Wiadomości

Dzięki PETA wiem, że przechodząc na weganizm moglibyśmy uratować silniki spalinowe

Wiadomości 03.01.2020 443 interakcje
Adam Majcherek
Adam Majcherek 03.01.2020

Dzięki PETA wiem, że przechodząc na weganizm moglibyśmy uratować silniki spalinowe

Adam Majcherek
Adam Majcherek03.01.2020
443 interakcje Dołącz do dyskusji

Peta namawia koncerny samochodowe do budowania wegańskich aut. A ja zacznę namawiać wszystkich do przejścia na weganizm.

Tematem zainteresowałem się przy okazji czytania o akcji Veganuary. Chodzi o akcję niejedzenia produktów pochodzenia zwierzęcego w styczniu. Podobno w Wielkiej Brytanii weźmie w niej w tym roku udział ok. 350 tys. osób. 

A czy dałoby się jeździć wegańskim samochodem?

Tak całkowicie to nie. I nie chodzi o to, że nie da się kupić samochodu bez skórzanej tapicerki, bo to przecież możliwe. Chodzi raczej o fakt, że na różnych etapach procesu produkcji samochodów produkty pochodzenia zwierzęcego są wykorzystywane nagminnie. Tłuszcze zwierzęce wykorzystuje się przy produkcji elementów gumowych, a z łoju korzysta się nawet w procesie obróbki stali. 

Aktywiści PETA mają tego świadomość, ale naciskają producentów, by ograniczali wykorzystanie takich produktów do minimum.

I te starania przynoszą efekty. W ubiegłym roku organizacja przyznała nawet nagrodę Compassionate Business Award, którą uhonorowała Polestara. Szwedzi zostali docenieni za przygotowanie wnętrza bez tapicerki z naturalnej skóry. Zamiast niej wykorzystano materiał Weave Tech, inspirowany odzieżą dla nurków. 

Volvo nie jest pierwszym producentem, który podejmuje takie kroki. 

Wegańskie wnętrza proponuje Tesla, Mercedes ma swoją sztuczną skórę – Artico, a BMW – SensaTec. Bez elementów wykonanych ze skóry, ale i z wełny będzie można kupić Volkswagena ID.3. Bentley w koncepcyjnym EXP100GT tapicerkę wykonał ze skóry zrobionej z winogron. Chyba Brytyjczycy przeoczyli fakt, że rośliny też mają uczucia! Przynajmniej według amerykańskich naukowców. 

Dobra, ale gdzie to ratowanie silników spalinowych?

Już wyjaśniam. Dan Whitehead w swoim artykule powołuje się na badania przeprowadzone na Oxfordzie. Wynika z nich, że te wspomniane na początku 350 tys. osób biorąc udział w akcji Veganuary pozwoli na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych na poziomie porównywalnym ze 160 tys. samochodów. Szybko licząc wychodzi więc, że emisja jednego auta jest porównywalna z emisją dwóch nie-wegan. Jasne, nie chodzi o to co wydychamy, tylko ogólnie o gazy, które nie powstaną w efekcie ograniczenia produkcji produktów odzwierzęcych. 

Wynika z tego, że jeśli sam przejdę na weganizm i namówię do tego jeszcze kogoś, to w sumie nie tylko uratujemy kilka zwierząt, ale i pozwolimy przetrwać jakiejś spalinówce. To ma sens! 

A wy, co byście wybrali? Potrafilibyście zrezygnować z mięsa dla jazdy V8?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać