REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Wyślij zdjęcie licznika urzędnikowi albo wyrejestruje ci samochód. Smutna rzeczywistość nadciąga

Zdjęcie licznika ma uchronić właścicieli samochodów przed wyrejestrowaniem. Im więcej czytam o tej sytuacji, tym bardziej mnie ona bawi. Jeżeli ktoś myślał, że dzięki samochodom elektrycznym i hybrydom uniknie opłat, to niech uważa, bo zaraz dostanie mokrą ścierką po twarzy.

01.03.2023
8:52
zdjęcie licznika
REKLAMA
REKLAMA

Miało być tak pięknie. Dzięki przejściu na motoryzację elektryczną mieliśmy pożegnać wszelkie opłaty, mieliśmy przestać sponsorować krwawych dyktatorów i bajecznie bogatych szejków, którzy wzdrygają się, gdy słyszą zwrot prawa człowieka. Mieliśmy pożegnać akcyzę, VAT, opłatę paliwową, wszystko rysowało się w różowych barwach. I wtedy przyszła Pani Rzeczywistość, która mokrą ścierką wali po gębach marzycieli. W Norwegii zlikwidowano zwolnienia z VAT-u dla samochodów elektrycznych, co skutkowało załamaniem się sprzedaży tego rodzaju aut w styczniu tego roku. Kolejne państwa mówią o konieczności zaprzestania wspierania elektromobilności, bo czas skończyć z darmowymi pieniędzmi dla dobrze zarabiających ludzi. Jednak moje serce skradły działania władz australijskiego stanu Wiktoria (najgęściej zaludnionej części Australii), bo nawet Lem by tego nie wymyślił.

zdjęcie licznika

Zdjęcie licznika albo wyrejestrowanie auta. Wybór należy do właścicieli

W 2021 r. stan Wiktoria wprowadził podatek drogowy, który miał rekompensować malejące wpływy z tytułu podatku zawartego w cenie paliwa. Ktoś doszedł do wniosku, że skoro właściciele samochodów elektrycznych nie dokładają się do utrzymania dróg, to należy obłożyć ich oddzielnym podatkiem. Pomysł spodobał się spragnionym pieniędzy urzędnikom i został szybko przegłosowany i wcielony w życie. Podatek wynosi 2,6 centa od kilometra dla samochodów elektrycznych i 2,1 centa dla samochodów hybrydowych. Nie pytajcie mnie, jak udało im się przepchnąć w ustawie hybrydy, bo według mnie teraz ich właściciele płacą dwa razy - raz w cenie paliwa, a drugi za kilometr. Dla porządku dodam, że opłata w cenie litra paliwa wynosi 44,2 centa.

Słowo się rzekło, ustawa przegłosowana - płaćcie za kilometry. Jeżeli samochód pokonuje 10 tys. km rocznie, to należny podatek wynosi 260 dolarów, 15 tys. km to 390 dolarów itd. Żeby ustalić wysokość należnego podatku, należało na wezwanie urzędu raz w roku przesłać zdjęcie licznika samochodu. Okazało się jednak, że to czego, chcą urzędnicy, niekoniecznie pokrywa się z tym, co robią podatnicy.

bmw ix 40

Podatnicy ignorują korespondencję z urzędem i nie dostarczają zdjęć. Ma to opłakane skutki, bo jeżeli nie zrobią tego w terminie, to urzednicy na 56 dni zawieszają jego rejestrację, co oznacza, że w tym czasie nie można go zbyć ani dokonać innych czynności urzędowych do momentu opłaty podatku. Jeżeli tego nie zrobią, to po 78 dniach od dnia, w którym właściciel został wezwany do przekazania zdjęcia, samochód zostaje wyrejestrowany. Już 243 właścicieli niemiło się zdziwiło, że czego jak czego, ale pieniędzy władze dobrze pilnują. Muszą uiścić należny podatek i wnieść opłatę za ponowną rejestrację auta. Sprytnie to sobie wymyślili Australijczycy. Nowe prawo budzi jednak pewien opór społeczny, bo niezadowoleni ludzie zaskarżyli uchwałę do ichniejszego sądu konstytucyjnego. Nikt jednak nie wie, jaki wyrok zapadnie i kiedy. Do tego czasu trzeba płacić.

Przykład Australii pokazuje, że tak będzie wszędzie

Żadna władza nie zrezygnuje z ogromnych wpływów, więc tylko patrzeć, jak podobne rozwiązania zostaną zaimplementowane w innych krajach. W niektórych będzie to prostsze niż w Australii, bo stan licznika spisuje diagnosta podczas corocznych przeglądów. Niestety nawet falownik nie uchroni nas przed podatkami. One będą zawsze, co najwyżej dla niepoznaki będą nazwane opłatami. To słowo brzmi trochę lepiej niż podatek. Takie przyjazne jest.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA