REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Ciekawostki

Chińczycy podrobili samych siebie. Dziś się z tego śmiejesz, a wkrótce przestaniesz

Na grupie „Chinese Copy Cloneposting” ktoś zamieścił zdjęcie pojazdu typu LSEV (Low Speed Electric Vehicle), który jest chińską podróbką chińskiego SUV-a Hongqi E-HS9. Śmiałem się z tego w głos, ale potem...

13.10.2023
18:55
Chińczycy podrobili samych siebie. Dziś się z tego śmiejesz, a wkrótce przestaniesz
REKLAMA
REKLAMA

LSEV to bardzo popularna kategoria pojazdów w Chinach. Nie są samochodami, więc możesz przeważnie jeździć nimi byle gdzie i równie byle gdzie parkować – coś w rodzaju zadaszonego, czterokołowego motoroweru. Chińskie LSEV-y mają niewielki akumulator i jeszcze mniejszą moc. Konkretnie jest to ok. 4-5 KM, co pozwala rozwinąć prędkość do 35 km/h. Kwasowo-ołowiowe akumulatory o skrajnie archaicznej konstrukcji są bardzo tanie, ale też bardzo ciężkie – LSEV potrafi ważyć ponad 700 kg. Dodajmy do tego zasięg 100 km i 10-godzinny czas ładowania z gniazdka, i mamy pojazd, który trudno nazwać atrakcyjnym. Chyba, że weźmiemy pod uwagę ich groszowe ceny i brak problemów z rejestracją. Wtedy nagle taki LSEV wydaje się spełnieniem marzeń o prywatnym transporcie.

Do tej pory LSEV-y przyjmowały postać podróbek samochodów europejskich

Te pokraczne potworki wyglądały jak narysowane przez dzieci odwzorowania Range Rovera, Porsche Cayenne czy Mercedesa GLS. Ale ostatnio sytuacja się zmienia. Oto na jednym z pokazów motoryzacyjnych w Chinach zaprezentowano pojazd firmy Xuzhou Kavanc. Ma on silnik o porażającej mocy 2 kW, czyli jakieś 2,76 KM i optymistycznie podano, że potrafi rozwinąć nawet 50 km/h. Oczywiście jest to prędkość chwilowa, bo realna szybkość podróżna to ok. 25 km/h. Nic nie szkodzi.

Xuzhou Kavanc wygląda jak... Hongqi E-HS9

Nie jest już podróbką auta europejskiego, tylko chińskiego, a to bardzo wiele mówi o zmianie paradygmatu w Chinach. Samochody europejskie wciąż są pożądane, ale jeszcze bardziej atrakcyjne stają się modele chińskie, zwłaszcza z wyższej półki. Stoi za nimi duma narodowa: zobaczcie, to jest nasze, my sami to zrobiliśmy i to może konkurować z najlepszymi produktami na świecie. To dlatego BYD w Chinach wyprzedził Volkswagena i to dlatego Xuzhou Kavanc naśladuje Hongqi, a nie choćby Range Rovera czy Bentleya Bentaygę. Chińczycy powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że chińskie nie oznacza tanie i bylejakie, i marzą o samochodach produkcji rodzimej. Opanowali elektronikę, odzież i inne gałęzie przemysłu, chyba nikt nie spodziewał się, że odpuszczą motoryzację – i za parę lat to Hongqi będzie obiektem pożądania również poza Chinami.

lsev
Oryginał
Coś na kształt...

A nawet to nie jest najbardziej nieśmieszną rzeczą w całej tej historii

REKLAMA

Kiedy nadejdzie już nowa, postmotoryzacyjna rzeczywistość i samochody prywatne zostaną po prostu zakazane, prawdopodobnie powstaną wyjątki dla takich właśnie elektrycznych czterokołowców o niskiej prędkości. Producenci europejscy bardzo powoli to przyznają, na razie tylko w postaci Citroena Ami i Fiata Topolino. Ale kiedy życie w erze kredytów emisyjnych stanie się rzeczywistością (nieuniknioną), zapewne jedyny prywatny pojazd poza rowerem, na jaki będzie można sobie ewentualnie pozwolić, będzie elektryczny czterokołowiec. A kto nam go sprzeda? Chińczycy. Pod postacią podróbki chińskiego samochodu, o którym my w Europie będziemy mogli tylko pomarzyć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA