnie przekreślona przez zarząd General Motors. Moim zdaniem ta marka była za dobra i zbyt lubiana przez klientów, i dlatego GM ją wykończyło. Zarząd korporacji nie może tolerować w swoim portfolio niekorporacyjnych marek, a taki właśnie był Saab. Dziwny, niezależny, idący własną drogą, taka trochę Tesla swoich czasów, tylko bez Elona. Nawet ten ostatni model, czyli 9-5 II, miał w sobie jakiś pierwiastek Saaba. Jednak oczywiście należało pójść w SUV-y, czego Saab zrobić nie zdążył, zwijając się w 2010 r. A szkoda, bo wyprodukowany w ponoć 457 sztukach model 9-4X, naprawdę miał potencjał. Co najmniej jedna sztuka jest w Polsce.

Tata

Kilka nieudanych prób zawojowania rynku europejskiego byle jak zmontowanymi samochodami nie miało prawa się powieść. Wszystkie te Indyki, Safari, Xenony (to akurat pickup) czy Visty były po prostu nędzne, na poziomie ówczesnych aut chińskich. Jeździłem trzema testowymi Tatami i wszystkie były koszmarne. W jednej przegub napędowy odpadł od półosi. W drugiej nie było w ogóle zbieżności kół i kierownica robiła co chciała. W trzeciej – najlepszej – manetki kierunkowskazów i wycieraczek były zamienione miejscami. Tata wycofała się z rynku europejskiego w roku 2011 i chwała jej za to. Nie polecam żadnego modelu tej marki, chyba że ktoś chce nietypowy wóz na Festiwal Nitów i Korozji.

Tę Tatę Safari wystawiała kiedyś na Otomoto firma Kriada. No piękna.

Te marki już zniknęły. A jakie znikną kolejne? Alfa Romeo, DS, Mitsubishi, Nissan i Lexus. Pożywiom-uwidim!

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać