REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Zatrzymywanie prawa jazdy za prędkość niezgodne z konstytucją. Dobry przepis zmarnowali

Okazuje się, że zdanie policji na temat naszej prędkości to jest za mało i zatrzymywanie prawa jazdy jest nie ok. Tak mówi wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

13.12.2022
11:41
prawo jazdy
REKLAMA
REKLAMA

Ten wyrok Trybunału Konstytucyjnego był wyczekiwany już od dłuższego czasu. Chodzi o sytuację, w której poruszamy się ze zbyt dużą prędkością w terenie zabudowanym. Jeśli przekroczymy obowiązujący limit o 50 km/h, zostanie nam zatrzymane prawo jazdy.

Bardzo dobry był to bat na szalonych kierowców, ale widocznie był zbyt dobry, bo właśnie go podważono. Tym samym zatrzymywanie prawa jazdy za nadmierną prędkość w terenie zabudowanym dołącza do klubu pod nazwą "Dlaczego nie możemy mieć fajnych rzeczy". Nie możemy ich mieć, gdyż mamy jakieś prawa.

Trybunał Konstytucyjny o zatrzymywaniu prawa jazdy za prędkość

Dzisiejszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego nosi dość długi tytuł, o taki:

Zatrzymanie prawa jazdy w przypadku kierowania pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym lub w przypadku przewożenia osób w liczbie przekraczającej liczbę miejsc określoną w dowodzie rejestracyjnym

Nie będę wam dokładnie przepisywał wyroku, bo jest średnio zrozumiały, jeśli nie trzyma się kodeksu drogowego w dłoni. Można przeczytać go tutaj. Mówi on, że przepisy, na mocy których można było zatrzymywać prawo jazdy za nadmierną prędkość w terenie zabudowanym, są niezgodnie z konstytucją. Jest tak, bo kierowcy mają znikome szanse na obronę swych racji.

Prawko leci z automatu

Tak potocznie bym to nazwał. W całej sprawie chodzi o to, że zatrzymanie uprawnień odbywało się jedynie na podstawie opinii policji. Policjant stwierdzał, że przekroczyłeś prędkość, to ciach prach i było już po prawie jazdy. Mogłeś się odwoływać, po sądach chodzić, ale wyłącznie chodzić, bo jeździć nie mogłeś, gdyż prawo jazdy i tak było zatrzymane. Starosta nie miał za dużego wyboru, niczego nie osądzał, tylko zatrzymywał uprawnienia, jak tylko posiadł konieczne informacje od policji.

REKLAMA

W praktyce kierowcy nie mieli żadnej możliwości obrony, a po prawniczemu naruszało to zasadę lojalności państwa względem obywateli, prawo do sprawiedliwego procesu oraz zasadę dwuinstancyjności postępowania, tak przynajmniej to opisał Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, jak do Trybunału Konstytucyjnego się zwrócił.

Z jednej strony był to skuteczny biczyk na drogowych ścigantów, z drugiej jednak przepisy te prowadziły do wypaczeń. Policjanci mogą się pomylić, sprzęt pomiarowy bywa zawodny, właściwie funkcjonariusze też bywają zawodni. Trochę przykro byłoby znaleźć się w sytuacji kierowcy zawodowego, który przez miesiące nie mógł wykonywać swej pracy, bo któryś z elementów systemu sprawił mu brzydkiego psikusa. I tak przepisu żal, ale może uda się wymyślić nową, lepszą ścieżkę odbierania uprawnień za nadmierną prędkość. Najlepiej taką, która pozostawia kierowcy realną możliwość złożenia odwoływania.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA