5 cech Androida, dla których jest on dla mnie lepszy od iOS
Przyglądam się zarówno reklamie Samsunga, świetnej odpowiedzi na nią Pawła Opydo, jak i dyskusji w komentarzach pod wpisem Mateusza Nowaka na ten temat, potem zerkam na wyniki benchmarku iPhone'a 5 w porównaniu do najbliższej konkurencji (zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej) i dochodzę do wniosku, że to wszystko jest bez sensu. Ten ma to, tamten ma tamto, ten jest o ułamek sekundy szybszy, tamten o milimetr większy. W tym wszystkim zapominamy o jednym - to kompletnie nie ma znaczenia. W codziennym użytkowaniu konkretnego sprzętu, o tym, że wybieramy dane urządzenie a nie inne co raz częściej decyduje zupełnie coś innego. Wyjaśnię to na moim przykładzie.
Do czasu przesiadki na Samsunga Galaxy S II byłem zadeklarowanym użytkownikiem iPhone'a - miałem je wszystkie od modelu pierwszej generacji w jakiś tydzień po amerykańskiej premierze, aż po iPhone'a 4. Pierwszy iPhone, mimo wszystkich swoich ograniczeń, był urządzeniem, który zrobił na mnie największe wrażenie ze wszystkich urządzeń komputerowych, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia. O Apple'u można mówić wiele, ale ten, komu dane było wziąć do ręki iPhone'a w 2007 r. po prostu w momencie musiał poczuć ducha wiosny ludów na rynku mobilnym. Ja poczułem.
Wtedy iOS był o rok świetlny przed kimkolwiek na rynku. Mógł nie mieć kopiuj-wklej, mógł nie pozwalać na wysyłanie wiadomości MMS, ale realizował obietnicę ze sloganu reklamowego - cały internet w twojej kieszeni. To wystarczało, by dla mnie był nie do zastąpienia. Na długie lata nie było dla iPhone'a alternatywy, aż w końcu w 2011 r. w moje ręce trafił Samsung Galaxy S II, który był pierwszym smartfonem z systemem Android, który dorównywał jakości funkcjonowania iOS pod względem stabilności i szybkości. Wtedy też przekonałem się dlaczego Android jest dla mnie lepszym systemem od iOS.
Dziś, w 2012 r., wydaje się, że wreszcie doszliśmy do momentu, w którym trzy wiodące systemy operacyjne są na bardzo zbliżonym poziomie zaawansowania. Dziś aspekt stabilności i szybkości działania w zasadzie już nie istnieje. Wszystkie topowe modele smartfonów od różnych producentów, z różnymi systemami operacyjnymi działają stabilnie i szybko. Nie widzę dziś decydujących różnic w tym aspekcie pomiędzy Samsungiem Galaxy S III, HTC One X oraz Nokią Lumia 800, których używam. iPhone 4S, którego nie mam, ale którego używałem wystarczająco długo, by wyrobić sobie o nim odpowiednie zdanie, działa podobnie szybko. Dziś w moim odczuciu zaczynamy wkraczać w erę, gdy o wyborze danego modelu smartfona wreszcie będą decydować niuanse mobilnego systemu operacyjnego.
Każdy z nas używa smartfona inaczej - jedni wykorzystują go głównie do komunikacji (głos, mail, sieci społecznościowe), drudzy do informacji (Twitter, mobilne wersje bądź aplikacje serwisów newsowych, RSS, czytniki typu curation), trzeci do rozrywki (e-czytanie, muzyka, wideo, podcasty, mobilne gry), jeszcze inni do fotografii, a jeszcze inni do podstawowej produktywności (edycja dokumentu, zdjęć, muzyki i wideo). Dla każdego użytkownika inne aspekty działania smartfona będą kluczowe. Jedni będą cenili szybkość wykonywania pewnych czynności, dla innych estetyka i wygląd aplikacji będą najważniejsze, jeszcze inni zwracać będą uwagę na możliwości współpracy smartfona z innymi urządzeniami.
Oto 5 najważniejszych dla mnie cech Androida, dla których jest on dziś moim pierwszym wyborem. Wybór wynika z tego, że ja - bazując na powyższym podziale - wykorzystuję smartfona głównie do komunikacji oraz informacji, a najważniejszymi aspektami jego działania są dla mnie: optymalizacja czynności wykonywanych na smartfonie oraz szybkość pracy.
Przycisk wstecz
Jednym małym systemowym przyciskiem Google uczynił z Androida pioruna szybkości, a dla mnie szybkość wykonywania określonych czynności na smartfonie jest kluczowa. W połączeniu z przyciskiem szybkiego przełączania się pomiędzy aplikacjami oraz powiadomieniami, przycisk wstecz w odpowiedni sposób realizuje także aspekt wielozadaniowości. Dzięki niemu najszybciej i w najbardziej naturalny sposób przemieszcza się pomiędzy aplikacjami w naturalnym kontekście korzystania z aplikacji. Najczęściej jest tak, że będąc w danej aplikacji przychodzi do nas powiadomienie z innej aplikacji. Przechodząc do niej, by sprawdzić treść powiadomienia, co najczęściej związane jest z jakąś reakcją zwrotną (odpowiedź na maila, odpowiedź na powiadomienie z sieci społecznościowej, itd.), wracamy do aplikacji wyjściowej przyciskiem wstecz. Dotykamy go raz i już jesteśmy z powrotem. Nie ma na to szybszego sposobu.
Przełączanie pomiędzy aplikacjami
Swego czasu Apple chwalił się, że może nie był pierwszy z tzw. multitaskingiem (a w rzeczywistości przyciskiem szybkiego przełączania pomiędzy aplikacjami), ale rozwiązał to lepiej niż konkurencja. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Przełączanie pomiędzy aplikacjami w czystym Androidzie (u mnie na przykładzie tabletu Nexus 7), to zdecydowanie szybszy i przy okazji najlepiej zoptymalizowany proces.
To, że mowa tu o czystym Androidzie to nie przypadek. Samsung w swoim TouchWizie rozwiązuje przełączanie się pomiędzy aplikacjami trochę na wzór Apple'a (surprise, surprise). Tak jak w iOS włączamy dostęp do poprzednich aktywnych aplikacji dwukilkiem w przycisk home, tak w Samsungach przytrzymujemy nieco dłużej przycisk home. Oba sposoby nie są najlepsze. Oba w porównaniu do sposobu z czystego Androida trwają wieczność i przez to są dla mnie nieznośne.
HTC w Sense UI daje wprawdzie dostęp do poprzednio aktywnych aplikacji za pomocą jednego przycisku, ale jednak w tym przypadku wyświetlenie ich na ekranie smartfonu trwa uciążliwie długo. Ponadto w pionowym układzie ekranu smartfona historyczne aplikacje prezentowane są w ujęciu poziomym, a przewija się je swype'em w bok. Na jednym ekranie widać tylko 2 ostatnio aktywne aplikacje. By dotrzeć do kolejnych trzeba zacząć machać palcem, a to kolejna strata czasu.
Czysty Android rozwiązuje to w najlepszy sposób - tzn. najszybszy i jednocześnie dający największą możliwość natychmiastowego przejścia do historycznych aplikacji. Po dotknięciu przycisku wyświetlenie aplikacji następuje dosłownie momentalnie, a na ekranie bez konieczności wykonywania dodatkowego gestu widzimy kilka ostatnich aplikacji. Co więcej widzimy także podgląd stanu aplikacji, w których je zostawiliśmy. To też wielka zaleta Androida, ponieważ w ten sposób zanim wrócimy do danej aplikacji naszym oczom zostaje przypomniane to, co ostatnio tam robiliśmy.
Widgety
To oczywista zaleta Androida, którą ciężko zrozumieć zagorzałym fanom iOS. Dla mnie sprawa jest oczywista - smartfon ma być na tyle przystosowany, by być mi przyjaznym i pomocnym na ile to jest możliwe. iOS zmusza mnie do odwiedzania stosownych aplikacji, by dowiedzieć się o stanie ich zawartości. Dzięki widgetom w Androidzie nie muszę tego robić, ponieważ smartfon wyrzuca te informacje na ekran główny. Dla mnie to kolejna oszczędność czasu. Kalendarz, statystyki Google Analytics, najnowsze wiadomości RSS, dostęp do podstawowej konfiguracji smartfona, dostęp do odtwarzacza muzycznego, czy ostatnich notatek Evernote - na tym wszystkim oszczędzam czas i jestem lepiej poinformowany dzięki temu, że są one dostępne w formie widgetu.
Udostępnij
Wiele miejsca w materiałach promocyjnych iOS 6 Apple poświęcił na dodanie możliwości dzielenia się informacjami z systemowych aplikacji za pomocą ścisłej integracji z Twitterem oraz wkrótce z Facebookiem. Jest to reklamowane jako jedna z ważniejszych nowości w nowej wersji mobilnego OS Apple'a. Tymczasem Android rozwiązuje to od dawna w znacznie lepszy sposób - bardziej globalnie (opcja dzielenia nie ogranicza się tylko do wybranych aplikacji społecznościowych) oraz systemowo (opcja dzielenia się występuje nie tylko w aplikacjach systemowych, ale wszędzie tam, gdzie twórcy zewnętrznych aplikacji zdecydują, że jest po co go instalować). Nie ma więc problemu, by z dowolnej aplikacji newsowej (RSS, Twitter, aplikacje poszczególnych gazet, czytniki typu curation, itd.) za pomocą przycisku 'udostępnij' przerzucać informacje gdzie tylko chcemy, np do: maila, Twittera, Facebooka, Wiadomości Facebooka, Bluetootha, Dropboksa, Google Drive, Evernote'a, Skype'a, Wordpressa, Tłumacza, AnyDo, Pinteresta, itd. Dla mnie to nie tylko użyteczne, ale - ponownie - także znacznie przyspieszające pracę na smartfonie.
Większy ekran
To oczywiście zaleta na dziś, gdy jeszcze iPhone'a 5 nie ma na rynku. Na podstawie licznych własnych obserwacji już dawno doszedłem do wniosku, że dla mnie ekrany o rozmiarze od 4 cali wzwyż są po prostu znacznie wygodniejsze, niż 3,5-calowy ekran w poprzednich generacjach iPhone'ów. Wygodniej się na nich pisze za pomocą wirtualnej klawiatury (apropos klawiatur: Swift Key 3 w Androidzie bije na głowę wszystkie inne rozwiązania dostępne na jakiekolwiek inne systemy operacyjne, włączając w to stacjonarne OS), surfowanie po sieci dostarcza lepszych wrażeń oraz więcej treści można zmieścić na jednym ekranie.
Ta ostatnia sprawa powoduje zresztą, że korci mnie iPhone 5, chociażby po to, by na sobie sprawdzić, czy większy ekran w smartfonie Apple'a będzie oznaczał większy komfort pracy na nim.
Gdzie to się teraz jeździ po te iPhone'y? Do Drezna..?