Porady

Odpalanie z kabli może się przytrafić i tobie. Jakie kable kupić? Jak zrobić to poprawnie?

Porady 05.12.2023 49 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 05.12.2023

Odpalanie z kabli może się przytrafić i tobie. Jakie kable kupić? Jak zrobić to poprawnie?

Piotr Szary
Piotr Szary05.12.2023
49 interakcji Dołącz do dyskusji

Zima zaskoczyła tym razem chyba nie tylko drogowców. Jeśli ktoś nie zadbał o kondycję akumulatora przed obniżeniem temperatury, to może się okazać, że konieczne będzie odpalanie z kabli.

Kiedyś to były czasy, a teraz to nie ma czasów. Sami pomyślcie – lata temu to jeśli tego prądu zabrakło do uruchomienia auta na mrozie, to zwykle można było załatwić temat przez odpalanie na pych. Teraz? Powodzenia: nie dość, że samochody są znacznie cięższe niż kiedyś, to jeszcze coraz większa ich liczba ma przekładnie automatyczne. A samochodu z automatem na pych się nie uruchomi.

Jedną z opcji jest odpalanie z kabli rozruchowych

Cała idea jest bardzo prosta: chodzi o pożyczenie prądu z samochodu-dawcy i uruchomienie silnika z takim właśnie wsparciem z zewnątrz. To oznacza, że dobrze by było się w taki produkt zaopatrzyć.

Jakie kable rozruchowe trzeba kupić?

Na rynku dostępne są różne zestawy kabli rozruchowych. Różnią się one nie tylko jakością wykonania i długością (polecam zainteresować się takimi o długości ok. 2,5-4,5 m – krótsze mogą być zbyt krótkie, a dłuższe stawiają niepotrzebnie wysoki opór), ale i grubością. Grubość kabli zależy od przekroju samych przewodów miedzianych oraz od grubości izolacji. Trzeba mieć na uwadze, że można się spotkać z produktami, gdzie producent grubą izolacją kusi potencjalnych klientów szukających grubych kabli, podczas gdy sama żyła miedziana jest po prostu zbyt cienka. Dlatego też, jeśli jest taka możliwość, dobrze by było przed zakupem zajrzeć pod osłonę zacisku i sprawdzić grubość żyły miedzianej, a jeśli takiej możliwości brak, to ocenić masę produktu.

Ocenia się, że przewód – w znaczeniu miedzianej żyły, rdzenia kabli rozruchowych – powinien ważyć mniej więcej 300 g na metr, jeśli ma to być baza godnego uwagi produktu. Dodajcie do tego izolację i zaciski, a okaże się, że zestaw kabli dobrej jakości będzie ważyć ok. 4 kg dla długości 4,5 m. No i nie będzie kosztować 20 zł, a raczej kilkukrotność tej ceny.

Oczywiście bywa i tak, że kable rozruchowe kupuje się na ostatnią chwilę i wtedy, gdy akurat są potrzebne, a wagi przy sobie nikt nie nosi. W takiej sytuacji, jeśli w sklepie dostępne są kable różnych producentów, to można porównać ze sobą masę dwóch kabli o tej samej długości i wybrać te cięższe.

Kable rozruchowe są też opisane na opakowaniu – można sprawdzić, do uruchamiania jakich silników się nadają. Co do zasady, diesle potrzebują więcej prądu niż silniki benzynowe i np. kable obliczone np. na 300 czy 400 amperów mogą nie wystarczyć do uruchomienia, dajmy na to, 2-litrowego diesla, który na co dzień korzysta z akumulatora oferującego tych amperów blisko 700. Użycie kabli zbyt cienkich lub zbyt długich może poskutkować ich przegrzaniem i stopieniem się izolacji. I oczywiście nadal nieuruchomionym silnikiem.

Alternatywą jest samodzielne wykonanie kabli, do czego nadają się np. przewody stosowane w spawalnictwie – można je kupić w marketach budowlanych czy po prostu przez internet. Trzeba tylko pamiętać, żeby nie brać wszystkiego w jednym kolorze, aby uniknąć pomyłek przy podłączaniu krokodylków.

Odpalanie z kabli – jak zrobić to dobrze?

  1. Najpierw należy wyłączyć silnik samochodu, który będzie dawcą prądu. Trzeba się także upewnić, że auta nie stykają się ze sobą, w obu pojazdach wyłączamy odbiorniki prądu.
  2. Czerwony przewód podłączamy do zacisku/klemy (+) sprawnego akumulatora.
  3. Drugi koniec przewodu czerwonego podłączamy do klemy (+) rozładowanego akumulatora.
  4. Czarny przewód podłączamy do zacisku (-) sprawnego akumulatora.
  5. Drugi koniec przewodu czarnego podłączamy do MASY, czyli do nielakierowanego, metalowego elementu pod maską. Zwykle im nowsze auto, tym trudniej może być taki element znaleźć, konieczne może być zajrzenie do instrukcji obsługi. Jeśli z jakiegoś powodu nie da się podłączyć zacisku do masy, można skorzystać z zacisku (-) rozładowanego akumulatora, ale z zachowaniem ostrożności, ponieważ może pojawić się iskrzenie.
  6. Uruchamiamy silnik sprawnego auta, po czym próbujemy uruchomić silnik samochodu z rozładowanym akumulatorem. Jeśli się nie uda, można odczekać ok. minuty i spróbować ponownie.
  7. Gdy operacja się powiedzie, raz jeszcze upewniamy się, że wyłączone są odbiorniki prądu, a następnie odłączamy kable, w odwrotnej kolejności niż je podłączaliśmy.

Niektóre samochody nie mają co prawda akumulatora pod maską, ale w takich przypadkach powinny tam być wyprowadzone punkty do podłączenia kabli rozruchowych. Dobrze by było, gdyby dawcą był samochód z akumulatorem o podobnych lub lepszych parametrach, niż w pojeździe chwilowo niesprawnym – w innym przypadku ryzykuje się rozładowaniem baterii także w samochodzie-dawcy.

Warto wiedzieć, że jeśli ani my, ani np. nikt z sąsiadów nie dysponuje kablami rozruchowymi, to można poprosić o pomoc straż miejską lub taksówkarza – choć w tym drugim przypadku najprawdopodobniej będzie to usługa płatna. Można także rozważyć zaopatrzenie się na przyszłość w tzw. booster lub powerbank z funkcją jump startera.

Odpalanie z kabli przebiegło poprawnie, samochód działa – co dalej?

Dalej trzeba by było udać się na dłuższą przejażdżkę, by akumulator mógł się podładować. Dobrze by było, gdyby celem tej przejażdżki był serwis akumulatorów, który sprawdzi kondycję tego elementu – może się bowiem okazać, że akumulator po prostu nie nadaje się już do użytku i trzeba go wymienić.

A jeśli ktoś regularnie pokonuje zimą krótkie, np. miejskie odległości, to warto pomyśleć o prostowniku i po prostu podładowaniu baterii. Bo w końcu lepiej zapobiegać niż leczyć, zwłaszcza jeśli to leczenie ma oznaczać stresowanie się przy 10-stopniowym mrozie.

 

Zdjęcie główne: jcomp, Freepik.com

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać