REKLAMA

Huawei koloryzuje statystyki - to bardzo tania i zupełnie niepotrzebna sztuczka

Huawei P20 oraz P20 Pro sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Co więcej, ten drugi osiągnął sprzedażowy wynik aż 17 razy lepszy niż jego poprzednik, czyli model P10 Plus.

Huawei P20 oraz P20 Pro sprzedają się jak ciepłe bułeczki
REKLAMA
REKLAMA

Taką krótką depeszę właśnie wysłał do dziennikarzy Huawei. Według danych chińskiej firmy, oba sztandarowe modele przez pierwsze 30 dni rynkowej obecności sprzedały się w naszym regionie, czyli w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i w krajach skandynawskich, w liczbie 100 000 sztuk. I to jest dobry, fenomenalny wręcz wynik, z tym nie da się dyskutować.

Wątpliwości mam jedynie do porównania sprzedaży modeli P20 Pro i P10 Plus. Oczywiście nie sugeruję, że podane dane są nieprawdziwe. Co to, to nie. Uważam jednak, że porównanie to jest bardzo niefortunne. Rok temu Huawei postawił główną komunikację marketingową na standardowego Huaweia P10.

To ten model był rozdawany przedstawicielom mediów, to on w pierwszej kolejności trafił do testów, to on grał pierwsze skrzypce w marketingowej maszynie Huaweia. Z kolei Huawei P10 Plus był białym krukiem, w dodatku takim, który niespecjalnie kogoś interesował. Pamiętam, że miałem okazję się nim chwilę bawić, nie wiem, w lipcu, w sierpniu? Jakoś na wakacje, długo po premierze, gdy cały świat zapomniał już o jego debiucie. Był to telefon dobry, ale marketingowo zaniedbany, który i my ostatecznie pominęliśmy.

W tym roku sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

To Huawei P20 Pro jest modelem, który napędza komunikację chińskiego przedsiębiorstwa. To on występuje na bannerach reklamowych, to z nim bryluje Robert Lewandowski, to nim Kuba Wojewódzki fotografuje swojego iPhone’a X (przepraszam, musiałem sobie pozwolić na tę drobną uszczypliwość).

Jeżeli ktoś myśli o kupieniu najnowszego telefonu Huaweia, urządzenia z najlepszymi możliwymi podzespołami, genialnym aparatem i ogromnym akumulatorem, wybierze model P20 Pro. Zwłaszcza, że kosztuje 3499 zł, więc jest dosyć tani jak na najlepszy sprzęt danej firmy. Przynajmniej w porównaniu do Samsunga Galaxy S9+ oraz iPhone’a X.

Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, że Huawei P20 Pro po prostu nie ustępuje konkurencji pod praktycznie żadnym względem, często ją dogania, a niekiedy nawet wyprzedza. Huawei P10 był smartfonem zaledwie bardzo dobrym, z kolei Huawei P20 Pro to model absolutnie topowy. Chińczycy przez ostatni rok wykonali kilka drobnych kroków, by przekroczyć granicę do tej pory dla nich nieprzekraczalną.

Nie zmienia to jednak tego, że Huawei nieco podkoloryzował swoją statystykę.

Po raz kolejny zaprezentował najbardziej korzystne dla siebie dane, nawet jeżeli nie mają one sensu. W końcu chiński producent ostatnio ogłosił się liderem polskiego rynku smartfonów. Zrobił to na podstawie wyników tygodniowej sprzedaży swoich produktów. Nie jest to standardem, bo ewentualnymi przetasowaniami w rankingu można się chwalić po roku, kwartale, ewentualnie miesiącu. Nie warto opierać się na krótszych okresach. W przeciwnym razie można dojść do wniosku, że w środę, w godzinach 17:42 - 20:03 liderem sprzedaży była Man… no dobra, nie przesadzajmy, Wiko lub myPhone.

REKLAMA

Drodzy przedstawiciele Huaweia, proszę, nie naginajcie statystyki na swoją korzyść, to nie ma sensu. To nie przystoi tak dużej firmie. To nie przystoi drugiemu pod względem wielkości producentowi smartfonów w Polsce, który wedlug dotychczasowych trendów lada dzień rzeczywiście prześcignie Samsunga pod względem rynkowych udziałów. To nie przystoi firmie, która w mojej opinii stworzyła absolutnie najlepszy smartfon do tej pory. To nie przystoi niepozornemu graczowi sprzed kilku lat, który szturmem wbił się do światowej czołówki.

Naprawdę, te tanie sztuczki nie są wam potrzebne. Zwłaszcza teraz, gdy wasze produkty bronią się same.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA