REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Zestaw akumulatorów z elektrycznego samochodu palił się w lesie. Nie popadajmy w panikę

Bardzo mi przykro, ale porzucony w lesie i palący się zestaw akumulatorów z samochodu elektrycznego to jest niezły temat. Nie róbmy jednak sensacji z tej sensacji.

31.07.2023
9:13
zestaw akumulatorów
REKLAMA
REKLAMA

Już widzę, jak ten post Ochotniczej Straży Pożarnej z Tłuszcza będzie krążył po internecie. Dobrze się go przytnie, trochę przerobi i posłuży jako doskonałe narzędzie propagandy przeciwko elektrycznym pojazdom. Oto nasza przyszłość, zatrują nas i spalą te elektryczne samochody — tak będą się ludzie niechętni zmianom ekscytować. Ludzie przecież będą wyrzucać te samochody, albo chociaż te straszne akumulatory wywalać do lasu. A one się tam będą palić i już po nas. Tak będzie, wierzcie mi, potwierdzone info. Tyle że nic takiego nastąpi.

Akumulatory z elektrycznego samochodu paliły się w lesie

OSP Tłuszcz poinformowała, że w sobotę w Jasienicy na ul. Wołomińskiej zajmowała się gaszeniem palącego się zestawu akumulatorów trakcyjnych. Wprawdzie dali tu margines niepewności na to, czy pochodził z samochodu elektrycznego, czy może z hybrydowego, ale sprawa w internecie jest już przesądzona. To będzie elektryczny samochód, bo tak jest lepiej. Może były to resztki z hybrydowej Toyoty, ale to nie szkodzi, bo tak jest gorzej.

Ja na tym zdjęciu nic nie widzę, nawet nie potrafię oszacować rozmiaru tego zestawu. Chociaż może faktycznie wygląda na spory, co jednak prowadzi nas w stronę napędu całkowicie elektrycznego. Pewności mieć nie można, bo teraz hybrydy typu plug-in osiągają pojemności tych zestawów na poziomie niektórych aut elektrycznych sprzed dekady.

Podoba mi się, że na zdjęciu jest mała drabinka. Pewnie należało natrzeć na ogień z powietrza. Nie dziwię się w ogóle, że przybyli strażacy aż z pięciu jednostek. Jak ustaliła interia w lesie, w tym miejscu, porzucono aż 5 takich zestawów, choć tylko z jednego wydobywał się dym. Strażacy wykopali dół, wyłożyli go folią zabezpieczającą, i dymiącą cześć zalali wodą. Zestaw akumulatorów trafił tam na wszelki wypadek, a całość akcji zajęła 3 godziny. Żaden statek nie ucierpiał w trakcie tej akcji.

Skąd wzięła się "bateria" w lesie

Właściwie to nie jedna, a kilka. Wyrzucanie zestawu akumulatorów nie ma sensu. Pomijając legalność takiego czynu, to najdroższy element elektrycznego samochodu. Zużyty zestaw da się wykorzystać ponownie, a te porzucone w lesie mogłyby być sprawne. Zapewne trafiły tam, bo ktoś je wymontował ze skradzionych samochodów. Łatwo jest o wniosek, że złodzieje najwidoczniej nie byli zbyt rozgarnięci i stracili szansę na zarobek. Ja zaryzykuję jednak, że złodzieje myślą, choć może nie tak jak przeciętny obywatel. Są w stanie dokonać kradzieży niemożliwej i zuchwałej, żeby później dać się złapać na piciu alkoholu w miejscu publicznym w kradzionym samochodzie.

Bezpieczenie postawiałbym kilka złotych na to, że zajmowanie się tymi pięcioma zestawami akumulatorów im się nie opłacało, albo nie mogli z jakichś przyczyn się tym zająć. Na pewno nikt tych akumulatorów nie wyrzucił, bo nie wiedział, co z nimi zrobić, jak straciły sprawność. Ludzie z aut oddawanych na złom wymontowują zwykłe akumulatory, żeby zaoszczędzić kilka złotych. Nikt nie będzie pozbywał się w lesie akumulatorów z aut elektrycznych. Bez paniki.

No dobrze, to ugaszano jeden zestaw, a gdzie pojadą pozostałe cztery? Nie marnujmy tych pieniędzy.

Zdjęcie główne: OSP Tłuszcz oraz Włodek z Pixabay

REKLAMA

Czytaj dalej:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA