REKLAMA

Po dwóch dniach w Redmond zrozumiałem jak zmienia się Microsoft. A zmienia się w sposób dramatyczny

Przez dwa dni miałem okazję zwiedzać siedzibę główną Microsoftu w Redmond. Przez dwa dni przebywałem w miejscach, które na co dzień nie są dostępne dla osób z zewnątrz. Przez dwa dni miałem też sposobność dyskutować z ludźmi Microsoftu, którzy zazwyczaj z mediami nie rozmawiają w ogóle. Po tych dwóch dniach jedno stało się dla mnie jasne - Microsoft się zmienia. Zmienia się w sposób dramatyczny.

Po dwóch dniach w Redmond zrozumiałem jak zmienia się Microsoft. A zmienia się w sposób dramatyczny
REKLAMA
REKLAMA

Wszyscy ci, którzy uważnie obserwują rynek technologiczny, doskonale czują delikatną sytuację, w jakiej jest dziś Microsoft. Nie jest to już podmiot, którego wymieniałoby się jednym tchem wśród tych, którzy popychają technologie konsumenckie do przodu. Nie jest to też dziś firma, która dominowałaby rynek na wzór tego, co miało miejsce w okresie powiedzmy 1995 - 2005 r.

Dziś wiele osób korzystających z urządzeń komputerowych w ogóle może nie używać usług i produktów Microsoftu, co jeszcze dekadę temu byłoby pewnie niemożliwe. Najpopularniejszym systemem operacyjnym na świecie nie jest dziś Windows, lecz Android. Na smartfonach, czyli najpopularniejszych dziś w użyciu urządzeniach komputerowych, Windows obecny jest w stopniu marginalnym. W internecie, mimo iż usługi Microsoftu nie odbiegają jakością od usług głównych konkurentów, też marka firmy z Redmond nie jest pierwszym, czy często nawet drugim wyborem. Nieco lepiej Microsoft radzi sobie w przemyśle rozrywkowym, choć i tu konkurencję z Sony raczej na dziś Redmond dziś przegrywa.

Książki można by było pisać o przyczynach takiego stanu rzeczy.

Wielu wskazuje na arogancję i ignorancję byłego szefa Microsoftu Steve’a Ballmera, które zaślepiły go na tyle, że firma strategicznie przegrała najważniejszą transformację rynku w ostatnich kilkunastu latach. Inni wskazują na naturalną niemożliwość odpowiednio szybkiego dostosowania się do nowych wymagań rynku przez molocha zatrudniającego prawie 120 tys. osób na całym świecie. Jeszcze inni mówią o braku wewnętrznej synchronizacji i koordynacji działań, rywalizacji pomiędzy poszczególnymi pionami firmy, czy po prostu braku odpowiednich liderów. Prawda zapewne leży gdzieś po środku.

Microsoft – nowa misja

W ostatnich miesiącach coś się jednak ruszyło. My blogerzy, dziennikarze i uważni obserwatorzy wydarzeń na rynku tech doskonale to czujemy. Ba, ja widzę to też po swoich wyborach usług i produktów. Jeszcze dwa, trzy lata temu nie uwierzyłbym przecież, że do obsługi poczty Gmail na iPhonie będę używał… klienta poczty od Microsoftu.

Właśnie ten mój przykład wyboru Outlooka na iPhonie dlatego, iż uważam go aktualnie za najlepszą aplikację do obsługi mobilnej poczty e-mail na rynku, doskonale symbolizuje zmiany w Microsofcie, które już dziś można wyraźnie dostrzec. Będąc tam na miejscu w Redmond, spotykając ludzi, którzy tam pracują, rozmawiając z menadżerami, którzy nadzorują te strategiczne zmiany i zachłystując się planami Microsoftu na przyszłość, naprawdę można poczuć, że nowa wizja i misja Microsoftu ogłoszone wkrótce po objęciu władzy przez Satię Nadellę, to nie tylko puste marketingowe słowa.

One Microsoft

Jedną z najważniejszych strategicznych wewnętrznie kwestii jest hasło: One Microsoft.

Przy ponad 100 tys. ludzi pracujących w kilkuset lokalizacjach na całym świecie nietrudno o brak koordynacji pracy. To naturalne, że przy takiej skali działań i operacji rodzi się też wewnętrzna konkurencja, która niejednokrotnie tłamsi nie tyle pracę zespołową, co w ogólnym rozrachunku działa na niekorzyść całej organizacji.

Od kilku miesięcy Microsoft stawia jednak nacisk na to, by wszyscy w firmie mieli jeden wspólny cel, by praca każdego z działów miała na celu realizację strategii i misji całej organizacji, a nie tylko poszczególnych komórek, by wiedza, doświadczenie, problemy i wnioski były współdzielone.

Dobrze czułem to tam na miejscu w Redmond. Chociażby uczestnicząc w panelu dyskusyjnym, w którym brali udział główni projektanci firmy z różnych pionów: hardware’u, software’u i aplikacji firm trzecich. Jeszcze do niedawna nie dyskutowaliby razem, bo… nie mieliby za bardzo o czym. Charakter pracy, struktura wewnętrzna Microsoftu i cele przed nimi postawione, nie wymagały koordynacji działań.

Microsoft – software panel

Dziś jest inaczej. Dziś pracują razem, bo mają wspólny cel. Bo wiedzą, że praca ich działu jest częścią większej całości. I - co ciekawe - nikt nie boi się mówić o tym, że „Apple robi to dobrze”, czy „Google lepiej integruje swoje usługi”. Dziś Microsoft nie patrzy już na rynek arogancko z góry. Docenia dokonania innych, chce brać z nich przykład, by w ten sposób walczyć o powodzenie własnych usług i produktów. Nie jest też tylko ich rynkowym rywalem, lecz przede wszystkim partnerem, co mieliśmy okazję doświadczyć chociażby podczas ostatniej konferencji Apple’a.

Nowa misja Microsoftu

Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, aby realizacja misji firmy zaprzątała umysły pracowników dosłownie każdego dnia. A tak właśnie jest dziś w Microsofcie.

Jednak zanim o niej, kilka słów wstępu. Wiele osób, w tym część naszych Czytelników, deprecjonuje znaczenie misji w korporacjach. Nazywane są one często marketingowym bełkotem, pustosłowiem, czy nieszczerymi słowami.

Microsoft Cybercrime fight

Mogę to nawet częściowo zrozumieć. Gdy nie jest się pracownikiem danej organizacji, gdy obserwuje się ją z zewnątrz, czyta się o niej w relacjach medialnych różnego typu, trudno jest zrozumieć często górnolotne słowa zapisywane w oficjalnych dokumentach z misjami firm. Jeśli jednak firma dobrze funkcjonuje, realizacja misji jest nadrzędnym celem pracy każdego dnia.

Nie chcę tu przekonywać, że nagle Microsoft rozwiązał wszystkie swoje problemy i jest organizacją świecącą przykładem. Muszę i chcę jednak dostrzec to, że wraz ze zmianami, które w Microsofcie miały miejsce wcale nie tak dawno, zmieniło się także strategiczne podejście tej organizacji.

„Firma Microsoft pomaga ludziom i firmom na całym świecie realizować w pełni swój potencjał.”

(oryg. At Microsoft, our mission is to enable people and businesses throughout the world to realize their full potential”)

Tak brzmi nowa misja firmy przyjęta przez Satię Nadellę wkrótce po objęciu przez niego pozycji szefa Microsoftu. Obserwując z bliska jak pracuje się w Redmond byłem w szoku, że ma ona aż takie znaczenie dla pracowników każdego dnia.

Przeczytajcie raz jeszcze uważnie treść tej misji. Ona naprawdę implikuje szereg bardzo ciekawych rzeczy, które dla „starego Microsoftu” byłyby nie od pomyślenia.

Microsoft for Apple Watch

„Pomaga ludziom i firmom” - czyli nie tylko tym, którzy używają sprzętu i usług Microsoftu. To akurat bardzo ważna kwestia. Masz iPhone’a? Masz Androida? Używasz Maka? Jesteś dla Microsoftu tak samo ważnym klientem, jak ci, którzy używają Windowsa, Lumii, czy Surface’a. Tobie też Microsoft chce pomóc. Chociażby właśnie w ten sposób, że dla wielu osób to Outlook jest dziś najlepszym mobilnym klientem poczty na urządzenia mobilne niezależnie od platformy.

Przykłady takiego nowego strategicznego myślenia można mnożyć - Office 365 zadziała świetnie na wszystkich systemach operacyjnych, nowa rewelacyjna usługa do prezentacji Sway dostępna jest w przeglądarce internetowej a nie w wersji limitowanej dla Windowsa, One Drive dla każdego ma 1 TB miejsca, a nie tylko dla tych, którzy korzystają z hardware’u z ekosystemu Windowsa, itd.

W wymiarze biznesowym, Microsoft stawia dziś głównie na dwa aspekty: mobilność i chmura.

I to też trzeba mocno zaakcentować, by zrozumieć, że kolejne generacje Lumii, czy nawet referencyjny dla rynku Surface, czy pierwszy w historii notebook produkcji Microsoftu, Surface Book, to jedynie elementy większej układanki realizacji misji i celów biznesowych związanych z mobilnością i chmurą.

Zresztą mobilność i chmura to koncepty nierozerwalnie łączące się ze sobą - jeden bez drugiego nie istnieje. Dla nowego Microsoftu coraz mniej liczy się platforma, a bardziej usługa, która łączy elementy wszystkich platform. Stąd znacznie bardziej strategicznie ważne będzie Microsoft Azure, czyli środowisko chmurowe stworzone w modelu PaaS (platform as a service), aniżeli kolejna wersja Lumii. Stąd znacznie bardziej istotna jest integracja usług Skype’a, Cortany i Office’a, aniżeli premiera Surface Booka.

Jeśli to zrozumiemy, to znowu musimy w logiczny sposób wrócić do konceptu One Microsoft. Bo właśnie One Microsoft to także jeden i ten sam Windows na wszystkich możliwych urządzeniach - od komputerów, po smartfony i tablety, urządzenia technologii ubieralnej, aż po Hololens, to także jeden i ten sam Office na komputerach (nieważne od jakich dostawców) i urządzeniach mobilnych (nieważne czy iPhone, Samsung, czy Lumia), to także inne usługi - jak chociażby Sunrise, Wunderlist, Sway, Azure - które „pomagają ludziom i firmom na całym świecie realizować w pełni swój potencjał”.

To dla mnie największa lekcja wyniesiona z Underground Tour po Microsofcie w Redmond.

Microsoft – the Garage
REKLAMA

W kolejnych tekstach będę zapewne pisał o szczegółach tych strategicznych zmian. Pokażę Wam wizję przyszłości, którą chce realizować Microsoft. Pokażę też The Garage, który realizuje misję Microsoftu u podstaw - wewnątrz firmy, wśród lokalnej społeczności. Omówię projekty Microsoftu w walce z cyberprzestępczością realizowane z podmiotami zewnętrznymi.

Jednak to wszystko, to właśnie pokłosie tych strategicznych zmian, które wdrożył Microsoft pod przewodnictwem Satyi Nadelli. To właśnie to jest najważniejsze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA