Felietony

Mam w nosie Strefę Czystego Transportu w Warszawie. Macie co chcieliście, a cały kraj ma już tego dość

Felietony 20.11.2023 165 interakcji

Mam w nosie Strefę Czystego Transportu w Warszawie. Macie co chcieliście, a cały kraj ma już tego dość

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski20.11.2023
165 interakcji Dołącz do dyskusji

Strefa Czystego Transportu w Warszawie obrzydziła mi internet. Boję się otworzyć lodówkę, bo na pewno informacje o SCT drukują na jogurtach proteinowych.

Strefa Czystego Transportu w Warszawie to temat, który rozpalił internet. Na szczęście, gdy wybuchła burza z nią związana byłem na wyjeździe służbowym. Wróciłem naładowany pozytywnymi emocjami, a w swojej naiwności sądziłem, że temat już ucichł. Tymczasem okazuje się, że SCT nie schodzi z nagłówków, ostatnio nawet jeden wyjątkowo irytujący celebryta, którego ojciec reklamował proszek do prania, żalił się, że nie będzie mógł jeździć Lochą po mieście. Widziałem ten news dosłownie wszędzie. Wyłączyłem internet na weekend, włączam go dzisiaj ponownie i co widzę? Znów ktoś się żali na SCT w Warszawie. Nie wytrzymałem, zamknąłem laptop z hukiem. Mam dość gadania o Strefie Czystego Transportu w Warszawie.

Więcej o Strefie Czystego Transportu w Warszawie przeczytasz w:

Co najlepsze – w większości zgadzam się w przeciwnikami Strefy Czystego Transportu

Uważam, że to działanie, które nie ma większego sensu, bo jest wprowadzana na szybko, przez co jest pełno absurdów, w stylu: nowy Range Rover z monstrualnym V8 jest ekologiczny, a Volkswagen Lupo 3L (nazwa od jego spalania) już nie, ale nie da się wprowadzić takiej strefy bez pewnych skutków ubocznych. W pewnym momencie trzeba podjąć decyzję czy robimy to po normie Euro, roczniku czy w jakiś inny sposób. Warszawa wybrała rocznik plus Euro i z daleka ma to sens. Liczba osób jeżdżących Lupo 3L i Range Roverem jest pewnie podobna i nie ma żadnego znaczenia dla ogólnego obrazu regulacji. Potrafię w tym dostrzec pewną segregację ludzi i zmuszanie ich do rezygnowania ze swoich wyborów motoryzacyjnych. Ale z drugiej strony dostrzegam przetaczające się przez sociale, media itd. pewne absurdy, które mają pokazać SCT w krzywym zwierciadle, tak jak powyższy przykład z Volkswagenem Lupo.

strefa czystego transportu w warszawie

Tymczasem takie strefy z powodzeniem działają w innych europejskich miastach, ludzie z nich nie uciekli, przeciwnie – są wymieniane jako miejsca najbardziej przyjazne mieszkańcom i z roku na rok wypadają coraz lepiej w rankingach czystego powietrza.

Mimo że się zgadzam, to ten temat mi obrzydł

Kiedyś w internecie poznałem takie pojęcie, jak niepoprawny warszawocentryzm. Oznacza to mniej więcej nadmierne skupienie się na problemach Warszawy, jakby to były problemy ogólnopolskie. Doskonale widać to na przykładzie SCT – dotyka jednego miasta, a lament jest taki, jakby od jutra z Polski miały zniknąć wszystkie auta wyprodukowane przed 1997 rokiem (w sumie to bym się nie obraził, ale to temat na inny wpis). Każde medium porusza ten temat, ludzie z Gdańska muszą czytać w swojej porannej prasie, jaka krzywda dzieje się warszawiakom. Skrollujesz fejsa podczas wiadomych czynności – olaboga wykluczenie.

Tymczasem to nikogo tak naprawdę nie obchodzi, a jak udowodnił ten drugi red. Grabowski – nie obchodzi to również warszawiaków. I wcale się nie dziwię. Ludzie pozbywają się starych diesli, bo są śmierdzące, drogie w utrzymaniu, a przejechanie 100 km wychodzi w nich drożej niż w samochodzie z instalacją LPG. Każda awaria wiąże się z dużymi wydatkami, więc zakup pełnoletniego samochodu z silnikiem diesla to rzecz dla masochistów. Wystarczy w jego miejsce kupić równoletni samochód benzynowy i cały problem z SCT znika. Ile kosztuje samochód spełniający normy? Ceny startują od jakichś 3 tysięcy złotych. To jest stawka wykluczenia i być albo nie być według najgłośniejszych przeciwników strefy.

Ale przecież przez SCT nie da się sprzedać samochodu z silnikiem diesla!

Dobrze, że byłem na wyjeździe służbowym, bo cisnąłbym bekę z autora rozpaczliwego maila do naszej redakcji. Według niego przez SCT w Krakowie (która dopiero wejdzie w życie) nie da się sprzedać kilkunastoletniej Alfy Romeo z dieslem. Obawiam się, że nawet bez SCT efekt byłby podobny – nie oszukujmy się – Alfy Romeo 159 to nie są chodliwe samochody, a z dieslem to już w ogóle. To nie efekt nieistniejącej strefy, to prawa rynku. Jakby autor maila wystawił BMW E60/E90 z dieslem, to sprzedałby je w maksymalnie kilka dni. Co nieuchronnie pokazuje, że jak chce się oryginalne auto, to trzeba się później liczyć z problemami z odkupem. To nie wina samorządu, że nikt nie chce tego od was kupić.

Warszawa ma ten przywilej, że jest najlepiej skomunikowanym polskim miastem, z prężnie działającą komunikacją miejską. W efekcie nie ma sensu obawiać się strefy, bo jeszcze za nią podziękujecie. Według badań najczęściej krytykowana strefa, która działa w Londynie, przyczyniła się do spadku emisji szkodliwego dwutlenku azotu o ponad 46 proc. Co więcej – poza strefą nie doszło analogicznego wzrostu emisji, czym straszyli przeciwnicy ULEZ. Gdybym mieszkał w Warszawie, wolałbym mniej zanieczyszczeń kosztem kilku tysięcy starych diesli.

A jak już musicie dyskutować o SCT w Warszawie to zacznijcie przychodzić na spotkania organizowane w jej sprawie, bo w ponad milionowym mieście stawiało się na nich po kilkanaście osób. To doskonale pokazuje ilu ludzi tak naprawdę obchodzi ten temat.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać