REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Ciekawostki /
  3. Klasyki

Odrestaurował stary autobus i napisał na nim "Porsche". Cena przebija sufit

Niejaki Jerry Peters wpadł na genialny pomysł. Odrestaurował stary autobus, ale zamiast zachować oryginalny stan, zrobił z niego coś na kształt wozu serwisowego Porsche. Cena już przebiła 320 tys. dolarów i rośnie dalej.

18.03.2022
10:29
Odrestaurował autobus i napisał na nim "Porsche". Cena przebija sufit
REKLAMA
REKLAMA

Któż w normalnych warunkach, poza paroma świrami albo członkami klubów miłośników komunikacji miejskiej, ekscytowałby się starym autobusem? Podnieście ręce, wszyscy którzy kochacie stare autobusy. Tak myślałem. A teraz proszę o podniesienie ręki fanów Porsche. Wszyscy oprócz mnie, też tak myślałem.

Jerry Peters odrestaurował stary amerykański autobus marki Gillig z 1963 r.

W momencie zakupu prezentował się on tak:

bus porsche

Marka Gillig jest w Europie zupełnie nieznana, a to przecież drugi największy wytwórca autobusów w Stanach Zjednoczonych – większy jest tylko New Flyer. Gillig działa nieprzerwanie od końca XIX w., przy czym zaczynał oczywiście od powozów, a potem z czasem skoncentrował się na produkcji autobusów miejskich, zawiązując partnerstwo z europejskim Neoplanem. Nie sposób nie spotkać autobusu Gillig będąc w dowolnym mieście amerykańskim. Gillig stawiał od wielu lat na autobusy z niską podłogą i silnikiem z tyłu, nawet w czasach gdy GMC produkowało wciąż przestarzałe autobusy „z nosem”. Zakup podgniłego Gilliga w USA nie jest więc przesadnie trudny ani drogi.

Właściciel wymienił jednak silnik

Ponoć oryginalna jednostka benzynowa 9.7 z sześcioma cylindrami w rzędzie potrzebowała jednego galona paliwa na przejechanie jednej mili. Trochę nie chce mi się w to wierzyć, żeby taki autobus palił 235 litrów na sto km, musiałby w całości składać się ze zbiorników paliwa żeby dokądś dojechać. Nawet benzynowe ciężarówki radzieckie paliły ok. 50 l/100 km. W każdym razie silnik benzynowy wyleciał i zastąpiono go typowym dla amerykańskich warunków dwusuwowym dieslem, dodatkowo z kompresorem i turbosprężarką. Ale w sumie nie o silnik tu chodzi, tylko o to, jak potraktowano ten autobus z zewnątrz. Jerry zastąpił stare panele zewnętrzne nowymi, a potem całość wymalowano na czerwono i rzucono ogromny napis PORSCHE. Jakby tego było mało, wielkie logo Porsche namalowano nad kabiną i na tylnych drzwiach, a żeby było jeszcze bardziej porszowo, to również obrysówki pochodzą z Porsche, a dokładniej z modelu 356. Wszystko po to, żeby ten autobus przypominał oryginalny transporter Porsche wyprodukowany przez Mercedesa. Mowa o tym pojeździe:

porsche bus

A tak wyszła replika:

Nawet podobnie. Z tyłu prezentuje się tak:

Natomiast we wnętrzu przewidziano miejsce nie dla pasażerów, a do przewozu jakiegoś samochodu marki Porsche. Pytanie jak z niego wysiąść po wjechaniu do środka – może nie jest na miejscu, ale w sumie jestem ciekaw.

No i teraz ta najlepsza część

REKLAMA

Pan Jerry skończył renowację i wystawił autobusolawetę Gillig a'la Porsche na sprzedaż, a ludzie oszaleli. Widząc wielki napis Porsche nie zastanawiają się, czy to na pewno oryginał i czy w ogóle to z Porsche ma cokolwiek wspólnego. Ładnie wygląda, ma wielkie logo, znaczy się musi być dużo warte – i proszę, oto cena na Bring a Trailer właśnie dobiła do 325 tys. dolarów. Za stary autobus. Bo ma logo Porsche. Rozumiecie. Bo ja nie bardzo. Ale niech mi ktoś jeszcze kiedyś powie, że klienci nie kupują oczami i że liczy się dla nich historia czy oryginalność danego klasyka, to ja im wtedy pokażę, że ktoś w Stanach wziął stary autobus, napisał na nim Porsche i zaraz sprzeda go za grubo ponad milion złotych. Tak się restauruje z głową. Idę szukać Jelcza-Berlieta, tylko co napisać na nim z boku?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA