Nowe Chromecasty (audio i wideo) - czy warto było kupić, a jeśli nie Chromecast, to co?
Na Spider's Web pojawiły się już pierwsze w Polsce recenzje nowych Chromecastów. Chromacasta Audio sprawdził Łukasz, a drugą generację Chromecasta (wideo) sprawdził Marcin. Pora odpowiedzieć sobie na pytania, czy warto je kupić i jakie alternatywy należy brać pod uwagę.
[Gajewski] Ja zaczynam? To dobrze, bo to tak po naszemu. Nie znam się, więc się wypowiem! A więc... Urządzenia Chromecast nie podsiadam (wyjaśnię dlaczego), co nie zmienia faktu, że uważam je za bardzo fajny gadżet (również wyjaśnię).
Zacznę od tego dlaczego jest fajny: bo jest śmiesznie tani. Za nieco ponad sto złotych możemy w wygodny sposób „kastować” multimedia na ekran swojego telewizora lub innego dużego wyświetlacza. Możemy też „kastować” samą muzykę. Dla mnie bomba. Więc czemu nie kupiłem jeszcze? Bo jestem google'owym hejterem? Nie, nic z tych rzeczy.
Ponieważ wybrałem inne rozwiązanie. Jego wadą jest to, że jest dwa razy droższe. To nie zmienia faktu, że jest to jednorazowy wydatek rzędu niecałych 300 złotych, a więc zdecydowanie w moim zasięgu i większości z nas. Mam tu na myśli urządzenie Miracast, które od urządzenia Chromecast różni się jedną, zasadniczą rzeczą: nie jest ograniczone do obsługi kilku związanych z Google aplikacji.
Miracast pozwala właściwie na wszystko to, co połączenie przewodowe. To dublowanie, klonowanie lub rozszerzanie pulpitu telefonu. I to prawie każdego urządzenia mobilnego czy stacjonarnego na rynku. Miracast jest zgodny z Windows, Androidem i czym tam tylko chcemy poza ekosystemem Apple’a. I jest równie prosty, jeżeli nie prostszy w obsłudze. A na dodatek coraz więcej telewizorów i innych urządzeń ma to rozwiązanie wbudowane, więc nawet „dongiel” z czasem może okazać się zbędny.
Chromecast jest bardzo spoko dla osób, które wolą liczyć każdy wydany grosik. Jest taniutki i działa bezproblemowo. Jednak dla osób mogących i chcących wydać więcej zdecydowanie lepszym wyborem będzie Miracast. Z uwagi na zgodność, łatwość obsługi i możliwości.
[Grabiec] Podobnie jak Maciek, wypowiem się jako osoba, która Chromecasta nie posiada i posiadać nie zamierza. Też wybrałem inne, droższe rozwiązanie, ale nie jest nim Miracast, a Apple TV i router AirPort - co biorąc pod uwagę całe wiadro jabłek u mnie w domu nie jest zaskoczeniem.
Oba sprzęty dzięki zgodności z AirPlay realizują u mnie podobne funkcje co odpowiednio nowy Chromecast Video i Chromecast Audio. Apple TV podpiąłem do telewizora i strumieniuję do niego wideo z iTunes - zarówno z prywatnej biblioteki jak i z usługi VOD, która zapewnia mi jakość Full HD bez żadnych opóźnień.
Dzięki Apple TV możemy w domu przesyłać na telewizor materiały wideo z wszystkich naszych urządzeń - iPhone'ów, iPadów i Maków. Dostęp do biblioteki wideo uzyskuję z poziomu interfejsu w telewizorze, a do sterowania mogę używać pilota, telefonu, a nawet... zegarka.
Na Apple TV mogę klonować obraz ekranu lub wysyłać tam wyłącznie materiały wideo korzystając dalej z urządzenia. Domowe głośniki podłączyłem bezpośrednio do routera AirPort i mogę z każdego sprzętu wysłać do nich cały sygnał audio - a nie tylko z wybranych aplikacji.
Czy uważam więc Chromecasty za zbędne urządzenia? Bynajmniej, to super sprzęt za śmieszne pieniądze. To fajne gadżety, które sprawdzą się u osób korzystających z Androida i przeglądarki Chrome. Ja po prostu do tych obu grup się obecnie nie zaliczam.
[Barycki] Wszystko fajnie, tylko nikt nie wziął do końca pod uwagę największej zalety Chromecasta (szczególnie Audio), tzn. ceny, w ujęciu praktycznym.
Pal licho Chromecasta wideo - telewizor przeważnie w domu mamy jeden, więc czy na "przejściówkę" wydamy 100 czy 300 zł, w dłuższym ujęciu nie ma większego znaczenia.
Różnica pojawia się natomiast przy sprzęcie grającym.
Jasne, jeśli do podłączenia jedno urządzenie (telefon/zestaw głośników), to możemy sobie wybierać Miracasty, AirPorty i inne - droższe i przeważnie lepsze - rozwiązania. Ale co w sytuacji, kiedy mamy w domu do "napędzenia" kilka pomieszczeń? Kiedy mamy np. głośniki/sprzęt grający w kuchni, łazience, salonie, sypialni i pracowni? Powodzenia z kupowaniem do każdego z nich AirPorta. I nie chodzi tu o liczenie każdego grosika, ale po prostu zdrowy rozsądek... finansowy.
Jasne, są różnego rodzaju adaptery AirPlay, ale nie można ich kupić np. oficjalnie, bezpośrednio od Apple, a te, które można kupić w Polsce, przeważnie tak strasznie krzyczą "Chiny!", że sam nigdy nie zdecydowałem się na ich zakup i wolałbym już przynajmniej coś, co ma na obudowie logo Google'a.
Można wymienić wprawdzie sprzęt grający na taki, który wsparcie dla AirPlay czy innego standardu łączności bezprzewodowej oferuje, ale czy ma to jakikolwiek sens, jeśli nasze dotychczasowe sprzęty grają dobrze? Absolutnie nie ma.
I tak, jeśli mamy jeden telewizor i jeden zestaw głośników w domu, możemy wywyższać Miracasta, AirPlaya czy inne, podobnie zaawansowane i rozbudowane rozwiązania. Ale jeśli tych sprzętów mamy więcej, dużo więcej, to mimo swoich ograniczeń Chromecast (zwłaszcza Audio) wydaje się być bezkonkurencyjny.
[Kotkowski] Zgadzam się z Piotrem. Nie mogę się wypowiedzieć odnośnie Chromecasta dla telewizorów, bo od wielu lat świadomie nie posiadam telewizora, ale Chromecast Audio właśnie tym aspektem wygrywa z każdym innym rozwiązaniem - ceną w ujęciu praktycznym.
Mając kilka pomieszczeń, w których chcemy słyszeć muzykę, nie musimy uciekać się do drogich rozwiązań np. Sonosa, lecz wykorzystać stary/znacznie tańszy sprzęt grający w połączeniu z małymi adapterami od Google. Tym bardziej, że z poziomu aplikacji Chromecasta możemy się bezproblemowo między nimi przełączać, a też każdy z domowników może się z nimi łączyć.
Owszem, pozostaje kwestia ograniczenia platformy - Chromecast Audio wspiera tak naprawdę garstkę aplikacji, do tego wyłącznie z poziomu urządzeń mobilnych z iOS i Androidem. Dla większości ludzi będzie to jednak wystarczające, zwłaszcza że ekosystem tych aplikacji wciąż rośnie. W tej chwili możemy słuchać muzyki ze Spotify, Google Music i Deezera, niedługo dołączy do nich Music Key, czyli streaming muzyki z YouTube’a i zapewne wiele więcej. Każdy znajdzie coś dla siebie.
A ja cieszę się w tej chwili, że nie muszę już inwestować w drogi głośnik Bluetooth, który wstawiłbym sobie do kuchni by słuchać muzyki podczas gotowania. Zamiast tego mam kosztującego ułamek ceny Chromecasta i stare głośniki od komputera, które jakością i tak przebijają większość głośników BT z rozsądnej półki cenowej.
Mam tylko nadzieję, że wsparcia dla Chromecasta doczekają się aplikacje do obsługi audiobooków, szczególnie Audible. A jeśli czyta te słowa ktoś naszej polskiej Audioteki - o wasze wsparcie dla Chromecasta Audio też nikt się nie pogniewa.
[Radzewicz] Powiem wam, co naprawdę warto. Warto poruszyć temat tego, jak Google całkowicie przespał najlepszy moment na otwarcie oficjalnego polskiego sklepu. Tego, w którym można kupować nie tylko Chromecasty i Chromecasty Audio, ale również smartfony i tablety z serii Nexus.
Na tle zachodnich krajów europejskich, Polska posiada przeciętną siłę nabywczą. O ile jednak nie zawsze stać nas na wygięte telewizory, flagowe smartfony czy markowe stacje robocze, tak nowy Chromecast jest przecież idealnym produktem na nasz rynek. Po pierwsze – jest tani. Po drugie – sprawia, że starsze telewizory zyskują „smart” funkcje. Po trzecie – wersja audio czyni cuda z przestarzałym, domowym sprzętem.
To wszystko elementy, które składają się na ofertę świetnie dopasowaną do naszych potrzeb oraz możliwości. Idealna okazja, aby otworzyć sklep Google na terenie Polski. Niestety, w technologicznym molochu w ogóle nie pomyślano w ten sposób. Szkoda, ponieważ odpowiednio zgrana premiera Chromecasta połączona z otwarciem internetowej platformy na pewno nie przeszłaby niezauważona.
[Polowianiuk] Chromecast stosuje filozofię taniego wina, które jest dobre, bo jest dobre i tanie. Ile dobroci w tej „dobroci”, wiedzą wszyscy, którzy próbowali czegoś lepszego. Tak samo jest z Chromecastem. Google reklamuje go hasłem „Make your TV smart(er)” i ta obietnica jest całkowicie spełniona.
Nowy Chromecast od kilku dobrych dni jest kompanem mojego telewizora. Urządzenie zdecydowanie jest warte 35 dolarów, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że za tą cenę nie dostajemy nowoczesnego systemu Smart TV. Chromecast to tylko (albo aż) castowanie, a więc wygodne przesyłanie zdjęć, muzyki lub filmów z różnych aplikacji na ekran telewizora. Prostota tego urządzenia jest tak znaczna, że można zapomnieć o castowaniu kilku aplikacji naraz. Albo oglądasz pokaz zdjęć, albo słuchasz Spotify.
Największa zaleta? Banalna prostota obsługi. Największa wada? Bardzo ograniczona liczba aplikacji wspierających castowanie, zwłaszcza wśród polskich aplikacji VOD. W Stanach Zjednoczonych, gdzie działa Netflix i Hulu, Chromecast za 35 dol. to wręcz „no-brainer”, po prostu nie wypada go nie mieć. W Polsce mamy jednak sporo ograniczeń, i to takich, które będą dyskwalifikujące dla części użytkowników. Zgadzam się z Maćkiem, że docelowo lepiej jest kupić bardziej zaawansowane urządzenie. Tak jak mówi Piotrek Barycki, w ujęciu kilku lat nie ma znaczenia, czy na przystawkę wydamy 100, czy 300 zł.
[Kosinski] Posiadam duży telewizor, ale od dłuższego czasu służył on przede wszystkim do zbierania kurzu. Nie płacę jakiegokolwiek abonamentu telewizyjnego, na konsoli gram dosyć rzadko, a większość rzeczy wolę robić na komputerze. Próbowałem ożywić ten sprzęt za pomocą dongla Miracast. Okazało się, że rozwiązaniu temu było daleko do ideału. Co prawda, tak jak mówi Maciek, jest to rozwiązanie umożliwiające przesłanie każdej treści na duży ekran, ale ma wiele wad. Problemy z płynnością to tylko jeden z nich. Najbardziej wkurzało mnie, że na ekranie telewizora widziałem obraz dostosowany do mojego komputera. Między innymi dlatego zdecydowałem się na kupno nowego Chromecasta.
Jako że korzystam z ekosystemu Google, było to dla mnie idealne rozwiązanie. Mam smartfon i tablet z Androidem, moim głównym komputerem jest Chromebook, a na ręce mam zegarek z systemem Android Wear. Dlatego nie bolą mnie ograniczenia Chromecasta. Lubię zapewnianą przez niego kulturę. Gdy nic nie jest wyświetlane na telewizorze, przynajmniej wyświetla na nim ładne zdjęcia. Jasne, dongiel z Miracast mógłby to też robić, ale wymagałoby to ode mnie odpowiedniego działania. Tutaj po prostu podłączyłem sprzęt i... zapomniałem o jego istnieniu. Jest on ograniczony do pewnej liczby aplikacji, ale dzięki temu są one dostosowane do dużego ekranu i wyglądają na nim bardzo dobrze. Za przykład może tu posłużyć chociażby Deezer, z którego obecnie chętnie korzystam właśnie na dużym ekranie. Dzięki pozycji Google'a na rynku jestem jednak pewien, że liczba aplikacji obsługujących Chromecast będzie lawinowo rosnąć.
Dodatkowo, jeśli korzystam z przeglądarki Chrome, mogę przesłać do telewizora dowolną stronę internetową. To dobra namiastka pełnych możliwości Miracast. Po kilku dniach używania go brakuje mi tylko lepszej płynności przesyłania obrazu z Chrome'a oraz możliwości jednoczesnego słuchania muzyki i przeglądania zdjęć. To jednak da się przeżyć dzięki śmiesznie niskiej ceni urządzenia. Dzięki niej najbardziej wymagające osoby mogą sobie kupić kilka Chromecastów.
Dlatego nie żałuję kupna Chromecast i jestem pewien, że będę korzystał z niego częściej niż z dongla Miracast, który wylądował już w szufladzie. Jeżeli korzystacie z Androida oraz Chrome'a i szukacie prostego sposobu nie tylko na uczynienie telewizora bardziej inteligentnym, ale też na możliwie proste dołączenie go do swojego ekosystemu, powinniście kupić Chromecasta. Jestem przekonany, że będziecie z niego bardzo zadowoleni.
Czytaj również: