Felietony

MOTOBLENDER, czyli przegląd niusów mijającego tygodnia

Felietony 10.03.2018 345 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 10.03.2018

MOTOBLENDER, czyli przegląd niusów mijającego tygodnia

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski10.03.2018
345 interakcji Dołącz do dyskusji

Kiedyś pisałem przegląd niusów mijającego tygodnia pod nazwą „bajaderka”. Bajaderek już nie ma – jest Motoblender, a w Motoblenderze blenduję niusy z kilku poprzednich dni, opatrując je komentarzem czasem nijak niezwiązanym z ich tematyką.

Ten tydzień był wyjątkowy oczywiście z tego powodu, że odpaliliśmy Autoblog.pl. I od początku idzie nam świetnie, a będzie jeszcze lepiej.

Jednak niektóre wiadomości motoryzacyjne, zamiast mnie cieszyć, martwią mnie, a te które powinny mnie martwić – wywołują we mnie radość. Taka sytuacja występuje, gdy zestawimy obok siebie dwie wiadomości: o tym, że Ferrari ma zamiar wznowić produkcję 250 GTO i o tym, że Volkswagen rezygnuje z produkcji modelu The Beetle.

Martwię się, że Ferrari rzeczywiście może wyprodukować nowe 250 GTO.

Klasyczne 250 GTO jest legendarne, a przy okazji osiąga miliony na aukcjach klasyków. Produkcja nowego modelu pod tą samą nazwą spowodowałaby dewaluację tego oznaczenia. Bardzo się boję, że ktoś rzeczywiście mógłby wpaść na ten pomysł i stworzyć takie Ferrari. Oczywiście byłoby nowoczesne, miałoby skrzynię automatyczną, silnik V8 biturbo, napęd na 4 koła, system start-stop i różne inne zbyteczne rzeczy. Powstałoby 9 sztuk i wszystkie rozeszłyby się przed premierą, a wśród nabywców byłoby 4 chińskich biznesmenów, dwóch arabskich szejków i Władimir Putin. Natomiast żeby podtrzymać tzw. halo, Fiat wyprodukowałby limitowaną wersję modelu 500L z oznaczeniem 250L GTO, który od normalnego modelu odróżniałby się naklejkami, dywanikami i wyjątkowym malowaniem nawiązującym do spuścizny legendarnego 250 GTO. I tego się właśnie boję.

Natomiast bardzo się cieszę, że Volkswagen kończy produkcję The Beetle. Tylko dziwię się, że tak późno. Kiedy jeździłem tym samochodem podczas prezentacji w 2012 r., sądziłem że w ofercie utrzyma się mniej więcej przez rok, a potem po cichu go skasują. A tu proszę, sześcioletni okres produkcyjny, jak przy normalnym aucie. Przypomnijmy, że mowa o całkowicie nieudanej próbie wskrzeszenia całkowicie nieudanej próby wskrzeszenia Garbusa. Obecnie ktoś z dyrekcji Volkswagena, a dokładniej Frank Welsch (szef sekcji R&D), powiedział coś, od czego porobiły mi się zajady. „dwie do trzech generacji to maks, nie można pięć razy robić tego samego i mieć New New New New New Beetle”. Nie wiem czy Frank Welsch zauważył, ale w produkcji jest obecnie siódma generacja Golfa. Przy okazji zwracam uwagę, że np. Fiat od 11 lat robi tę samą pięćsetkę i ona wciąż żre, a Mini po prostu robi kolejne generacje pod marką Mini i też nie wymyśla że nie można. Ale tak czy inaczej, cieszę się z odejścia The Beetle. Zastąpić go ma ID BUZZ. To tak jak BUS tylko że BUZZ, i to elektryczny.

VW ID Buzz

Skoro już o elektryczności mowa…

Robi mi się trochę słabo jak słyszę, że kolejni producenci się przenoszą w stronę elektryczności i że w ogóle to już zaraz auta będą elektryczne i autonomiczne. Zacząłem ostatnio kombinować, co by się stało, gdybyśmy kupowali auta elektryczne w takim tempie jak np. Norwegowie. Najwięcej czasu spędzalibyśmy w kolejkach do ładowarek. Powstałaby aplikacja, która rezerwowałaby ładowarki z wyprzedzeniem i ludzie by hakowali tę aplikację, żeby załapać się choć na godzinę ładowania poza kolejką rozpisaną na 2 tygodnie naprzód. Ludzie tłukliby się o dostęp do gniazdka, a miliony zarobiłby biznes w postaci ciężarówki z wielkim generatorem prądu na pace, która jeździłaby po mieście i ratowała rozładowane elektryki. Jak to mówią, przed przyszłością nie ma ucieczki.

Nie będę pisał podsumowania salonu w Genewie, bo mnie tam nie było.

Jednak po długich konsultacjach samemu ze sobą wybrałem najciekawszy samochód tych targów. To Range Rover SV, czyli duży Range w wersji 3-drzwiowej. Samochód ten można idealnie opisać za pomocą mema:

Boardroom Meeting Meme

Widzę tę sytuację. Wszystko gotowe. Prezentacja ostateczna. Szef projektu zachwala prezesowi gotowy pojazd, jakiż to ten SV jest luksusowy i wyjątkowy, a tylne fotele są wręcz królewskie. I wszyscy mają nadzieję, że prezes nie zorientuje się, że na te fotele nie ma jak wsiąść. Prezes się nie orientuje. Nikt nic nie mówi. Gorąca owacja. Szef projektu ociera pot z czoła.

A skoro już o pocie z czoła mowa, to bardzo spodobała mi się informacja, że w związku z odwrotem europejskich kierowców od diesli, w Europie po raz pierwszy wzrosła emisja CO2. Gdyby nie majstrowano nieustająco przy przepisach i nie zmieniano ciągle zdania, to prawdopodobnie udałoby się utrzymać powolny spadek emisji CO2, bo diesle zaczęłyby się mieszać z hybrydami i autami elektrycznymi, i koniec końców wszystkie samochody emitowałyby mniej. A tu proszę: kierowcy przestali kupować diesle, żeby nie truć. Kupują bardziej paliwożerne auta benzynowe i tym sposobem podgrzewają nam planetę.

Mniej diesli czy mniej CO2?

Szukamy BMW, kupujemy Skody

I na koniec jeszcze parę słów o liście najczęściej wyszukiwanych aut w ogłoszeniach. Polacy chyba zamarzyli tłumnie o zostaniu drifterami, bo zainteresowanie BMW serii 3 wzrosło o 40% w ciągu jednego roku. Ostatnio, jak spadł śnieg, przejeżdżałem koło pustego zwykle parkingu na Ursynowie. Był wypełniony po brzegi młodymi ludźmi głównie w BMW 3 (ale był też Lexus IS!), intensywnie ćwiczących poślizgi. Tu mogliby oczywiście wpaść aktywiści z portali o bezpieczeństwie ruchu drogowego i zapytać, czemu nie wezwałem policji widząc tak niebezpieczne zachowanie, ale rzeczywiście sam trochę się martwię, że więcej BMW 3 oznacza więcej wypadków. Już w tej chwili gdy zdarza się jakaś poważna kolizja, wypadek albo ktoś sfilmuje skrajnie bezmyślne zachowanie na drodze, w ciemno można obstawiać jaki model auta brał w tym zdarzeniu udział. Obstawiam jednak, że za znaczny wzrost zainteresowania serią 3 odpowiadają ludzie bardzo młodzi, często ze wsi i małych miasteczek. Oglądają oni ogłoszenia na telefonach i marzą o „gruzie” i żeby „był gnuj”. Takie wyszukania nie mają przełożenia na faktyczne zakupy. Gdy przychodzi do realnych decyzji zakupowych, częściej wybieramy Skody i Ople. Co tylko pokazuje, jak wielki jest rozdźwięk między tym czego chcemy, a tym na co możemy sobie pozwolić.

To już wszystko w tym Motoblenderze. Przedstawiłem go dla Was zupełnie za darmo, a dla kobiet nawet o 8% taniej.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać