Google wydał Currents - konkurenta dla Flipboard i Zite. I to jakiego!
Dosłownie kilkanaście minut temu Google udostępnił usługę, o której spekulowano od dawna. Usługa ta ma być realną konkurencją dla nowego rodzaju czytników społecznościowych, które szturmem zdobyły serca użytkowników tabletów (głównie iPada), a także smartfonów. Czytniki te opierają się z jednej strony na tzw. "curation", czyli inteligentnym systemie konstruowania spersonalizowanej prasówki dla użytkownika, a z drugiej na nowoczesnym sposobie prezentowania treści za pomocą skryptu readability.
Google Currents pojawił się w amerykańskich wersjach sklepów App Store Apple'a oraz Android Market Google'a. Polacy, którzy mają amerykańskie konta w sklepie Apple'a mogą pobrać aplikację i przetestować. Ja pobrałem Google Currents na iPada i pierwsze wrażenie jest… niesamowite. Ale tu również z dwóch względów - po pierwsze Google zerżnął koncept totalnie z tego, co aktualnie święci triumfy na rynku, po drugie - aplikacja wyrasta na pierwszego godnego rywala wielce chwalonych Flipboard i Zite, bo... idealnie łączy najlepsze cechy obu tych aplikacji.
Google wyszedł chyba z najprostszego założenia odpowiadając sobie na pytanie - jak zamieszać na rynku nowych czytników społecznościowych. Odpowiedź jest bezwzględnie bezczelna - skopiować najlepsze cechy najlepszych aplikacji. I tak właśnie wygląda Google Currents - to bezczelne połączenie Flipboard oraz Zite. Dla użytkownika to wspaniała sprawa Dla deweloperów tychże konkurencyjnych aplikacji - raczej przykra sprawa.
Google Currents ma konstrukcję Flipboard - mozaika zdjęć generowanych z artykułów, które zostały uwzględnione w naszym "curation" oraz ikony z wejściem do poszczególnych źródeł internetowych. Wygląd artykułów i poszczególnych stron z kolei są rodem z Zite - idealnie czysty layout tekstu taki sam dla wszystkich źródeł, które obserwujemy lub które są nam polecane. Całość robi piorunujące wrażenie - nie dość, że Flipboard i Zite naprawdę mają w końcu realnego konkurenta, to na dodatek ten konkurent jest od nich mocniejszy w przedbiegach. W końcu to Google, który jest właścicielem najpopularniejszej usługi do obserwowania kanałów RSS na świecie. To Google, który Google Currents oczywiście opiera na koncie Google, który w jednym momencie dodaje całego naszego Google Readera do obserwowanych w Google Currents. To Google, który od razu podpowiada nam, żeby przy poszczególnych tekstach klikać w przycisk +1.
Google Currents ma wszystkie cechy świetnego czytnika nowego typu - jest dobrze połączony z innymi serwisami Web 2.0: Twitterem, Facebookiem, Tumblrem, Instapaper, czy Pinboard. Ma dobrze przemyślany system rekomendacji źródeł. Jest też bardzo prosty do nawigacji.
Po pierwszych chwilach spędzonych z Google Currents mogę śmiało powiedzieć - to jedna z najważniejszych aplikacji Google'a w historii.
P.S. A tu link do aplikacji na Androida... (APK)