Wiadomości

Niemiecka minister środowiska żąda niemożliwego, jeśli chodzi o diesle

Wiadomości 23.04.2018 374 interakcje

Niemiecka minister środowiska żąda niemożliwego, jeśli chodzi o diesle

Piotr Barycki
Piotr Barycki23.04.2018
374 interakcje Dołącz do dyskusji

Niemieccy posiadacze samochodów z silnikami Diesla będą mogli stanąć niedługo przed absurdalnym wyborem. Albo producent ich auta z własnej woli znacząco je przerobi, albo będą mogli zostawić je na złomowisku, jako zbędne.

Cofnijmy się na chwilę w czasie. Mamy lata 90. poprzedniego stulecia i rządy europejskich krajów zastanawiają się, co zrobić, żeby walczyć z globalnym ociepleniem. Jedno z rozwiązań wydaje się proste i skuteczne – trzeba zastąpić jak najwięcej samochodów z silnikami benzynowymi takimi, które zasilane są olejem napędowym.

Mniej CO2 to w końcu mniej problemów. A diesle – przynajmniej według ówczesnych badań – miały tego CO2 emitować do atmosfery mniej niż benzynowi konkurencji. Tak, diesle były swego czasu uznane właściwie oficjalnie za zielone samochody. Znano ich potencjalnie negatywny wpływ na jakość powietrza (diesle miały inne limity niż benzyny, m.in. na NOx), ale priorytetem była walka z globalnym ociepleniem. Na resztę można było przymknąć oko.

Europejska flota zaczęła się więc przestawiać na takie właśnie paliwo. Rządy zachęcały (w wiadomy sposób) do zakupu aut z silnikami Diesla, natomiast klienci cieszyli się, że każda podróż kosztuje ich teraz mniej, a na stacjach paliwowych muszą zatrzymywać się dużo rzadziej.

Diesel podbił Europę. Można byłoby napisać, że na nasze własne życzenie, ale prawidłowym stwierdzeniem byłoby raczej, że na życzenie rządzących. Którzy po latach zorientowali się, że diesle jednak nie są receptą na wszystko, dławiąc je kolejnymi limitami i ograniczeniami. Do momentu, kiedy silniki wysokoprężne stają się tak skomplikowane i drogie w produkcji, że niektórzy producenci całkiem z nich rezygnują.

A może być jeszcze zabawniej.

I teraz przewińmy linię czasu do dziś.

Jedynym sposobem, żeby uniknąć zakazu poruszania się samochodów z silnikami Diesla, jest ich niemal kompletna przebudowa – takie wnioski płyną m.in. z wypowiedzi, której udzieliła gazecie Tagesspiegel niemiecka minister środowiska, Svenja Schulze.

Jej zdaniem żadne zmiany w oprogramowaniu silników Diesla nie są wystarczające. Powraca więc szalony pomysł z początku marca, według którego producenci mieliby dobrowolnie wyposażyć samochody, które nie spełniają odpowiednich norm Euro, w układy SCR (system selektywnej redukcji katalitycznej – to te, gdzie trzeba dolewać AdBlue). Tak, tak, konieczne byłoby przekonstruowanie starszych samochodów, żeby te były w stanie skorzystać z tego, co oferuje SCR.

Pomysł ten – przypomnijmy – został już niemal jednogłośnie odrzucony przez wszystkich niemieckich producentów samochodów. BMW uznało to za niemożliwe, nawet przy wysokich nakładach finansowych. Daimler uznał to za „technicznie i ekonomiczne bezcelowe”. Tego samego zdania była cała grupa Volkswagen.

Pojawiały się nawet pogłoski, że niemiecki rząd dyskutuje z koncernami motoryzacyjnymi o dopłatach (z ich strony) do programu przerabiania silników Diesla. W rezultacie miałby powstać wielomiliardowy fundusz, który – częściowo z pieniędzy koncernów, częściowo z pieniędzy podatników – rozwiązałby problem diesli. Plotki te zostały jednak szybko zdementowane, a rządowi niemieckiemu najbardziej ma zależeć na elektromobilności. Cóż.

To teraz podsumujmy.

  • Wybrane kraje europejskie widzą w silnikach Diesla lekarstwo na globalne ocieplenie i nadmierną emisję CO2
  • Diesel jest super!
  • Samochody z silnikami Diesla promowane są jako bardziej przyjazne środowisku, mimo że wiadomo o ich negatywnym wpływie na jakość powietrza
  • Klienci kupują diesle, bo im się po prostu opłaca
  • Diesle podbijają Europę
  • Ktoś na górze orientuje się, że jednak nie jest tak fajnie z tymi dieslami
  • Diesel to śmierć!
  • Zaczyna się nakładanie coraz większych ograniczeń na diesle
  • Coraz mniej producentów rozwija silniki Diesla, inni tworzą potworki w rodzaju hybrydowych diesli
  • Niemcy pozwalają na uznaniowe ustanawianie zakazu wjazdu diesli do miast
  • Inne kraje pewnie tylko czekają, żeby wprowadzić takie samo pozwolenie na zakazy
  • Niemiecki rząd sugeruje, że jak chcesz jeździć dieslem, to sobie go sam napraw. Albo nich go naprawi kto inny, to twój problem.

Czyli w wielkim skrócie prezentuje się to tak, że klient widzi wszędzie, że diesel jest ok, kupuje diesla, bo np. miał z tego tytułu ulgi podatkowe, jeździ nim kilka lat, po czym okazuje się, że jednak komuś się odwidziało. Że ma się tego diesla natychmiast pozbyć, a jeśli nie, to nie może nim jeździć. Albo niech sobie ten samochód przerobi, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak i nie wiadomo za ile.

Samochód, który w momencie zakupu spełniał absolutnie wszystkie normy prawne, przeszedł wszystkie testy, ma wszystkie certyfikaty i kosztował niemałe pieniądze. Co zrobić? Proste – zmień pracę, weź kredyt, kup auto na prąd.

Teraz tylko czekać, co stanie się po nasyceniu rynku elektrykami. W końcu też mają być lekarstwem na całe zło. Przynajmniej do momentu, kiedy np. kilkadziesiąt albo kilkaset tysięcy prądożernych samochodów jednocześnie podłączymy do miejskiej sieci elektrycznej…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać