Przejechałem pół Polski, a i tak nie udało mi się rozładować Lenovo P2
Ach, gdyby każdy smartfon miał taki akumulator, jak Lenovo P2… O tym, na jak wiele wystarcza 5100 mAh ogniwo akumulatora w tym telefonie przekonałem się najdobitniej podczas ostatniego wyjazdu do Warszawy, by przywieźć relację z siedziby Storytel.pl
Jest 9:45. Połowa trasy pokonana, czas więc na krótki postój przy autostradzie A1 i posiłek zgodny z dietą zalecaną przez przedstawicieli handlowych – duży hot-dog i duża kawa. Na wynos poproszę. A jak się ma akumulator Lenovo P2? Po trzech godzinach jazdy z ustawicznie włączoną nawigacją, strumieniowaniem Spotify przez Bluetooth i kilkunastoma minutami rozmów, nadal wskazuje 75%.
Dochodzi 13:00, a ja już na miejscu, pod siedzibą Storytel.pl. Każdy inny smartfon niepodłączony do ładowania w czasie jazdy umarłby w połowie drogi. A Lenovo P2? Po 6 godzinach nadal ma w zapasie połowę energii. Spokojnie wystarczy na drogę powrotną, szczególnie że po wydostaniu się z Warszawy nie będę już potrzebował wspomagać się nawigacją.
Ze względu na korek w najmniej spodziewanym miejscu przy zjeździe z autostrady do domu dotarłem godzinę później, niż 22:35, którą podpowiadała mi nawigacja. To był jednak dobry dzień. Przywiozłem mnóstwo materiałów, całkiem niezłe zdjęcia (no, może nie jest to poziom Marcina Połowianiuka, ale jestem zadowolony) i co najważniejsze, ostatecznie przekonałem się, że Lenovo P2 to absolutny mistrz pracy na długim dystansie.
W jedną stronę do Warszawy miałem non-stop włączoną nawigację i strumieniowanie muzyki ze Spotify, czasem przełamywane odcinkiem podcastu z aplikacji Pocket Casts. W drodze powrotnej nawigacją wspomogłem się tylko do opuszczenia stolicy. Potem dałem telefonowi odpocząć, korzystając naprzemiennie ze Spotify i Storytel oraz odbywając kilka dość długich rozmów telefonicznych. Nadmienię, że cały ten czas jechałem po drogach, gdzie zasięg GSM był poddawany nieustannej próbie (szczególnie na autostradzie), co samo w sobie jest bezlitosne dla akumulatorów większości telefonów. A jak wypadł Lenovo P2? Zobaczcie sami:
#gallery-2 { margin: auto; } #gallery-2 .gallery-item { float: left; margin-top: 10px; text-align: center; width: 33%; } #gallery-2 img { border: 2px solid #cfcfcf; } #gallery-2 .gallery-caption { margin-left: 0; } /* see gallery_shortcode() in wp-includes/media.php */
Jeżeli taki test nie przekona was, że Lenovo P2 ma niesamowicie dobry akumulator, to nic tego nie zrobi.
Podczas miesiąca z tym smartfonem wielokrotnie poddawałem go wyzwaniom, lecz jednodniowa „wycieczka” do stolicy i z powrotem była zdecydowanie najbardziej wymagającym z nich. Lenovo P2 poradził sobie z wyzwaniem wzorowo, a w normalne dni regularnie pozwalał mi zapominać o ładowarce na minimum 2, a zazwyczaj 3 pełne dni normalnego użytku. Przy całym ogromie ogniw akumulatora P2 nie jest też ani przesadnie grubym, ani przesadnie ciężkim urządzeniem. Dodajmy też, że dołączona do zestawu szybka ładowarka napełnia tego potwora w raptem 1,5 godziny. Można? Można.
To tylko dowodzi temu, że jeśli producent ma odwagę dodać te 2 niezauważalne milimetry do ogólnych gabarytów smartfona i nie poświęcać funkcjonalności na rzecz formy, możemy otrzymać naprawdę świetne i – co najbardziej istotne – długo pracujące z dala od gniazdka urządzenie, nie godząc się na przesadne kompromisy.
Ach, gdyby każdy smartfon miał taki akumulator…