Wiadomości

To nieprawda, że samochody zdrożeją o 10 tys. zł przez Euro 7. Będzie o wiele gorzej

Wiadomości 21.04.2023 70 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 21.04.2023

To nieprawda, że samochody zdrożeją o 10 tys. zł przez Euro 7. Będzie o wiele gorzej

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz21.04.2023
70 interakcji Dołącz do dyskusji

ACEA snuje czarne wizje związane z normą Euro 7. Wyliczono nawet, o ile już niedługo zdrożeją samochody spalinowe. Przykro mi, to będzie dużo więcej niż 10 tys. zł, a my będziemy się cieszyć, że jest tanio.

Mam pewne wątpliwości, czy te wyliczenia pokazujące dyskusyjny sens wprowadzania normy Euro 7 przyniosą jakiś skutek. Chociaż ostatnie sukcesy Niemców mogą wskazywać, że tak. Racjonalne podejście niestety jest, delikatnie mówiąc, w odwrocie i liczy się, żeby za wszelką cenę dowalić samochodom. Norma Euro 7 spowoduje tylko nieznaczny wzrost czystości powietrza? Nie szkodzi, bo czy możemy sobie pozwolić na umieranie z powodu spalin? Liczy się każde życie – taka jest teraz narracja, zupełnie, jakby przy normie Euro 4 każde życie się nie liczyło. W ACEA trochę policzyli i wyszło im, że będzie drożej, a oprócz tego, że będzie drożej, będzie niewiele lepiej. To nic, przejdziemy nad tym do porządku dziennego, a Niemców nazwiemy złymi Niemcami i sługusami przemysłu motoryzacyjnego, czy jakoś tak.

Norma Euro 7 niewiele da

Nie wiem, czy ACEA jest faktycznie tubą niemieckiego przemysłu, jak lubią twierdzić fani samochodów elektrycznych, ale pewna zgodność postaw jest. Przypomnijmy fakty, w 2035 roku ma wejść w życie zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. Jednocześnie trwają prace nad nową normą emisji spalin Euro 7. Rodzi się ona w bólach i zapowiada się na bardzo trudną do spełnienia przez producentów. Nic dziwnego, że się nie palą do jej wdrażania, bo będzie trzeba ponieść koszty. Koszty i tak są ponoszone, w związku z przechodzeniem na napęd elektryczny. Po co więc kosztować, szczególnie jeśli zysk z normy Euro 7 będzie niewielki?

Dość szybko po jej wprowadzeniu nie będzie można sprzedawać samochodów spalinowych, im żadna norma nie będzie już potrzebna. Kilka lat to jest niewiele, w porównaniu z dekadami sprzedaży aut ze starszymi normami. Rynek się nie nasyci.

Źródło: ACEA

ACEA wylicza, że tylko 10 proc. aut, które znajdą się na drogach do 2035 roku, będzie spełniało normę Euro 7. A tak nieduży udział spowoduje tylko 4-proc. obniżenie poziomu emisji tlenku azotu. Nakłady poniesione przez producentów na jej wdrożenie spowodują, że ceny samochodów wzrosną o 2 tys. euro, czyli prawie 10 tys. zł.

Drogie ACEA, będzie jeszcze gorzej.

Samochody będą jak Thermomix

Wzrost cen o 10 tys. zł to jest żaden wzrost, bo już od dawna odbywa się dużo większy. To jest szalony optymizm, twierdzić, że auta będą tylko o 2 tys. euro droższe. Ceny rosną w zastraszającym tempie, teraz nie ma co podchodzić bez 100 tys. zł do zakupu samochodu kompaktowego. Najtańsze samochody na rynku już dawno są drogie, a producenci cenami wyznaczają nowe standardy. Porządnie skonfigurowany nowy samochód, wcale nie premium i wcale nie z wysokiego segmentu, taki fajny, jak w prasowym teście, powinien kosztować teraz 200 tys. zł. Model 3 Tesli kosztujący powyżej 200 tys. zł jest obecnie uznawany za okazję na rynku elektrycznych samochodów. Kilka lat temu można było z kwotą poniżej 40 tys. zł kupić dość uniwersalny, nowy samochód. Teraz za takie pieniądze można kupić nic. Ceny są nadmuchane jak balon, co pokazuje na przykład rabat w wysokości 100 tys. zł. Jest jednak na nie sposób.

Spokojnie, samochody będą ciągle dostępne, a ceny przystępne. Umożliwi to widoczny od dawna trend. Już nie jest ważna katalogowa cena, ważne są instrumenty finansowe. Jeśli miesięczna rata będzie dobra, to wciąż zakup będzie atrakcyjny. Nieważne, czy opłata wstępna będzie wysoka, czy na końcu okresu finansowania czeka duża balonowa rata. Nieważne również, że będziemy wymieniać auto po kilku latach na nowe i co z nim się stanie. Obecnie swój rynkowy sukces przeżywa Thermomix. Trudno powiedzieć, by był oferowany w okazyjnej cenie, ale że można go spłacać w miesięcznych ratach, nabywcy otwierają swoje drzwi przed przedstawicielami. Z samochodami będzie to samo, będą coraz bardziej stawać się miesięcznym kosztem do poniesienia, obok spłaty robota kuchennego. W ten sposób ruch w motoryzacyjnej przyrodzie zostanie zachowany.

Nawet nie zauważymy tych 10 tys. zł

10 tys. zł podzielone na 60 opłat przez 5 lat to trochę powyżej 160 zł. Nikt za taką miesięczną kwotę żadnej europejskiej instytucji nie obali. Poza tym od dawna jesteśmy tresowani na przyjmowanie wyższych cen, choćby przez wycinanie bazowych wersji wyposażenia. Nawet nie zauważymy podwyżki o 10 tys. zł, bo będzie jeszcze większa.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać