Wiadomości

Istnieje tańszy od SCT sposób na walkę o lepsze powietrze. Tylko wtedy nikt nie zarobi

Wiadomości 07.11.2023 58 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 07.11.2023

Istnieje tańszy od SCT sposób na walkę o lepsze powietrze. Tylko wtedy nikt nie zarobi

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz07.11.2023
58 interakcji Dołącz do dyskusji

Indyjskie miasto wprowadza ograniczenia w ruchu samochodów oparte na tablicach rejestracyjnych. Trudno wymyślić prostszy i bardziej demokratyczny sposób.

Polskie miasta planują strefy czystego transportu, a te, które jeszcze tego nie robią, kiedyś zaczną. W tej chwili najgłośniej jest o krakowskiej strefie, która ma objąć całe miasto i jest ewenementem w europejskiej skali. Do swoich stref przymierzają się też Warszawa i Wrocław. Wszystkie realizowane są według schematu: Masz stary samochód? To masz problem, lepiej kup sobie nowy. Do tych miast stopniowo będzie ograniczany wjazd najstarszych samochodów, na podstawie normy Euro. Ustawa o elektromobilności nie wspomina o takiej konieczności, po prostu pozwala gminom na wyłączenia podmiotowe spod zakazu ruchu pojazdów innych niż niskoemisyjne. To gminy wybierają systemy oparte na normach Euro, dyskryminujące dla właścicieli starszych pojazdów. Nikt nawet nie zająknie się, że nie jest to jedyna możliwość. Inne rozwiązania pokazuje Nowe Delhi, gdzie jakość powietrza w ostatnich dniach jest dramatyczna.

Więcej o strefach czystego transportu:

Jakość powietrza w Nowym Delhi

Nowe Delhi to światowa czołówka zanieczyszczonych miast, szczególnie gdy zbliża się zimowa pora roku. Do słabej jakości powietrza są przyzwyczajeni, nawet do takiego, gdzie niewiele już widać. Jest słabo, a może być jeszcze słabiej, bo zbliża się święto Diwali, kiedy często, mimo zakazu, odpalane są sztuczne ognie.

Wskaźnik jakości powietrza 10-krotnie przekroczył normę bezpieczeństwa. Zanieczyszczenie uznano za tak duże, że zdecydowano o zamknięciu szkół podstawowych. Stosowane są też zraszacze i działka antysmogowe, które również rozpylają wodę.

Dzieci może się ucieszyły, ale kierowcy raczej się nie uśmieją. Mają płacić 20 tys. rupii (około 1 tys. zł) kary za poruszanie się niektórymi starymi samochodami. Zakaz poruszania się swoimi pojazdami dostali posiadacze aut spełniających indyjskie rządowe normy BS3 i BS4 (silniki wysokoprężne). Tak z grubsza je opisując, chodzi o ponad 15-letnie auta benzynowe i ponad 10-letnie diesle. Lecz to wszystko za mało.

Ograniczenia oparte na numerach rejestracyjnych

Indyjskie władze mają prosty sposób na ograniczenie ruchu samochodowego, który stosowały już wielokrotnie. Od 13 do 20 listopada wprowadzony będzie system ograniczeń w ruchu samochodów oparty na numerach rejestracyjnych. Jednego dnia mogą poruszać się tylko pojazdy z parzystymi numerami, a drugiego z nieparzystymi, i tak na przemian.

Ograniczenia oparte na numerach rejestracyjnych Indie wprowadzały już wielokrotnie. Widocznie przynoszą efekt wtedy, kiedy są potrzebne. Trudno jest sobie wyobrazić prostszą i tańszą formę ograniczania ruchu samochodowego, choć da się ją trochę skomplikować. Indyjski ban tablicowy w 2016 roku nie dotyczył kobiet, ze względu na zagrożenia w trakcie podróżowania komunikacją publiczną. Uczyniono też wyjątek dla taksówek i riksz, by uniknąć zbyt dużego zatłoczenia w metrze i autobusach. Wady takiego rozwiązania istnieją, ale dlaczego nie spróbować, czy jest skuteczne?

Dlaczego nie u nas?

Nie wiem, ale zgaduję, że u nas nie można wprowadzić takiej metody, no nie da się. Nikt by wtedy nie zarobił po drodze na tworzeniu stref czystego transportu. Wystarczyłoby pilotażowo wprowadzać takie, nawet czasowe ograniczenia w miastach, by sprawdzić, jakie to przynosi efekty i jakie rodzi problemy. Wdraża się to, pisząc dwa zdania na kartce papieru. System biurokratyczny wciąż miałby pole do popisu, bo mógłby pracować nad skomplikowanym system wyjątków.

Ale nie, nie da się. Lepiej jest zapłacić za opracowywanie raportów, planowanie granic strefy, konsultacje społeczne, wdrożenie systemu monitorującego i drukowanie naklejek dla setek tysięcy kierowców. A jeszcze lepiej jest zmusić ludzi do kupowania nowych samochodów. Może indyjski system ma tak wiele wad, że nie da się go stosować na dłuższą metę (chociaż oni ciągle do niego wracają), ale nie zaszkodziłoby chociaż spróbować, jak działają inne rozwiązania. Niestety, nikomu się to nie opłaci.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać