Felietony

Wirtualne lusterka boczne w praktyce. Dawno nic tak nie napsuło mi krwi za kierownicą

Felietony 16.07.2023 188 interakcji

Wirtualne lusterka boczne w praktyce. Dawno nic tak nie napsuło mi krwi za kierownicą

188 interakcji Dołącz do dyskusji

W końcu miałem okazję pojeździć samochodem z kamerami zamiast lusterek. To rozwiązanie sprawia, że od kilku dni nie myślę w pracy o niczym innym. Zapraszam na wirtualne lusterka boczne na przykładzie Audi Q8 e-tron Sportback.

Audi e-tron, a obecnie Audi Q8 e-tron to pierwszy zbudowany od podstaw, seryjny elektryczny model z Ingolstadt. To bardzo znaczący tytuł, a mimo to samochód przejdzie do historii z zupełnie innego powodu. Jakiego? Chodzi o jeden innowacyjny element wyposażenia – wirtualne lusterka boczne. Pojeździłem takim samochodem i muszę o tym opowiedzieć.

Wirtualne lusterka boczne obiektywnie

Zanim podzielę się moimi wrażeniami z jazdy oraz przemyśleniami na temat wirtualnych lusterek, to chciałbym napisać na ich temat kilka podstawowych informacji. A więc są opcjonalne i w Audi kosztują 8 220 zł. Jeśli się na nie zdecydujemy, to w miejscu klasycznych lusterek zostaną zamontowane aerodynamiczne, składane kikuty z kamerami. Z kolei w rogach drzwi przednich pojawią się 7-calowe ekrany wyświetlające z nich informację. Za pomocą dotyku można je regulować podobnie do klasycznych lusterek.

Kamery są bardzo dobrej jakości, system działa bez najmniejszych opóźnień, oferuje świetny obraz przy dobrej pogodzie (tylko taką miałem) i bardzo dobry kontrast oraz dynamikę tonalną. Prawdę mówiąc, to płynność i szybkość działania tych LCD jest na tyle dobra, że zmusza do pewnej refleksji. Mianowicie jeżeli da się zrobić tak sprawnie i stabilnie działające cyfrowe urządzenie, to dlaczego te ekrany w kokpitach aut praktycznie wszystkich marek, cały czas się tną i wieszają… Jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze, a w tym przypadku o cięcie kosztów.

wirtualne lusterka boczne

Wracając do lusterek – trzeba im uczciwie przyznać, że od strony technicznej oraz technologicznej działają naprawdę dobrze – problem jest w czym innym. Kiedy prowadzę, to myślę tylko o nich. Myśli i emocje mam przeróżne, ale głównie jest to czuję strach – boję się, że w miejscu, które powinienem widzieć w normalnych lusterkach, może być jakiś samochód – nie potrafię im zaufać. Z czego to wynika?

Wirtualne lusterka boczne subiektywnie

Jest kilka powodów do niepewności. Zacznę od tego, że obraz na ekranie jest płaski i pozbawiony perspektywy. Ciężko jest mózgowi ustalić, gdzie w przestrzeni znajdują się obiekty widziane na ekranach – poniżej zamieszczam dwa zdjęcia: samochodu widzianego w prawym lusterku oraz tego samego pojazdu, z tego samego miejsca, widzianego przez kamerę cofania – zobaczcie jak bardzo inny jest obraz z obu urządzeń. Za cholerę nie da się ustalić w głowie, gdzie ten Mercedes tak naprawdę jest zaparkowany.

wirtualne lusterka boczne

Jest jeszcze jeden problem. Ekrany lusterek są nisko i jadąc, za każdym razem wyglądam za szybkę, spostrzegam brak lusterka i zanim zacznę patrzeć w ekran poniżej, to już czuję strach i niepewność. Problem jest jeszcze gorszy kiedy jadę na „ciepły łokieć”, czyli opieram lewą rękę na górnej krawędzi drzwi. Wtedy moje przedramię zasłania całkowicie lewy ekran i po prostu nie mam obrazu z lusterka – może to w całości moja wina i system nie ma tu nic do rzeczy, ale jednak z klasycznymi lusterkami nigdy nie było takiego problemu.

Współczuję kierowcom tirów

Problem wirtualnych lusterek w samochodach osobowych jest marginalny, ale w przypadku tirów jest to zjawisko coraz bardziej powszechne. Zmniejszają zużycie paliwa, więc są popularne wśród właścicieli firm logistycznych. Tego entuzjazmu niestety nie podzielają kierowcy. Kiedy dzień przed powstaniem tego tekstu opublikowałem na swoim Instagramie zdjęcie systemu, to napisał do mnie znajomy kierowca tira i oznajmił, że kierowcy ich nienawidzą. Cytuję „w słońcu i w deszczu nic nie widać, a jak tylko kamera się ubrudzi, to obraz jest rozmyty. Jeszcze gorzej jest jeśli się zarysuje kamerę” – temat podobno jest wałkowany na grupach, forach i parkingach.

Zabrać przednią szybę, a co tam

Najbardziej obrazowe porównanie, jakie przychodzi mi do głowy na temat tego, co wnoszą wirtualne lusterka, wygląda tak: skoro można lusterka zamienić na kamery, to czemu by nie zasłonić przedniej szyby i wstawić zamiast niej kamery z ekranem. Tylko wiecie, nie takim dużym przed kierowcą, a jakimś takim mniejszym i koniecznie w innym miejscu niż była szyba. Przecież auto bez przedniego okna mogłoby mieć dużo bardziej aerodynamiczny kształt – same plusy.

pojazd bez przedniej szyby

A czy jest cokolwiek, w czym to rozwiązanie jest lepsze?

Widzę taki aspekt, ale tylko jeden – dzięki temu, że obraz jest cyfrowy, to został wzbogacony przez różnego rodzaju ostrzeżenia świetlne oraz cyfrowe linie mające pomagać w parkowaniu – to jest fajne. Trzeba jednak przypomnieć, że podobne światełka można dodać do klasycznych lusterek (z resztą tak się robi – np. wskaźnik zajęcia martwego pola).

Podsumowując

Przejechałem Q8 e-tron już ponad 1000 km i nadal się nie przyzwyczaiłem. Z kolei moja żona powiedziała, że nie chce prowadzić tego auta, bo się boi używania wirtualnych lusterek. Na szczęście nie trzeba ich zamawiać i można wybrać normalne szklane lusterka boczne. Mało tego… Audi na swojej stronie konfiguratora używa zdjęć Audi Q8 e-tron ze zwykłymi lusterkami (do wersji SUV) – chyba się domyślają, że nie wszyscy mogą chcieć kamery.

Ci, co zdecydowali się na cyfrowe i nie mogą się przyzwyczaić, też nie są na przegranej pozycji. Kamery są tak zamontowane, że z łatwością można zamienić je na normalne lusterka. O ekranach będzie można po prostu zapomnieć. Są tak wpasowane w powierzchnię drzwi, że jeśli się nie włączą, to w ogóle nie będą widoczne.

PS Audi Q8 e-tron Sportback to (poza lusterkami) silny olbrzym o łagodnym sercu, ale o tym później, w pełnym teście.

Czytaj dalej:

Następna Dacia Sandero będzie tania i elektryczna. W to drugie uwierzę

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać