Testy aut nowych

Pierwsza jazda Infiniti QX60. Ten SUV jest dostępny tylko w 2 krajach Europy, w tym w Polsce

Testy aut nowych 26.10.2018 112 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 26.10.2018

Pierwsza jazda Infiniti QX60. Ten SUV jest dostępny tylko w 2 krajach Europy, w tym w Polsce

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk26.10.2018
112 interakcje Dołącz do dyskusji

Nie dostaną go Niemcy ani Brytyjczycy. Szwajcarzy i Włosi mogą o nim jedynie pomarzyć, a Francuzi muszą obejść się smakiem. A w Polsce jest i w dodatku to bardzo ciekawy samochód. Oto Infiniti QX60.

-To już? To wszystko, co ma mi pan do pokazania? – zdaniem dyrektora warszawskiego salonu Infiniti, tak brzmi wyjątkowo częsta reakcja klientów na pojemność bagażników SUV-ów Infiniti. Trudno się dziwić – QX30 jest malutkie, a QX70 za sprawą sportowej stylizacji traci sporo ze swojej praktyczności. Tymczasem klienci chcą, by SUV nie tylko ładnie wyglądał, ale i był użyteczny. Do tej pory marka miała z tym problem, ale teraz może już coś zaoferować.

Po lekarstwo – do Bułgarii

infiniti qx60

Potrzebny był większy, bardziej rodzinny SUV. Rozwiązaniem stał się model QX60, dostępny między innymi w Stanach Zjednoczonych, w krajach arabskich, na Ukrainie, w Bułgarii i w Rosji. Nie ma go jednak w żadnym z krajów Europy Zachodniej. Co więcej… nie ma i nie będzie. QX60 pojawiło się w Polsce, ale to nie jest element żadnej szerszej, europejskiej strategii marki. Po prostu dealer, Centrum Infiniti Warszawa, zdecydował się na sprowadzanie tego modelu. Egzemplarze, które można kupić nad Wisłą, pochodzą z bułgarskiej sieci dystrybucji.

To nie jest najnowszy model.

QX60 nie wygląda jak ostatni krzyk mody. Trudno się dziwić, bo tak naprawdę zadebiutowało w 2012 roku. To widać z zewnątrz. Nadwozie jest stylizowane spokojnie. Widać to także w środku – i to jeszcze mocniej. System multimedialny, design kokpitu, nawet drewniane wykończenia… to wszystko w autach z 2018 roku zwykle wygląda już inaczej. Ale czy to wada? O tym za chwilę.

W środku – siedem miejsc.

infiniti qx60

Tak jak wspominałem, taki model ma być przede wszystkim praktyczny. Z zewnątrz aż tak tego nie widać, ale to naprawdę kawał samochodu. Mierzy prawie 5,1 metra, co stawia QX60 w jednej lidze z Audi Q7, Range Roverem czy Mercedesem GLS. O ile jednak tamte wozy aż krzyczą „PATRZCIE, JESTEM NAJPOTĘŻNIEJSZY NA ULICY!”, to QX60 wygląda bardziej zwyczajnie. Dla mnie to byłaby zaleta. I pewnie nie tylko dla mnie.

W środku w standardzie występuje siedem miejsc. W drugim rzędzie jest sporo miejsca nad głową i na kolana, ale brakuje przestrzeni na stopy. W trzecim – jeśli ktoś jest wysoki, będzie ocierał głową o podsufitkę. Ale jeśli ktoś jest wysoki i zostaje usadzony na tamtych fotelach, powinien poważnie porozmawiać z kierowcą.

infiniti qx60

Nawet gdy fotele trzeciego rzędu są zajęte, bagażnik wcale nie jest taki mały (447 l). Gdy są złożone, jest na tyle duży, że klienci w salonie naprawdę nie powinni już narzekać (1155 l). Z kolei drugi rząd można nie tylko składać, ale i przesuwać. Da się też podnieść siedziska tylnej kanapy – trochę tak, jak w opisywanym niedawno Mitsubishi Grandisie albo w Hondach z systemem Magic Seats – i wtedy przewieźć coś dużego. Pomysłowe i rzadko spotykane, a szkoda.

Kokpit nie jest najnowocześniejszy. I dobrze.

infiniti qx60

Jeżeli wasi znajomi właśnie pokupowali sobie najnowsze Audi z wnętrzem złożonym z ekranów dotykowych, a wy macie silną potrzebę, żeby im zaimponować, lepiej trzymajcie się z daleka od QX60. Gadżeciarz na widok jego wyświetlacza czy jakości kamery parsknie śmiechem. Tak, grafika jest przestarzała. Tak, kamery są słabej jakości.

Ale… co z tego? Można uznać, że wnętrze tego modelu to niezła odtrutka na współczesną modę na wszechobecne ekrany i wnętrza, które odwracają uwagę od drogi. Jeżeli chcemy tu włączyć podgrzewanie fotela, po prostu przekręcamy gałkę. Jeśli jest nam za gorąco albo za zimno, nie musimy przez godzinę szukać odpowiedniego pola w dotykowym menu, tylko po prostu wciskamy przycisk. Są też klasyczne zegary. No i napęd CD!

W dodatku stylistyka jest… japońska.

Tylko Japończycy potrafią stworzyć takie wnętrze. Jest trochę staroświeckie, ma typowo japońskie drewienko. Nawet faktura skórzanej tapicerki jest typowa dla aut z tego kraju. Do tego kilka smaczków, jak np. przyciski do zerowania przebiegu na daszku zegarów. Jest jednak jednocześnie świetnie zmontowane i… kojące. To też typowo japońska specyfika, co zauważył już Tymon w swoim tekście o nowej Maździe 6. „Jak w japońskiej herbaciarni, a nie w statku kosmicznym”. W Infiniti też tak jest.

infiniti qx60

Pod maską – znowu oldschool. I znowu – to zaleta.

Wielki SUV powinien mieć wielki silnik. Niestety, obecnie wielu producentów o tym zapomina i montują do tego typu samochodów wyżyłowane jednostki w stylu 2.0 turbo. Później okazuje się, że taki silnik ani specjalnie mniej nie pali, ani lepiej nie jedzie, a już na pewno nie jest bardziej trwały.

A co robi Infiniti? Podąża znaną, wydeptaną ścieżką i dlatego w QX60 pracuje wolnossące 3.5 V6. To dobrze znany silnik, który w różnych wersjach napędzał już m.in. Nissana 350 i 370Z czy… Renault Lagunę Coupe. W opisywanym modelu ma 262 KM i 334 Nm. Osiąga 100 km/h w 8,4 s, co nie robi może specjalnego wrażenia na papierze, ale na żywo – uwierzcie mi – niczego temu autu nie brakuje.

infiniti qx60

Przede wszystkim duże V6 ma to do siebie, że daje kierowcy bardzo przyjemne poczucie drzemiącej… no, może nie potęgi, ale mocy. Że gdy się chce, to można po prostu wcisnąć gaz i pojechać. Nie trzeba czekać ani na reakcję turbosprężarki, ani słuchać wycia wyżyłowanego silnika. Po prostu się jedzie. Oczywiście ceną za to jest spalanie – ale wynik na poziomie 15-16 litrów w mieście nie jest przerażający.

Przerażające nie jest też CVT.

Gdy dowiedziałem się, że w QX60 pracuje skrzynia CVT, chciałem uciec najbliższym wyjściem ewakuacyjnym z sali konferencyjnej. Nie znoszę zdecydowanej większości takich przekładni. Co ciekawe, ta z QX60 da się jednak lubić. Dzięki temu, że imituje zmianę przełożeń – żeby poczuć się jak przy normalnej skrzyni – silnik nie wyje. Poza tym, nawet jeśli hałas przy mocnym przyspieszaniu jest trochę większy, niż normalnie, to jednak V6 brzmi bardzo przyjemnie, więc to nie boli. No i trzeba przyznać, że CVT zapewnia bardzo płynną jazdę.

Zawieszenie – takie, jak wnętrze.

Czyli – z jednej strony trochę staroświeckie. Bez pneumatyki, bez wyboru trybów czy bieżącego „dostosowywania się do warunków jazdy”. A z drugiej – kojące i zrobione po prostu dobrze. Jest wygodnie, miękko, ale bez pływania. Nie czuć i nie słychać nierówności. A 20-calowe opony, mimo że wielkie, mają na tyle „przyjazny” profil, że można bez obaw wjechać na polną drogę albo na krawężnik.

infiniti qx60

Układ kierowniczy jest z kolei zaskakująco zwarty i bezpośredni. Tym autem nie chce się szybko wjeżdżać w zakręty, ale… można. Jeśli ktoś naprawdę musi.

QX60 jest relaksujące.

Pisałem ostatnio w podobny sposób o Hyundaiu Santa Fe. Tamten samochód też był kojący i nikt nie próbował zrobić z niego na siłę auta sportowego. QX60 jest jednak jeszcze lepsze: za sprawą przyjemnie mruczącego, dynamicznego V6 i jeszcze lepszego wyciszenia kabiny od szumów. To nie jest poziom Hyundaia… ale czy jest to poziom Audi Q7 czy Range Rovera? Też nie do końca. Infiniti nie jest od nich gorsze, ale jest spokojniejsze i wygląda bardziej dyskretnie. Jest też mniej nowoczesne, co dla wielu klientów może być olbrzymią zaletą. To świetna odpowiedź na niektóre choroby współczesnej motoryzacji.

Ceny: od 359 900 zł.

Jak przystało na samochód japoński, nie ma specjalnych możliwości konfiguracji każdego egzemplarza – ale już w standardzie wyposażenie jest świetne. QX60 za taką cenę to wersja Elite. Ma już m.in. siedem miejsc, skórzaną tapicerkę, system audio Bose, panoramiczne okno dachowe i system rozrywki z tyłu z dwoma siedmiocalowymi ekranami w zagłówkach przednich foteli.

infiniti qx60

Droższa o 10 tysięcy wersja High-Tech jest bogatsza o systemy asystentów jazdy. Ma m.in. aktywny tempomat, system monitorowania martwego pola i utrzymywania pasa ruchu.

To dobrze, że takie auta pojawiają się w Polsce.

Polscy nabywcy niekoniecznie lubią to samo, co na przykład niemieccy. W kwestii zamiłowania do dużych, wygodnych limuzyn i SUV-ów być może bliżej nam np. do Rosjan. To dobrze. I dobrze, że producenci coraz częściej to zauważają. Mieliśmy na naszym rynku limitowanego Lexusa LX, a teraz mamy QX60. Założę się, że niektórzy klienci z Zachodu nam tego zazdroszczą. Nie dziwię się.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać