To naprawdę telefon dla każdego. Moto G Plus - recenzja Spider's Web
Dziś do Polski trafia następca megahitu sprzedaży ze średniej półki - piąta generacja Moto G Plus. Czy powtórzy sukces poprzedników?
Miałem okazję korzystać przedpremierowo z Moto G Plus przez kilka tygodni i potwierdzam to, co pisałem w pierwszych wrażeniach jeszcze z Barcelony - to premium dla każdego. Telefon, o którym nie boję się powiedzieć, że spełnia wszystkie oczekiwania znakomitej większości użytkowników, nie kosztując przy tym fortuny.
Ten telefon naprawdę wiele rzeczy robi dobrze. Dlatego recenzję zacznę od dwóch rzeczy, których w nim nie lubię. Jedna wada jest obiektywna, druga to już czysta fanaberia autora.
Najsłabszy element Moto G Plus piątej generacji? Bezsprzecznie aparat.
Niestety, Lenovo postawiło tutaj krok wstecz. Moto G4 miała całkiem niezły aparat. Całkiem niezły aparat ma też Lenovo P2. Nie mówiąc już o Moto Z Play, która ma naprawdę dobry aparat jak na swoją cenę.
Moto G Plus niestety dobrego aparatu nie ma. Ani z przodu, ani z tyłu. Ich największymi problemami są: powolny i niecelny autofocus, mizerny zakres dynamiczny, agresywne przetwarzanie i ogólna przeciętna jakość fotografii. Szczególnie w kiepskim świetle.
Sytuacji nie ratuje nawet tryb manualny, który pozwala na minimum ręcznych nastaw.
Dla większości ludzi aparaty Moto G Plus będą wystarczające. Jeśli masz jednak większe ambicje fotograficzne, to nie jest telefon dla ciebie.
Drugi minus? Design to również krok wstecz.
Przykro to mówić, ale Moto G Plus wygląda... praktycznie tak, jak każdy inny smartfon. W poprzednich Motorolach uwielbiałem ich wyjątkową stylistykę, kapitalną ergonomię i charakterystyczne wgłębienie na pleckach. I choć poprzednie Moto G były wykonane z tworzywa, to wcale nie były mniej "premium", niż aluminium w nowej Moto G Plus.
Nie wiem kiedy producenci uznali, że premium musi równać się aluminium, ale nie podoba mi się ten krok. Wolałbym np. rozwiązanie z Moto X Style - metalowa ramka i plecki z tworzywa.
Moto G Plus nie leży już tak dobrze w dłoni jak poprzednicy, a zamiast wgłębienia mamy chropowate logo, co do którego obawiam się, że niezbyt dobrze zniesie próbę czasu.
Na tym koniec wad.
W każdym innym aspekcie Moto G Plus spisuje się albo lepiej, albo dokładnie tak, jak oczekujemy po smartfonach z tej półki cenowej.
Płynność działania? Bez zarzutu.
Snapdragon 625 i 3 GB RAM-u w połączeniu z 32 GB pamięci flash to parametry, które sprostają każdemu zadaniu. Nie licząc typowych zwieszek Androida, które zdarzają się na każdym sprzęcie, Moto G Plus nigdy nie złapała u mnie zadyszki.
Oprogramowanie? Wzorowe.
Na pokładzie Moto G Plus znajdziemy czystego Androida Nougat z dodatkami Moto, znanymi z droższych Moto Z.
Mamy więc Moto Display, czyli informacje na wygaszonym ekranie. Mamy gesty, jak obrót nadgarstka, by włączyć aparat, czy potrząśnięcie, by włączyć latarkę.
Mamy w końcu nawigację czytnikiem linii papilarnych - przesunięcie palcem w prawo otwiera ekran wyboru aplikacji, a w lewo cofa. Tym sposobem zastępujemy przyciski ekranowe i uwalniamy miejsce na ekranie.
Ekran? Dostatecznie dobry.
Panel IPS LCD w Moto G Plus nie wyróżnia się ani jasnością, ani kontrastem, ani barwami, ale jest dokładnie taki, jakiego możemy się spodziewać w tej klasie.
Do tego przy 5,2" przekątnej i rozdzielczości Full HD jest ostry i przyjemny dla oka. Nie mam tu nic smartfonowi do zarzucenia.
Multimedia? Poprawne.
Oprócz kiepskiego aparatu, konsumowanie multimediów na Moto G Plus to przyjemne doświadczenie. Ekran, jak wspomniałem, jest ładny i dostatecznie duży dla większości, więc dobrze ogląda się na nim wideo czy gra w gry.
Zaskakująco dobrze spisuje się też głośnik u szczytu obudowy, który gra głęboko i głośno. Nieco gorzej rzecz się ma po stronie słabego wyjścia słuchawkowego, ale to norma w tej klasie urządzeń. Żaden smartfon z tej półki nie radzi sobie dobrze z napędzaniem dużych słuchawek.
Trochę mi szkoda, że Moto G Plus nie ma 5,5-calowego wyświetlacza, jak poprzedniczka, bo na takim rozmiarze lepiej się czyta, ale i 5,2" jest wystarczające.
Codzienne działanie? Bezproblemowe.
W zwyczajnych sprawach, takich jak telefonowanie, korzystanie z Internetu, wysyłanie SMS-ów, Moto G Plus to po prostu solidna opcja.
Dzięki dual-SIM spodoba się wielu ludziom, którzy muszą korzystać z dwóch numerów. Moto G Plus nie ma też żadnego problemu z zasięgiem, nawet w miejscach, gdzie poddaje się wiele droższych telefonów.
Podobnie rzecz się ma z Wi-Fi. Moduł nie jest porażająco szybki, ale działa stabilnie i nie zrywa połączenia.
Akumulator? Spokojnie na cały dzień pracy.
Ogniwo w Moto G Plus ma 3000 mAh i to, w połączeniu z optymalną specyfikacją i nieprzesadnie wielkim ekranem, wystarcza na cały dzień użytkowania. I to dość intensywnego. Nigdy nie udało mi się wycisnąć z tego telefonu więcej, ale też nigdy nie rozładował mi się przed końcem dnia.
Troszkę szkoda, że mamy tu złącze microUSB, zamiast nowego USB-C. Na szczęście Moto G Plus obsługuje szybkie ładowanie, więc gdyby z jakiegoś powodu energii zabrakło, można ją szybko uzupełnić.
To co - kupić, czy nie kupić?
I tu sprawa się nieco komplikuje. Jeszcze tydzień temu, pisząc wrażenia po tygodniu użytkowania, powiedziałbym wprost, że warto.
Ten telefon spełnia wszystkie wymogi większości użytkowników i nie kosztuje fortuny, ale... jak dowiedzieliśmy się podczas oficjalnej, polskiej premiery, kosztuje więcej, niż miał kosztować początkowo.
Lenovo w Barcelonie podało nam cenę 1299 zł, która była bardzo okazyjna. Ostatecznie jednak cena będzie nieco wyższa.
Nieco, bo wyniesie 1399 zł. To nadal niedrogo, ale już nieco za blisko innych konstrukcji, które są równie dobre. Chociażby Lenovo P2, który ma lepsze parametry i obłędny akumulator.
AKTUALIZACJA: Ostatecznie cena wyniesie jednak 1299 zł, czyli tak, jak zapowiadano początkowo.
Taniej, za 899 zł (2 GB RAM) lub 949 zł (3 GB RAM) można będzie kupić mniejszą Moto G piątej generacji, z ekranem 5", ale ten telefon z kolei ma dużo słabszy procesor i prawdę mówiąc, nie wydałbym na niego pieniędzy.
A czy warto je wydać na Moto G Plus? Nadal uważam, że warto. To kawał dobrego urządzenia, któremu naprawdę trudno cokolwiek zarzucić.
Wierzę też, że cena szybko spadnie do zakładanego wcześniej pułapu. I kiedy to się stanie, Moto G Plus piątej generacji w pełni zasłuży na to, by stać się hitem sprzedaży w swojej klasie.