Dlaczego już nigdy nie kupię smartfona z komisu. Nawet nowego
Wielokrotnie spotykałem się z opiniami, że telefonu nie powinno się kupować na internetowej aukcji lub komisie, a jedynie w dużych, “sprawdzonych” sklepach jak np. Euro RTV. Oczywiście przy zakupie swojego smartfona musiałem być mądrzejszy i skusiłem się na ofertę nowego telefonu prosto z komisu w Warszawie. No i teraz tego żałuję.
Nie oszukujmy się: ceny topowych smartfonów są wysokie i wbrew obiegowej opinii jako redaktor i bloger nie dostaję co chwilę nowych zabawek na wieczne posiadanie. Muszę jak ten zwykły śmiertelnik po prywatny telefon udać się prywatnie do sklepu. Jako że ze smartfona korzystam namiętnie cały dzień, ponad pół roku gdy mój poprzedni aparat zaczął niedomagać, zamarzył mi się najnowszy model HTC.
Było to zaraz po premierze najnowszych zabawek z linii One firmy HTC. Zapragnąłem zgarnąć w swoje ręce własny egzemplarz One X, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie po krótkich testach redakcyjnych. Niestety, jak każdy topowy Android, zaraz po zawitaniu na sklepowe półki był to telefon pierońsko drogi, więc naturalnie po wysupłaniu wszystkich oszczędności udałem się do sieci na poszukiwania egzemplarza w akceptowalnej cenie.
Ponieważ nie interesował mnie telefon pochodzący od operatora, ze względu na opóźnione aktualizacje (okazało się, że słusznie: posiadacze brandowanych One X już miesiąc czekają na Jelly Bean) szukałem smartfona z oficjalnej dystrybucji z możliwym odbiorem osobistym. Cena tego modelu na aukcjach Allegro była o kilkaset złotych niższa, niż oficjalna w takich sieciach jak wspomniane Euro i... to mnie skusiło. Znalazłem więc egzemplarz pochodzący z Warszawy, bo przy tak poważnym zakupie chciałem zobaczyć telefon na własne oczy, aby nie dostać w przesyłce przysłowiowego ziemniaka lub podróbki prosto z Chin.
Myślałem, że zakup smartfona w komisie w centrum miasta, w pudełku, wraz z dowodem zakupu z zapisanym numerem IMEI urządzenia, będzie bezpieczny i uniknę problemów. Nic bardziej błędnego.
Niedługo po zakupie telefon zaczął stwarzać problemy. Trafiłem na egzemplarz z uszkodzonym akcelerometrem, a smartfon przestał obracać ekran. Było to strasznie upierdliwe, ale wada ta często była opisywana w sieci, gdzie ludzie z całego świata potwierdzali, że HTC wymienia płyty główne w telefonach w ramach gwarancji, co mnie nieco uspokoiło.
Problem opisałem zresztą na swoim blogu, ale ponieważ była to usterka programowa (czujnik raz na tydzień zaczynał magicznie działać na kilka dni, więc ewidentnie nie było to uszkodzenie mechaniczne), która aż-tak-bardzo nie przeszkadzała w życiu, przekładałem w nieskończoność moment oddania telefonu na naprawę gwarancyjną. Liczyłem po cichu na to że kolejna łatka oprogramowania problem naprawi i zaoszczędzę zarówno sobie, jak i serwisowi HTC kłopotu.
Miesiące mijały, problem nie znikał, więc w końcu zdecydowałem się na pożyczenie na czas naprawy innego telefonu i odwiozłem swojego HTC do punktu przyjęć Regenersis w Warszawie na ulicy Złotej. Po kilku dniach nie otrzymałem obiecanej informacji telefonicznej w sprawie stanu naprawy urządzenia, więc zdecydowałem się na telefon do punktu przyjęć i zniecierpliwiony pytałem co jest grane.
Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że mój telefon gwarancji, mimo dołączenia dowodu zakupu, nie posiada!
Punkt przyjęć do którego oddałem telefon dostał informację zwrotną od HTC, że mój egzemplarz to jest “Demo sample”, który w żadnym razie nie kwalifikuje się do naprawy gwarancyjnej. Byłem wtedy zły, bo przy zakupie kilkukrotnie upewniałem się u sprzedawcy, że telefon gwarancję producenta posiada. Nie wiem jakim cudem taki smartfon znalazł się w sprzedaży, ale faktem było, że mój model okazał się niepełnowartościowym produktem pochodzącym najpewniej z wystawy.
Oczywiście następne swoje kroki skierowałem do sprzedawcy, który stanowczo oznajmił, że na zwrot pieniędzy nie mam co liczyć, a na wymianę na nowy egzemplarz tym bardziej - a jeśli mi się to nie podoba, to mogę iść do sądu. Ponieważ potrzebuję sprawnego telefonu do pracy, a nie sprawy ciągnącej się przez rok lub dwa, żadna z wymienionych opcji nie była atrakcyjna.
Telefon mogłem oczywiście oddać sprzedawcy, aby to on zajął się jego naprawą we własnym zakresie - co zresztą prowadzący komis proponował. To także nie było optymalne rozwiązanie, bo nadal nie był to telefon pełnowartościowy, a nawet jeśli po ewentualnej udanej naprawie, w przyszłości chciałbym go sprzedać, to brak gwarancji producenta zaniżyłby znacznie jego wartość.
Sprzedawca w końcu obiecał wymienić mi telefon na inny, półroczny egzemplarz, ale telefonu od niego się nigdy nie doczekałem. A jeśli oczekujecie zaskakującego finału pełnego zwrotów akcji, to muszę Was rozczarować, bo historia w sądzie się nie skończyła, a ja nie spędziłem miesięcy na bataliach z komisem w celu dochodzenia swoich racji. Uratował mnie od tego szczęśliwy zbieg okoliczności, gdy mój uszkodzony egzemplarz przygarnął znajomy, któremu brak gwarancji na urządzenie i nie działająca autorotacja nie przeszkadza. Ja w tym czasie nabyłem po prostu inny, używany egzemplarz.
Do teraz nie wiem czy sprzedawca mnie perfidnie oszukał, czy ten “Demo sample” sprzedał mi nieświadomie, dlatego nie będę podawał adresu sklepu, by nie robić mu niepotrzebnej antyreklamy. Nie wiem też jak duża jest skala tego zjawiska, a ja mogłem mieć po prostu straszliwego pecha, że trafiłem na taki bubel. Nie trudno mi jednak wyobrazić sobie inne osoby, które kupią w komisie telefon będący modelem testowym i dowiedzą się o tym po pół roku. Sam w rezultacie jestem zadowolony, bo zależało mi na sprawnym telefonie który mam, ale i tak po całej historii pozostał niesmak.
Historia Więc czemu to wszystko opisuję? Aby przestrzec Was przed nieuczciwymi (bądź nieświadomymi) sprzedawcami, a także uczulić na to, że warto wszystko w te i nazad przy zakupie smartfon sprawdzić - łącznie ze spytaniem sprzedawcy o numer IMEI i sprawdzeniem go bezpośrednio u producenta. Oczywiście nawet kupując telefon w Media Markt można trafić na uszkodzony egzemplarz, ale przynajmniej jest wtedy szansa na bezproblemową naprawę czy też odzyskanie pieniędzy.
Ja sam, nauczony doświadczeniem, po kolejny telefon udam się do normalnego sklepu, i nie będę więcej kombinować z Allegro i komisami, co i Wam radzę.