REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Czy należy wyprzedzać innych w drodze do stacji ładowania? Oczywiście, że tak

Na liście spraw do rozwiązania jest pierwszeństwo w drodze do ładowarki. Na razie jedynym wyjściem jest wyścig do stacji ładowania.

21.08.2023
11:40
ładowanie ev VW
REKLAMA
REKLAMA

Grupy poświęcone samochodom elektrycznym miewają pewne wady, przy niezliczonym ogromie swych zalet. Jeśli pragniesz znienawidzić spalinową motoryzację, poważnie rozważ uczestnictwo. Często mają tam określone nastawienie ideologiczne, ale to może jednak nie jest wada, bo w sumie każdy ma jakieś. Za to wśród zalet można wymienić cały zbiór tematów, z których istnienia nie zdają sobie osoby posiadające spalinowy samochód. Elektryfikacja samochodowej floty przynosi wachlarz kwestii do omówienia, lecz nie nazywajmy ich problemami. To są sprawy do ogarnięcia. Jedną z nich jest wyprzedzanie w kolejce do ładowarki.

O ile nie jest zepsuta

Zanim o wyprzedzaniu, to jeszcze jedna sprawa. Zupełnym przypadkiem, przed przeczytaniem o palącej kwestii wyprzedania, zajrzałem do artykułu kolegów z zagramanicy. Przemieszczali się elektrycznym samochodem, a stacje ładowania, które odwiedzali, były zepsute. Nazwali to koszmarem, ale przeczytajcie może to sobie sami, choć chyba oddałem sedno problemu kwestii do rozwiązania. Jechali, a stacja ładowania była zepsuta i następna też.

Infrastruktura ładowania ciągle się rozwija, ale ma swoje problemy. Absolutnie nie można napisać, że stacje ładowania psują się częściej niż dystrybutory na stacjach paliw. Jest się wtedy nędznym sługusem koncernów paliwowych, mimo że one też interesują się stawianiem ładowarek. To, że zepsuta stacja ładowania, szczególnie gdy jest pojedyncza, sprawia więcej kłopotów niż zepsuty dystrybutor, też na pewno jest wrogą propagandą i tak pisać nie należy. Niestety tak jest, stacji ładowania trzeba naustawiać nie tylko w ściśle zaplanowany sposób, ale również z nadmiarem. Może wtedy ludzie przestaliby się do nich ścigać.

Wyścig do stacji ładowania

Nie uporaliśmy się jeszcze z zachowaniem na stacjach benzynowych, a pora na nowe zwyczaje. Nie wiemy, czy możemy zostawić samochód przy dystrybutorze, gdy idziemy płacić do kasy. Nie zdajemy sobie też sprawy, jak daleko sięga wąż. Wprawdzie na stacjach przy autostradach tworzą się korki, ale zasadniczo kwestia ścigania się do pistoletu podającego paliwo jest poza nami. Dlatego w drodze do stacji ładowania możemy być nieco zaskoczeni.

Z prawdziwym zainteresowaniem przeczytałem post na grupie dla kierowców samochodów elektrycznych. Autor postu został wyprzedzony przez kierowcę innego samochodu elektrycznego w drodze do stacji ładowania. Z opisu wynika, iż stało się to dość dynamicznie. Wyprzedzający podłączył się do ładowania, bo przecież był na miejscu pierwszy. Dodatkowo miał ładować się do 100 proc. pojemności akumulatorów, co uważane jest za przejaw zachowania zbędnego, jeśli nie niegrzecznego. Prędkość ładowania na ostatnich 20 proc. zazwyczaj poważnie spada. Osoba wyprzedzająco-ładująca pozostała obojętna na los autora postu, który podróżował z niemowlęciem. Oburzające?

Oczywiście, że nie

Domaganie się do innych ludzi, że będą dbali bardziej o nasz interes niż swój, jest skazane na niepowodzenie. Nikt cię nie przepuści w drodze do dystrybutora, a co dopiero do ładowarki, przy której może będzie stać godzinę lub dłużej. Nawet jeśli czas potrzebny na ładowanie będzie z biegiem lat się skracał, to nie ma co liczyć na ulgowe traktowanie ze strony innych kierowców. Przy obecnym stanie infrastruktury pośpiech w drodze do stacji ładowania wydaje się rozsądną opcją. Jak się nie pospieszymy, to zamiast godziny, spędzimy dwie. Pośpiech wydaje się jedyną rozsądną opcją, jeśli do wyboru mamy kwitnięcie na upale i znaczne wydłużenie czasu podróży.

Dogadać się nie da. Można sobie tworzyć listy pobożnych życzeń, by nie ładować hybryd typu plug-in, nie zostawiać aut podpiętych i już dawno naładowanych, nie parkować bez potrzeby ładowania, to nic nie da. Człowiek zawsze znajdzie sposób, by drugiemu bezinteresownie utrudnić życie. Rozmaite ładowarkowe netykiety, zasady savoir coś tam nie zdadzą egzaminu, bo są dobrowolne, a nie są kijem, który bije po grzbiecie i głowie. W ładowaniokietę można się bawić, jak kierowców samochodów elektrycznych jest pięciu, a nie jak będzie ich pięćset tysięcy. To system musi działać, a nie ludzka uprzejmość lub jej brak.

Nawet system płatnych rezerwacji może się nie sprawdzić, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chętny zapłacić jeszcze więcej, żeby miejsce przy ładowarce znaleźć. Przy istniejącej biedzie infrastrukturalnej, szybciej wprowadziłbym system aukcyjny - kto zaproponuje najwyższą ofertę, ten ma zapewnione miejsce przy wybranej ładowarce. Albo, chociaż wysokopłatne karty Jokery, którymi można wylogować z ładowania tych, którzy zapłacili mniej. Zapewne będzie kiedyś bardziej cywilizowanie i wprowadzi się systemy znane z wypożyczalni aut na minuty. Będzie można rezerwować na kwadrans, z opłatą lub bez, może nawet będzie to jedna możliwość w miesiącu i z wykupionym abonamentem. Na razie problem będzie narastał, a słabość istniejącego systemu ładowania rodzi takie patologie, jak wyprzedzanie się tuż przed stacją ładowania. Ludzie się będą wyprzedzać w takich sytuacjach, bo system wymusza na nich takie zachowanie.

Jedynym wyjściem jest taka rozbudowa sieci stacji ładowania, żeby był ich nadmiar, żeby część stała i się marnowała. Tylko wtedy ludzie nie będą się do nich ścigać.

REKLAMA

Czytaj dalej:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA