Euro 2016 - finał. Cristiano Ronaldo już wygrał Euro 2016, ale to dziś napisze się historia
Historia uświęca zwycięzców. W przeszłości było wielu niezasłużonych w ocenie kibiców tryumfatorów rozmaitych turniejów, ale dyskusje cichły przeważnie w ciągu roku od momentu zdobyciu tytułu.
Pewnym wyjątkiem jest może Grecja z 2004 roku, chociaż i tutaj nikt raczej nie podnosi argumentu niesłuszności zdobycia trofeum - jakoś sobie je po drodze wymordowali. Zabili po drodze też całe piękno futbolu, bo nie dało się ich wrzucić nawet do worka z napisem catenaccio, ale historia została napisana.
I dziś, Euro 2016, turniej sportowo co najwyżej przeciętny, znów przejdzie do historii. Tym razem za sprawą Portugalczyków lub Francuzów, choć warto nadmienić, że obecność obu zespołów w finale jest kwestionowana.
Dziś napisze się historia
Zupełnie niesłusznie, ponieważ gdybyście zapytali człowieka bez telewizora, kto z grona Polska, Szwajcaria, Chorwacja, Portugalia, Walia, Irlandia Północna, Węgry, Belgia jest faworytem tych rozgrywek - pewnie wskazałby bez zastanowienia na Portugalię. Jak trochę lepiej zna się na piłce to Belgię. A jak bardzo dobrze zna się na piłce to ponownie Portugalię, ponieważ problemy Belgów z przetopieniem złotego pokolenia na medalowe złoto są powszechnie znane.
Człowiek z telewizorem oczywiście miałby na uwadze, że Portugalii kompletnie nie szło w grupie, ale z każdym kolejnym meczem nabierała rozpędu. Nie byłby to zresztą pierwszy finalista, a może nawet tryumfator, który swój medal wykuwał w bólach. Dla mnie na przykład zupełnie nieporywającą drużyną była Hiszpania w 2010 roku, która w RPA dała się ograć słabym jak barszcz wówczas Szwajcarom, a przez Paragwaj przepychał ich sędzia. I co? Złoto, złoto. Trudno też sprzeciwiać się temu, że zasłużone.
Drugi z finalistów nie zaskakuje. Było niemal pewne, że będzie nim ktoś z trójki Francja, Hiszpania i Niemcy, a w obliczu słabości dwóch ostatnich Mistrzów Świata, Francuzi wskoczyli na należną im pozycję. Francja wygrała wszystkie (prócz jednego, zremisowanego ze Szwajcarią) mecze turnieju, a gdyby starać się szukać personalnych bohaterów tego nad wyraz mało ekscytującego Euro 2016, to Francuzi mają ich najwięcej - z rewelacyjnym Payetem i Griezmannem na czele. A mimo to kibice... jakoś tak do Francuzów podchodzą do przekonania, jak gdyby w finale turnieju chcieli zobaczyć co najmniej... Argentynę. Będzie trudno, chociaż Australia jeździ na Eurowizję, więc może jeszcze do 2020 roku Zdzisław załatwi.
Portugalia-Francja? Piękny finał. Intensywność sezonu klubowego oraz personalne błędy Del Bosque sprawiły, że europejskie potęgi w większości już pożegnały się z turniejem. I nikt za nimi przesadnie nie tęskni. W tym miejscu zwyczajowo powinienem napisać, że wprawdzie faworyci zawiedli, ale za to pokochaliśmy... gdyby nie to, że tak naprawdę faworyci zawiedli, a nie wyrósł nam nikt specjalny na ich miejsce - jakiś nie-faworyt, którego warto kochać i wspierać w finale, jak Holandię w 2010 roku (nikt nie typował, że zajdą aż tak daleko) czy Włochy w 2012 (jw.).
Nie, Euro 2016 okazało się turniejem nie tyle wielkiej wakacyjnej miłości, co raczej małych zauroczeń i doceniania waleczności. Serca Europejczyków podbiła Islandia, wszystkim podobało się, że Chorwacja zagrała na nosie aktualnym mistrzom Europy, przyjemnie było rzucić okiem jak Ramsay i Bale ciągną do przodu walijskich Anonymous, no i wreszcie sympatię wzbudzili też Polacy, którzy nie przegrali na tym meczu turnieju w regulaminowym czasie gry i tylko loteria rzutów karnych zadecydowała o tym, że nie zaszli jeszcze dalej.
Cristiano Ronaldo już wygrał Euro 2016
Ale o tych wszystkich sprawach nikt nie będzie pamiętał, gdy tylko zabrzmi gwizdek Premier League i Ligi Mistrzów. Zapamiętany zostanie tylko zwycięzca. Francja gra dziś u siebie, gra o wielką chwałę, zaszczyty i zapewne należne im obecnie miejsce lidera europejskiego futbolu. Z drugiej strony Cristiano Ronaldo gra dziś o historię - nie tylko turniejów narodowych, ale piłki nożnej w ogóle. Dlatego pomimo większej sympatii do ekipy Francuzów, dziś jednak całym sercem jestem z Portugalczykiem, który i tak już jest zwycięzcą tego turnieju.
Cristiano Ronaldo zaczął turniej jako "dupek", którzy rzekomo (tak ubzdurały sobie tabloidy) nie chciał oddać Islandczykowi koszulki, kończy jako człowiek, który przeciwko Madziarom atakował z taką furią, że w pewnym momencie trudno było powiedzieć czy bardziej boją się go obrońcy reprezentacji Węgier czy jednak koledzy z Portugalii, który w zasadzie w pojedynkę rozmontował Walię, który zaprezentował wielkoduszność stwierdzając, iż zakończenie reprezentacyjnej kariery przez oszukującego na podatkach Leo Messiego jest wielką stratą dla piłki nożnej, którego kamery przyłapały na tym jak pocieszał załamanych Lukę Modricia i Garetha Bale'a, o którym polscy dziennikarze sportowi z zachwytem pisali, jak bez słów po meczu podszedł do Roberta Lewandowskiego i przytulił w geście zrozumienia dźwigającego podobny krzyż, który utwierdził się w oczach świata jako prawdziwy lider i kapitan, kiedy namówił ("jak nie strzelisz to je**ć to") Joao Moutinho do wykonywania rzutów karnych.
Wyszło na to, że żaden z niego płaczek i psychopata, a co najwyżej profesjonalista, który w stu procentach jest oddany swojej pracy. To był turniej Cristiano Ronaldo i choć Francja jest zdecydowanie lepszym zespołem, a Antoine Griezmann - niewykluczone - był nawet w tym sezonie lepszym piłkarzem od Portugalczyka, mam nadzieję, że dziś głowa gwiazdora Realu Madryt zostanie ukoronowana prestiżowym trofeum międzynarodowym, które nie tylko potwierdzi jego miejsce na piedestale najlepszych piłkarzy w historii, ale i zabezpieczy je na długie lata.
Jednocześnie, na zakończenie cyklu o Euro 2016, dziękuję wszystkim czytelnikom Spider's Web za to, że przez ostatni miesiąc wspólnie mogliśmy przeżywać piłkarskie emocje, a tym, którzy nie interesują się piłką zbyt mocno - za uszanowanie tego naszego dość specyficznego tematycznie kącika. Dobrego meczu!