REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Testy aut nowych

Nowe Mitsubishi Colt HEV to rolka sushi maczana w zupie cebulowej. Sprawdzam jak to smakuje

Mitsubishi Colt spędziło ze mną cały tydzień. To był bardzo miły tydzień. Samochód również był OK.

02.02.2024
7:59
Nowe Mitsubishi Colt HEV to rolka sushi maczana w zupie cebulowej. Sprawdzam jak to smakuje
REKLAMA
REKLAMA

Już któryś raz próbuję rozpocząć ten akapit i napisać sensowne zdanie wprowadzające do testu Colta. Poprzednie wersje wstępu skasowałem, bo sprowadzały się do jednego stwierdzenia. Jakiego? Że Mitsubishi Colt to bliźniak Renault Clio. I nawet pisząc tę, którąś już próbę, nie umiem tego ominąć. Mitsubishi Colt to bardzo bliski kuzyn Clio i nie ma co tego ukrywać. Zamiast tego pozwolę sobie zadać pytanie. Czy bycie bliźniakiem jednego z najlepiej sprzedających się samochodów w Europie to coś złego? Po bliższym zapoznaniu się z tym mieszczuchem stwierdzam, że jemu to całe powinowactwo wyszło na dobre. Ale od początku...

Mitsubishi Colt

Renault, Nissan i Mitsubishi tworzą obecnie alians

W ramach tej współpracy marki dzielą się ze sobą wieloma rozwiązaniami, technologiami oraz modelami. Fakt, że w ramach koncernu istnieją spokrewnione ze sobą samochody, nie jest ani niczym nowym, ani wyjątkowym. W jednym z komunikatów prasowych aliansu czytamy: Grupa Renault i Mitsubishi wykorzystają modele Renault Captur i Renault Clio do opracowania dwóch nowych modeli nowej generacji – ASX i Colt na platformie CMF‑B.

Mitsubishi Colt

A więc dlaczego akurat Colt nadział się na nóż krytyki? Chyba wiem. Mitsubishi nie miało lekko przez ostatnie lata, a na dodatek w 2021 roku pojawiły się treści sugerujące, że firma chce opuścić polski rynek. Patrząc przez pryzmat tych okoliczności, łatwo o różne wnioski. A prawda jest taka, że Clio było czwartym najchętniej sprzedającym się modelem w Europie w 2023 roku. Większość marek, gdyby dostało możliwość włączenia sobie do cennika modelu na bazie któregokolwiek samochodu z, powiedzmy, top 5 w Europie, to by to zrobiło. Dlatego raczej należy pogratulować Mitsubishi, a nie współczuć.

Mitsubishi Colt 1.6 F Hybrid Instyle

Do redakcyjnego testu otrzymaliśmy kluczyki (a raczej charakterystyczną kartę) od czerwonego egzemplarza w wersji 1.6 F Hybrid  z jedynym dostępnym na stałe dla tej wersji silnikowej wyposażeniem - Instyle. Taki samochód kosztuje 126 290 złotych, czyli o ponad 50 tys. złotych więcej od bazowego Colta (1.0 Inform 66 KM za 71 990 złotych). W telegraficznym skrócie - ten najtańszy Colt nie ma ekranu centralnego, ma manualną skrzynię biegów i manualną klimatyzację.

A co ma testowana hybryda?

Tutaj nie da się zrobić telegraficznego skrótu, bo lista wyposażenia jest długa i dorosła. Są tu np. ogrzewana kierownica z perforowanej skóry (wegańskiej), duży kolorowy ekran z bezprzewodowym Apple CarPlay, nagłośnienie Bose, ambientowe oświetlenie wnętrza oraz pełne wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa. Do tego hybrydowy napęd z automatyczną skrzynią biegów, cyfrowe zegary, kamera 360, komplet czujników oraz półskórzana tapicerka foteli. Przednie siedzenia są oczywiście podgrzewane, a zadanie grzałkom pełnej mocy sprawia, że wręcz parzą - na bogato.

Z zewnątrz mamy 17-calowe alufelgi i masywne ozdobne LED-y w przednim zderzaku. Konkretne wyposażenie, ale przecież cena jest również konkretna, choć kosmetycznie lepsza od Clio. Porównywalnie wyposażone Renault Clio esprit Alpine E-Tech full hybrid 145 kosztuje 128 500 złotych.

A jaki jest Colt na co dzień?

W mieście auto czuje się jak ryba w wodzie. Zawieszenie odpowiednio łączy komfort z dynamiką. Układ kierowniczy jest całkiem responsywny i w połączeniu z niską masą oraz niewielkimi rozmiarami sprawia, że Colt lubi przeciskać się przez gąszcz miejskich ulic. Jeszcze lepiej się nim parkuje, tym bardziej z kamerą 360. Ogólnie samochody są coraz większe i miło dla odmiany pojeździć takim maluchem, który skręca w miejscu i śmiga z zapałem radosnego szczeniaka. Colt ma jeszcze jedną istotną zaletę - dobrze sprawuje się na autostradzie. Jest cichy, stabilny i naprawdę przyjemny. Nieduży samochód, ale kompletny.

Mitsubishi Colt

A czy kompaktowe wymiary zewnętrze sprawiają, ze Colt jest ciasny?

Zupełnie nie. Kabina ma naprawdę sporo miejsca, szczególnie z przodu. Z tyłu dzieciaki również nie będą marudzić na ciasnotę - zmieszczą się tam ze swoimi potężnymi fotelikami. Przedział bagażowy ma galante (jestem z Łodzi) 391 litrów pojemności, ale próg załadunkowy jest bardzo wysoko. Poza tym otwieranie klapy jest nienaturalnie umieszczone w zderzaku, a nie w klapie, co początkowo sprawia problemy ze znalezieniem go. Dalej również sprawia problemy, bo bardzo się brudzi i korzystanie z niego zimą nie jest przyjemne.

Jest po prostu dobrze

Jeśli chodzi o pozostałe cechy wnętrza, warto wspomnieć, że jest ono naprawdę dojrzałe, po prostu dobre. Zacznę od fajnych rzeczy, ale jest w również kilka niezrozumiałych dla mnie drobiazgów. Na plus jest system bezkluczykowego zamykania znany z Renault - jest po prostu świetny. Można wrzucić kluczyk do kieszeni i zapomnieć o nim. Wszystko przez to, jak samochód komunikuje zamykanie drzwi - odchodząc od niego mamy pewność, że zostaje zamknięty. Z kolei wsiadając, otwiera się sam i wystarczy wcisnąć przycisk Start/Stop.

Plastiki w kabinie są dobrze spasowane, ale nie rozumiem, dlaczego ramki okien nie mają obić. Goły metal zagląda do wnętrza, co nie przystoi w samochodzie za 130 tys. złotych. Jest jeszcze konsola środkowa. Ma bardzo fajny wybierak z idealnie umieszczonym trybem rekuperacji. Załączanie go to naturalny odruch i tak powinno być w każdej hybrydzie. Obok przebiega nawet listwa LED i całość robi doskonałe wrażenie, ale nie rozumiem, dlaczego litery PRNDB nie są podświetlone - byłoby łatwiej.

Mitsubishi Colt

Aha i jeszcze jedno. Moim zdaniem inżynierowie dźwięku zrobili kawał dobrej roboty - kwestie udźwiękowienia komunikatów systemowych oraz czujników parkowania są jakieś inne niż np. u Niemców, jakby lepsze. To fajne na co dzień, szczególnie że mówimy tu o samochodzie marki mainstream, a podobno dobre kompozycje to domena aut premium.

Układ napędowy i spalanie

Pod maską Colta pracuje hybrydowy układ napędowy o mocy 143 KM i jest to rozwiązanie znane z Clio. Co ciekawe, w Renault z tego samego systemu, marketingowcy wycisnęli więcej mocy - Clio ma 145 KM. Mitsubishi przyspiesza od zera do 100 km/h w 9,3 sekundy i rozpędza się do 174 km/h. Elastyczność jest dobra, skrzynia biegów działa płynnie. To wszystko jest jak najbardziej OK, ale najważniejsze, ile Colt konsumuje paliwa. W mieście zużycie wahało się między 4,5 a 5 litrów na 100 km. Podczas dynamicznej jazdy autostradą było to 6,5 litra na 100 km. Samochód ma świetny tryb rekuperacji. Wystarczy ustawić mieszek w pozycji B i można prawie zapomnieć o pedale hamulca - zupełnie jak w aucie elektrycznym.

Mówi się, że grupą docelową w Polsce są wieloletni mitsubisiarze

Podobno Mitsubishi ma wierną klientelę, która jeździ autami z trzema diamentami na masce od lat. Ci ludzie nie chcą innego samochodu. A czy Mitsubishi Colt to samochód, którym warto się zainteresować, mając otwarty umysł na różne marki? Zdecydowanie tak.

Kupić, nie kupić?

Decydując się na ten model, sugeruję koniecznie porównać ofertę Renault i Mitsubishi i wybrać najkorzystniejszy wariant - warto spojrzeć na finansowanie oraz warunki gwarancji. A jak już zapadnie decyzja, że Colt, to szybko może okazać się, że najlepszym wariantem wcale nie będzie hybryda. Dlaczego? W praktyce przejechanie 100 km taką wersją jest jakieś 20 zł tańsze (koszt paliwa) od użytkowania pojazdu z czystą benzyną. A więc trzeba przejechać ok. 100 000 km, żeby dopłata do hybrydy (ok. 20 tys. złotych) się zwróciła. To niemało.

REKLAMA

A jak podsumować braterstwo krwi z Renault Clio? Moim zdaniem Mitsubishi nic lepszego samo by nie wymyśliło i dzięki tej decyzji Colt jest teraz dopracowany jak nigdy i po prostu dobry.

Fot. Maciej Lubczyński

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA