Nową Dacię zamów po konkretnej dacie. Wtedy pozazdrości ci jej sąsiad

16 czerwca. To już jutro. Oto data, która oddziela nowe od starego. Brzydsze od ładniejszego. I kończy erę otwieracza do piwa.

To znaczy – kto wtedy pójdzie do salonu i podpisze odpowiednie dokumenty, otrzyma (choć niekoniecznie szybko) samochód z nową „identyfikacją wizualną”. Najbardziej widoczny jest nowy znaczek z przodu. Nie ma nic wspólnego z poprzednim, który wielu – w tym piszącemu te słowa – kojarzył się przede wszystkim z otwieraczem do piwa. Nie powiem, by było to nieprzyjemne skojarzenie.

Nowe logo Dacii na froncie auta – i idący za nim nieco przeprojektowany wygląd grilla – to nie wszystko. Symbol można znaleźć też m.in. na felgach. Z kolei z tyłu nowych wozów z Rumunii – niezależnie od tego, czy mówimy o Sandero, Joggerze czy Dusterze, bo każdy z modeli marki otrzyma nowy znaczek – znajdzie się stylizowany napis „Dacia”. Nie ma tam logo. Co ciekawe, podobnie wygląda sprawa na kierownicy.

Od razu, na pierwszy rzut oka widać, który egzemplarz jest starszy, a który nowszy. Nowe logo Dacii wygląda lepiej i nowocześniej. Sąsiad na widok Dustera bez otwieracza do piwa spostrzeże, że ktoś ma auto pachnące nowością.

Niestety, są i pewne ciemne strony zamawiania teraz Dacii. Nie da się obecnie dostać wersji z fabrycznym LPG. Zamówienia na takie modele są wstrzymane. Nie da się zamówić do produkcji ani Dustera, ani Joggera, ani Sandero z instalacją gazową. Problem podobno jest chwilowy. Chodzi o dostępność komponentów. Oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy, bo Dacia z gazem zajmuje topowe miejsca na liście „najsensowniejsze i najrozsądniejsze nowe auto”.

…ale to trochę tak, jakby reprezentacja Polski w piłkę nożną stwierdziła, że od teraz przestaje wygrywać światowe turnieje. Dacie i tak nie są autostradowymi demonami. Ale za to z nowym logo mogą zrobić wrażenie na sąsiadach. Testowy Duster obraca głowy ludzi lepiej niż niejedno Audi, BMW i Mercedes.