REKLAMA

Te słuchawki obrosły legendą. Sprawdzamy, czy warto kupić Bose QC35 w 2017 roku

Bose QC35 są na rynku od ledwie roku, a już zdążyły doczekać się miana legendy. Kiedy debiutowały, były bezsprzecznie najlepszymi słuchawkami Bluetooth na rynku. Dziś… już niekoniecznie. Czy zatem warto rozważyć ich zakup, choć pojawiły się ciekawsze propozycje?

Znajdziesz je na głowach zapracowanych pracowników korpo, na uszach przedsiębiorców lecących biznes-klasą. Zobaczysz je u ludzi jeżdżących drogimi rowerami. Bose QC35 skutecznie podbiły serca i portfele zabieganej klasy średniej, oferując to, czego w ich zabieganym życiu potrzeba najbardziej – spokój.

W chwili premiery Bose QC35 oferowały niespotykane dotąd połączenie mobilności, jakości dźwięku i magicznej wręcz redukcji hałasu. I lepiej, żeby tak było, bo kosztując 1700 zł te słuchawki zdecydowanie nie były „na każdą kieszeń”. I nadal nie są. Rok od premiery cena nic a nic nie chce spaść, a konkurencja nie spała – na rynku pojawiły się słuchawki lepsze, tańsze, z lepszą redukcją szumów i lepszą jakością brzmienia. Czasem nawet wszystkimi przymiotami na raz.

Kilka z nich testowaliśmy na Spider’s Web. Tańsze Plantronics BackBeat Pro 2 oferują lepsze brzmienie i podobną redukcję szumów, choć odstają nieco jakością wykonania. Sony XB-950N1 może nie tłumią hałasów tak dobrze, ale brzmią na poziomie, kosztując niemal połowę ceny QC35. W końcu są też Sony MDR-1000X, które biją Bose QC35 pod… praktycznie każdym względem, kosztując tyle samo pieniędzy.

A skoro tak, skoro na rynku jest tyle ciekawszych propozycji, to czy nadal warto kupić Bose QC35? Po kilku tygodniach z tymi słuchawkami mówię wprost: tak, warto. Bo to słuchawki, które mają mnóstwo zalet i naprawdę niewiele wad.

Bose QC35 - czy nadal warto je kupić.
REKLAMA

Zalety Bose QC35 można mnożyć i mnożyć. Oto kilka najważniejszych.

REKLAMA

Bose Quiet Comfort 35 to – nomen omen – niebywale komfortowe słuchawki. Ośmielę się stwierdzić, że pod tym względem nadal nie mają konkurencji. Można w nich siedzieć całymi dniami.

 

Siedzieć, dodajmy, w totalnej ciszy. Bo chociaż Bose QC35 nie są już nr 1, jeśli chodzi o redukcję hałasu, to jej działaniu trudno cokolwiek zarzucić.

 

W dodatku redukcja hałasu działa domyślnie przez cały czas. Zgadza się – aktywnej redukcji hałasu w Bose QC35 nie można wyłączyć ręcznie, co dla niektórych będzie wadą, ale generalnie jest zaletą. Słuchawki odcinają nas od otoczenia przez cały czas.

 

ANC nie ma też większego wpływu na czas pracy słuchawek. Producent deklaruje 20 godzin i dokładnie tyle udało mi się regularnie z nich wyciskać. A gdy energii zabraknie, możemy słuchawki podłączyć albo przewodem (wtedy przestaje działać ANC), albo podładować portem microUSB i znów cieszyć się bezprzewodową wolnością.

 

Bose QC35 są też bezsprzecznie najbardziej „mobilnymi” ze wszystkich słuchawek Bluetooth z aktywną redukcją szumów. Po złożeniu praktycznie nie zajmują miejsca.

 

Jak przystało na słuchawki tej klasy, w zestawie dostajemy też twardy futerał. On również nie należy do największych i zmieści się w każdej torbie, a nawet aktówce. Widać, dla kogo Bose skroił swoje słuchawki.

 

Ich obsługa również nie nastręcza żadnych problemów i łatwo jest to robić w biegu. Nie ma tu żadnych fikuśnych gestów czy malutkich przycisków, w które trudno trafić. Przyciski w Bose QC35 są na tyle duże, że z łatwością „wymacamy” je nawet w biegu.

 

A włączenie słuchawek sprowadza się do wygodnie umieszczonego na puszce przycisku. Jedno przesunięcie palca i już jesteśmy połączeni.

 

Tu dochodzimy do jednej z największych zalet Bose QC35. Słuchawki nie dość, że łączą się z dwoma urządzeniami jednocześnie (np. smartfon + komputer) to jeszcze działają bez najmniejszych problemów z komputerami z Windows 10. A tego nie mogłem w tym roku powiedzieć o żadnych z testowanych słuchawek. Jeśli korzystasz z Surface’a, Della XPS 13 czy innego ultrabooka z Windowsem, Bose QC35 dają największą gwarancję poprawnego działania z kapryśnym Bluetoothem.

 

Czas przejść do wad.

No dobra, przyznaję, że w zasadzie sam nie wiem, co złego powiedzieć o Bose QC35 oprócz tego, że są za drogie i że nie są już najlepsze w swojej klasie. A mimo tego zrobiły na mnie ogromne wrażenie i gdybym w tej chwili miał wydać własne pieniądze na słuchawki Bluetooth z ANC, to poważnie bym się zastanawiał, czy nie kupić właśnie Bose’ów, choć to Sony MDR-1000X są obiektywnie lepszym produktem.

Jest za to jedna konstrukcyjna wtopa, której przeboleć w Bose QC35 nie mogę i uwiera mnie niemożebnie.

Widzicie te mięciutkie, komfortowe, obracane nauszniki? Mógłbym o nich śpiewać pieśni pochwalne, tak są wygodne. A jednak tego nie zrobię, bo…

 

REKLAMA

…obracają się w złą stronę!!! Tak, chcąc powiesić Bose QC35 na szyi musimy obrócić puszki nausznikami do siebie! Absurd! I nie, nie można „po prostu założyć słuchawek na odwrót”, bo wnętrze puszek jest specjalnie wyprofilowane, by pomieścić odpowiednio lewe lub prawe ucho. Nie wiem, czy to kwestia konkretnej partii produkcyjnej i może Bose naprawił już tę wtopę, ale w naszym egzemplarzu testowym nauszniki obracają się w złą stronę. Porażka.

 

To jednak jedyna poważna, obiektywna wada tych słuchawek. Bose QC35 nadal pozostają świetnym, choć nieco za drogim zakupem. Grają naprawdę dobrze (choć nie najlepiej) oferują świetną redukcję hałasu (choć nie najlepszą) i są niebywale wygodne i mobilne (tu zdecydowanie deklasują rywali). A zatem odpowiem raz jeszcze na pytanie ze wstępu – tak, Bose QC35 nadal są warte uwagi, nawet rok od swojej premiery i nawet w obliczu lepszej konkurencji.

Tylko te nauszniki!

 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA