Ten laptop ładuje się sam. Niepotrzebna mu żadna ładowarka
Wygląda jak typowy biurowy laptop. No, nie licząc faktu, że zbiera potwornie wiele odcisków palców na połyskującej pokrywie. To właśnie w nią wmontowano panel fotowoltaiczny, dzięki któremu Lenovo Yoga Solar jest zasilany bez okablowania, na zewnątrz i w zamkniętych pomieszczeniach.

Roztoczę przed tobą przepiękną wizję: pracujesz sobie na zdalnym, w ogrodzie albo na balkonie. Jest słoneczko, jest dzbanek z wodą i cytrynką, jest dobrze. Niestety, po tym, jak już umościłeś cztery litery w wygodnym fotelu z podusią pod kuper, zdałeś sobie sprawę, iż nie wziąłeś ze sobą ładowarki. Jak na złość w laptopie zostało 20% energii akumulatora.
Dla prototypowego Lenovo Yoga Solar taka sytuacja to żaden problem. Urządzenie czerpie energię… bezpośrednio ze słońca.
Na pierwszy rzut oka Lenovo Yoga Solar wygląda jak typowy laptop biurowy. Nic specjalnego, klasyczne do bólu narzędzie pracy milionów polskich korposzczurów. No, nie licząc masy odcisków palców na błyszczącej pokrywie, laptop zbiera je jak Piotr Grabiec Pokemony. Dlaczego niemądre Lenovo zdecydowało się na takie rozwiązanie, mimo wieloletniego doświadczenia w produkcji pięknych laptopów?
Otóż pokrywa ekranu jest połyskująca, ponieważ to właśnie w niej zainstalowano panel fotowoltaiczny. Jeśli ktokolwiek montował panele na własnym dachu, camperze czy nawet balkonie, to w tym momencie jego brwi zapewne unoszą się w geście zdziwienia. Wszakże pokrywa laptopa ma zbyt małą powierzchnię, aby zasilanie fotowoltaiczne miało sens.


W tym miejscu inżynierowie Lenovo dumnie wypinają piersi po medale, chwaląc się panelem o wysokim stopniu konwersji energii, wynoszącym 24%. Wysoka wydajność panelu w pokrywie laptopa została osiągnięta przez przesunięcie to tyłu linii siatki oraz wsporników montażowych, przez co powstaje więcej miejsca dla ogniw słonecznych, co za tym idzie, zyskujemy wyższą absorpcję i wydajność energetyczną.
W dziennym świetle i przy dobrych warunkach Lenovo Yoga Solar potrzebuje 20 minut by zgromadzić energię na godzinę działania.
Oczywiście wiele zależy od kierunku padania promieni słonecznych oraz kąta nachylenia samej pokrywy. Tutaj pojawia się moja największa obawa. Pokrywa laptopa jest bowiem podniesiona pod innym kątem niż typowy panel fotowoltaiczny, instalowany np. na dachu. Pracując na laptopie z pokrywą rozwartą na 120 - 150 stopni, na pewno nie pomagamy promieniom słonecznym w dotarciu do ogniw. Zwłaszcza, gdy słońce znajduje się w zenicie.
Kapitalną wiadomością jest natomiast to, że laptop Lenovo Yoga Solar może być zasilany energią słoneczną także wewnątrz zamkniętych pomieszczeń. Przedstawiciel firmy na targach MWC 2025 powiedział mi, że jeśli urządzenie znajduje się w odległości do 2 metrów od okna, przez które pada światło słoneczne, ogniwa będą ładować akumulator. Co prawda z niską efektywnością około 1 W, ale sam fakt, że kładziemy zamknięty laptop na biurku, a ten się pasywnie ładuje, jest kapitalny.
Bardzo bym chciał, żeby prototypowy Lenovo Yoga Solar zamienił się w komercyjny produkt.


Jasne, rozwiązanie zaproponowane przez Lenovo nie jest ani przesadnie wydajne energetycznie, ani przesadnie piękne. Jednak możliwość zasilania kupionego laptopa darmową energią prosto ze słoneczka to coś, co zdecydowanie do mnie przemawia. Zostawiam go na tarasie albo balkonie, a po godzinie - dwóch akumulator jest naładowany do połowy. Mniam!
Prototyp Lenovo przemawia do mnie jeszcze z jednego powodu – mimo panelu fotowoltaicznego wbudowanego w pokrywę oraz dodatkowego systemu synchronizującego działanie ogniw i akumulatora, laptop jest zdumiewająco cienki oraz lekki. Z masą wynoszącą 1,22 kg oraz grubością 15 mm, zyskujemy poręczną biurową maszynę napędzaną darmowym słońcem.